[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwilowy ten tryumf odniosła Włoszka wprawdzie, bo w gniewie postanowiła okazać synowej swą niechęć, ale nadto byłaprzebiegłą, ażeby wnet po fizyognomiach posłów cesarza i króla, po twarzy pani Solm i innych nie poznała, że się to w Wiedniu iPradze odbije, a na Izabelli w Węgrzech i na jej posiadłościach neapolitańskich czuć dać może.Widać było pewne pomięszanie na jej twarzy i jakby chęć zatarcia zbyt śmiałego kroku.Trudno jednak było to co się stało odmienić.Przy uczcie potem Bona, która siedziała obok męża, kilka razy go usiłowała wciągnąć w rozmowę.Zwracał się do niejchmurny, z twarzą pogardliwą i dumną, lecz nie odezwał się ani słowa.Milczenie to wprawdzie u Zygmunta nie było dziwnem, ale w dniu tym miało znaczenie wielkie.Nie spoglądał na żonę nawet,i zajęty był synową a gośćmi.Zygmunt August, jak sądzić było można z jego fizyognomii, miał matce za złe wystąpienie publiczne, którego dobra politykanie doradzała.Bona czytała potępienie w oczach wszystkich.Wprawiało ją to w gorączkę jakąś.Gniewać się na siebie nie umiała, zła była na wszystkich.Dzień ten zatruty od rana fałszywym krokiem Bony, ciągnął się długo niby na zabawach, a w istocie w męczącychceremoniach.Królowa stara usiłowała zapobiedz, aby małżeństwo młode nie zbliżyło się i nie połączyło dnia tego; ale Zygmuntarozkazy, z góry oznaczony ceremoniał nieubłagany, zmusił ją uledz  i królowę Elżbietę wraz z mężem do ich sypialniodprowadzono.Zaledwie się to dokonało, a król stary kazał się zanieść do swojego mieszkania, potrzebując wielce spoczynku, Gamrat zsali jadalnej pośpieszył za Boną do jej komnat.Włoszka szła poruszona, zarumieniona gniewem i nie spostrzegła, gdy się zbliżył do niej.Dopiero gdy się zwróciła wmieszkaniu swem do towarzyszących jej panien, zobaczyła idącego za nią arcybiskupa.Miał czoło zmarszczone i twarz zasępioną.Królowa rzuciła się na krzesło, odpinając łańcuchy i ściągając klejnoty, które nastół ciskała z gniewem.Arcybiskup stał przed nią. Miłościwa pani  odezwał się  pozwólcie powiedzieć sobie, zle się stało! zaprawdę zle! Cóż się stało?  wykrzyknęła podnosząc się Bona. Jedna tylko matka nie dała nic synowej!  rzekł Gamrat  a stało się to wobec posłów, którzy jutro, jeśli nie dziśdoniosą o tem cesarzowi i królowi ojcu.Pomszczą się oni, nie daj Boże na Izabelli, na waszych księztwach.Włoszka trzęsła się prawie konwulsyjnie z gniewu. Milcz!  krzyknęła groznie, nie mogąc się pohamować. Tak chciałam i tak uczyniłam.zle czy dobrze, stało się.Gdyzechcę, wynagrodzę to. Nigdy  odparł Gamrat  żaden dar publicznie wyrządzonej krzywdy nie opłaci.W.miłość, co gorzej, zdradziliście się. Nie czyń mi wyrzutów  przerwała królowa. Stało się, stało się. A! lecz bardzo zle się stało.Nogą uderzyła królowa o podnóżek i syknęła.Gamrat skłonił głowę i zamilkł. Bonie łzy bezsilnego gniewu zakręciły się w oczach.Wtem szmer we drzwiach się dał słyszeć  marzałek wzywał pokornie najjaśniejszą panią, aby się do króla imości udaćraczyła.Znaczenie tego wezwania łatwo było odgadnąć.Bona się musiała przygotować na srogie, gorzkie wymówki.Przewidywała toz góry i gotową była raz długo odciąganą wojnę rozpocząć.Gamrat szepcząc coś, starał się ją napróżno uspokajać  wstała coraz się mocniej burząc i rzucając.Nie odpowiedziała munawet, szła szybkim krokiem wprost przez puste komnaty wewnętrzne do sypialni Zygmunta.O tej porze król stary zwykle w łóżku już bywał; zastała go siedzącym w krześle jeszcze, a kapelan, który się do odmówieniaz nim wieczornych modlitw, odroczonych, gotował, stał u drzwi drugich i pod pachę ująwszy książkę zniknął.Nim Bona przystąpiła bliżej, nie śpieszący się zwykle z mową król, wybuchnął tak, jak od dawna już nigdy nie trafiało mu sięgwałtownie. Przed całym światem potrzeba ci było okazać te rany, które nam zadajesz, tę truciznę, którą nas poisz, kobietobezrozumna!Dumnie stanęła Bona, wyciągając rękę. Przyprowadziliście mnie do ostateczności  poczęła wrzaskliwie. Chcieliście ze mnie lalkę jakąś zrobić, która takskacze jak jej każą.Taką ja nigdy nie byłam i nie będę.Syna mi odbierają.Zygmunt po włosku, cicho, pojedyńczemi wyrazy, przerywanemi, poprostu już łajał królowę. Nie krzyczże  zawołał w końcu  potrzeba ci aby na całym zamku wiedzieli wszyscy aż do pachołków, że u nas zgodynie ma, ani między małżeństwem, ani w rodzinie.Chciałaś uderzyć Elżbietę, a własną córkę, swoją najukochańszą Izabellę raziłaś.Myślisz, że ci to cesarz przebaczy?Bona słuchając rzucała się i płakała razem, a przeklinała. Miałam ja jej dawać podarki? Za co? Za to, że mi się tu wparła między mnie a syna, między mnie a ciebie.ta blada,wynędzniała, schorowana dziewczyna, która chorobę może przynieść jedynemu synowi memu!Miałeś się dobijać o co! Nawet lichych trzydziestu tysięcy złotych, na które ze stu zeszło, nie mają czem za nią wianazapłacić!Ja tu przecie coś przyniosłam, i coś znaczyć powinnam.Wy mnie chcecie pognębić, odsunąć, zaćmić dać tej niemieckiej.Mówiła ciągle, a Zygmunt jedno powtarzał, równie gniewny jak ona. Milcz! milcz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl