[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy pana przodkowie się stąd wywodzą?- Tak, byli z tych stron.- Jak się nazywali?- Nosili nazwisko Fountain.- Fountain.- Hal zmarszczył brwi, jakby próbując sobieprzypomnieć to nazwisko, lecz odparł: - Nazwisko wydajemi się znajome.W pobliżu nie ma jednak żadnych Foun-tainów.Tu i ówdzie biją zródła, ale nie ma żadnych fontann.Ozwały się okrzyki: - Och, tato!- No, chyba wolno mi zażartować! - wykrzyknął.- PanHamilton uważa, że to zabawne.Przy okazji, czy mamy dopana mówić po nazwisku?- Wolałbym, żeby mówił pan do mnie Ben.- To skrót od jakiego imienia?- Benedykt.118 Przez ten czas Kate siedziała naprzeciwko Maggie i Florrie.Ręce złożyła na kolanach i widać było, że wbija paznokciew skórę.Powtarzała sobie, że nic się nie stanie, że Ben niepopełni żadnej omyłki.Nie padnie nazwisko Bannaman.Alenie mogła pozbyć się uczucia skrępowania i cały czas patrzyłana Hala.Gdyby wiedział, kim naprawdę jest gość, wpadłbyw taką irytację, że mógłby uczynić coś naprawdę strasznego.- Czym się pan zajmuje? - odezwał się Tom.- Mój ojciec prowadził warsztaty, gdzie projektowanoi wyrabiano powozy - odparł Ben.- Właścicielem tegointeresu był jego ojciec.Ojciec umarł przed dziadkiem, któryostatecznie sprzedał wszystko.Jakiś czas pracowałem tam,lecz nie miałem serca do interesów.Zdecydowałem się.pojezdzić trochę po świecie, zanim wezmę się za inne zajęcie.- Jaki rodzaj zajęcia ma pan na myśli?Odwrócił się do Hala i odparł: - Szczerze mówiąc, niezadecydowałem jeszcze.Byłoby bardzo miło, gdybym mógłpowiedzieć, że farmerstwem, lecz niestety, nie znam się natym.Może będzie to pisanie, jeszcze nie wiem.- Cóż.- Hal wyprostował się.- Jeśli możesz sobiepozwolić na utrzymanie nie pracując, to wszystko w porządku.Choć mieszkanie na tym odludziu w starej ruderze niewielekosztuje.Jak przetrwałeś zimę?- Naprawdę nie wiem.Czasami nie wierzyłem, że mi sięto uda.- To dlaczego tam zostałeś? - zapytał Hal wprost.Ben popatrzył na Kate.Jej twarz była pełna niepokoju.Opuścił głowę i po chwili dopiero odparł: - To długa opowieść.Jakiś czas temu przeżyłem coś bardzo bolesnegoi potrzebowałem czasu, żeby móc uporać się z samym sobą.Czy rozumie pan, o czym mówię?Hal nie miał pojęcia, o co chodziło temu człowiekowi.I niemógł odgadnąć, dlaczego ktoś, kto mówił i zachowywał sięjak wykształcony dżentelmen, mieszkał w warunkach, którymiwzgardził zwykły owczarz.To wymagało wyjaśnienia.Dobrze, że Kate i on byli jedynie przyjaciółmi, jako że typ bezśrodków na utrzymanie nie byłby dla niej dobrą partią.I czybyło warto przez ostatnie dwa dni miotać się po całym domui obejściu szykując wszystko, jakby miał ich odwiedzić co119 najmniej majętny lord.Tymczasem zjawił się człowiek bezpracy, żyjący praktycznie w nędzy, jak prostak.Tak, jakprostak.Chwileczkę.Ale jego ubranie.Takiego garniturunie można kupić w Allendale ani w Hexham.Z kieszenikamizelki zwiesza się złota dewizka, na której końcu możnasię domyślać złotego zegarka.A jego buty uszyto z pierwszorzędnej skóry.Coś nieczystego było w tym wszystkim.Dotego jaki przystojny! Taki typ mężczyzny, który mógłby miećkażdą kobietę, jakiej tylko by zapragnął.Skąd więc ta przyjazńz Kate? Nie żeby Kate nie była warta najlepszego.Musidotrzeć do sedna sprawy, inaczej nie będzie spać po nocach!Dotarł do sedna wcześniej, niż się spodziewał.Kiedy Anniebezceremonialnie pchnęła drzwi do salonu i zawołała gromkim głosem: - Herbata gotowa! - Mary Ellen prędko porwałasię na nogi i stwierdziła: - Nareszcie coś, na co wszyscyczekamy i pewna jestem, że nie pogardzi pan filiżankąherbaty, panie Hamilton.- Powiedział, żeby mówić do niego Ben - rzekł wstającHal i obrzucił przeciągłym spojrzeniem Kate.- To chybawypada, co? Mamy nazywać go Benem, czy nie?Odwzajemniła spojrzenie, lecz nic nie odpowiedziała.Jakazmartwiona i spięta, pomyślał.Przy wejściu do jadalni Ben jeszcze raz zatrzymał sięi rozejrzał, po czym odezwał się tonem usprawiedliwienia:- Wiem, że to niezbyt grzeczne z mojej strony, lecz te pokojesą takie urocze i umeblowane z takim smakiem!Facet jak na światowca był trochę zbyt uprzejmy.Halwestchnął i popatrzył na Mary Ellen.- Pilnuj się, dziewczyno,on czegoś tu szuka - rzekł.- Na co Ben, patrząc na MaryEllen, także odparł cicho: - Tak proszę pani, pan ma rację.Wkrótce do tego przejdę.Cała rodzina zamarła i skupiła na nim uwagę.On takżepopatrzył na nich wszystkich, a następnie jego wzrok ponownie spoczął na Mary Ellen.Odezwał się, nadal cicho: - Alenajpierw chciałbym dostać obiecaną filiżankę herbaty, jeślipaństwo pozwolą, a także podelektować się tymi pysznościami, które tu widać - wskazał gestem ręki stół.Po chwili,widząc, że Kate zamierza usiąść obok niego, odsunął dla niejkrzesło.Siadając opuściła wzrok i pomyślała: Nie zrozumieją120 go.Nie mówi ich językiem.Delektować się pysznościami.Jego kurtuazja była dla nich czymś całkowicie obcym.Nawet pod tym względem nie uda im się dojść do porozumienia.Lecz rozwój wypadków przy stole świadczył zgoła o czymśinnym.Ben podbił wszystkich opisami wielkich połaci ziemido zagospodarowania w okolicach Houston i Galveston.Słuchając go, niemal widziała te wielkie przestrzenie, w większości zamieszkane przez plemiona indiańskie Komanczów, Apa-czy, Czejenów, Kiowa i Arapaho.A kiedy Gabriel zapytał,czy to prawda, że Indianie malują twarze i napadają na osadybiałych, powiedział lekko, bez zastanowienia, z pewnościąz powodu obecności kobiet w towarzystwie, że strażnicy mająwszystko pod kontrolą.Na następne pytanie Gabriela opisałludzi, którzy zostają strażnikami.- Czy wyprawiałeś się kiedyś na Indian? - Tom zadającto pytanie, uśmiechnął się do Bena, a Ben odwzajemniłuśmiech skrzywieniem twarzy.- Ja miałbym wyprawiać sięna Indian! - zaprzeczył.- Jestem spokojnym człowiekiem,co jest tylko inną nazwą tchórza.- Mężczyzni roześmiali się.Wszyscy z wyjątkiem Hala, który patrzył na stół spod oka,myśląc znowu: Gładko gada.Jest sprytny udając, że wziąłbynogi za pas przy napotkaniu niebezpieczeństwa.On odnosiłzgoła inne wrażenie patrząc na tego człowieka, na zdecydowany zarys szczęki i oczy czarne jak węgiel.Posiłek trwał około pół godziny.Trzy razy Annie wstawałaod stołu i napełniała wielki brązowy dzbanek herbatą.Talerzez wieprzowiną, szynką i pasztetami zostały opróżnione.Zjedzono też wszystkie ciasta.Atmosfera się rozluzniła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl