[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie prosił, nie tłumaczył – on najzwyczajniej wydawał rozkazy, a ciotka wydawała się rozumieć doskonale jego potrzebę bycia dowódcą.Nie dyskutowała, nie podważała jego decyzji, potakiwała i.spokojnie robiła swoje.Miała zwyczaj pytania go o całą masę szczegółów, które w innych domach nie zaprzątały wiele uwagi.On zaś z całą powagą decydował o tym czy o owym.Metoda była dobra, ponieważ w tym natłoku podejmowanych jednoosobowo decyzji nie był w stanie zapamiętać, w jaki sposób tę czy inną sprawę rozstrzygnął.Dzięki temu de facto to ciotka decydowała o wszystkim, pozostawiając mu jednak poczucie, że cały dom się wokół niego kręci.Najtrudniej mieli moi kuzyni, bo to na nich skupiała się surowość obojga rodziców.Chyba jednak jakoś udało im się przywyknąć do tej dyscypliny, która mnie wydawała się nieznośna.Nawet kiedy wujek żartował, dziękowałam Bogu, że to nie on jest moim ojcem.Wujek Fryderyk zmarł tak, jak żył – szybko i zdecydowanie.Wyglądało to tak, jakby bez szemrania wykonał dany mu z góry rozkaz.Wieczorem, jak zazwyczaj, złożył ubranie w równiutką kostkę, przebrał się w piżamę i wszedł do łóżka, a po kilku minutach – jak zawsze – rozległo się jego chrapanie.Rano się już nie obudził.Został pochowany tak, jak sobie tego życzył – w kolejarskim mundurze, kolejarskiej czapce i z trąbką, a na pogrzebie odprowadzała go orkiestra dęta z instrumentami przystrojonymi czarnymi wstążeczkami.Swój nowy, wdowi status, jak mi się wtedy zdawało, ciotka przyjęła stosunkowo spokojnie, choć w czerni chodziła chyba przez pięć lat, o ile nie dłużej.Za to śmierć ojca jakoś dziwnie wpłynęła na jego synów.Ich sportowe wyniki zaczęły się sypać i w końcu obaj zrezygnowali z uprawiania sportu.Młodszy zaczął interesować się zjawiskami nadprzyrodzonymi i tak mu to już zostało.Nigdy się nie ożenił, prowadzi jakieś wykłady dla przyszłych adeptów astrologii i innych nauk tajemnych.Kiedyś na moje pytanie o ożenek stwierdził, że może poślubić jedynie kosmitkę.Nie jestem całkiem pewna, czy żartował.Ciotka Marianna od wielu lat jest na emeryturze.Swój sklep sprzedała już dawno.Dziś nie zostało w niej nic z niegdysiejszej surowości.Jest cichą, spokojną staruszeczką, przemieszczającą się powoli po domu za pomocą metalowego „balkonika”.Nigdy jej nie zapytałam, co stało się z czerwonym kapeluszem ozdobionym różą z flauszu.Ciotka Janeczka i Świat RównoległyZastanawia mnie nie od dziś fenomen pisania wspomnień.Co innego książki naukowe, na przykład historyczne – te starają się opisywać zdarzenia przeszłe możliwie najdokładniej.Albo beletrystyka – tu z kolei wiadomo, że nie należy wymagać od niej kurczowego trzymania się realiów, bo posługuje się fikcją literacką.Oba te rodzaje narracji spełniają swoją oczywistą rolę, ale czemu i komu mają służyć czyjeś wspomnienia, prócz oczywiście samych ich autorów? Niby dotykają życia rzeczywistego, opisują zdarzenia autentyczne, a jednak podlegają odmiennym prawom niźli świat, który opisują.Tu czasoprzestrzeń nie liczy się z prawami fizyki – zatrzymuje się, gdy nadchodzi czas Ciszy, i rusza znowu, gdy powraca czas Pisania – czas „między ciszą a ciszą”.Gdy tutaj jest Cisza, tam rozgrywa się prawdziwe życie.Rodzą się i umierają wielkie przyjaźnie i miłości, płyną prawdziwe łzy rozpaczy i szczęścia.To tam czujemy ulgę, gdy udaje się nam rozwikłać jakiś dręczący problem i tam właśnie uczymy się, jak boli, gdy w trudnym momencie życia zawiedzie nas ktoś, na kogo – wydawałoby się – zawsze możemy liczyć.Tutaj już nic nie jest trudne ani bolesne.Nawet jeśli kiedyś było dla nas ciężkie do zniesienia, dziś jest już tylko jednym z kolorowych kamyków mozolnie przez nas układanej mozaiki.Bo tu nie opisuje się świata, ale tworzy nowy – Świat Równoległy.Świat składający się z cząsteczek, które z różnych powodów są dla nas w jakiś sposób istotne.Ich ważności nie da się zmierzyć żadną obiektywną miarą – ot, zwykłe okruchy, które w naszych oczach przybierają kształty i barwy drogocennych kamieni.Przesypując je w palcach, dotykamy słońca zamkniętego w bryłce miodowo-złocistego bursztynu, miękkiego leśnego mchu w kolorze ciemnego malachitu i lazuru letniego nieba zaklętego w kryształ szafiru.Nasze duchowe rozterki to te fioletowe ametysty, a łzy – jakżeby inaczej – różowe i mlecznobiałe perły.Gdzieniegdzie czają się też pojedyncze odłamki czarnego, złowróżbnego onyksu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl