[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Masen zmarszczył czoło.Nie powinienbył poczuć w ogóle niczego.Nóż powinien się odbić do stóp myśliwego, a nie tkwić wpowietrzu.To mogło oznaczać tylko jedno - granica słabła.Poczuł chłód w żołądku.Całun nie był tak słaby od wielu lat, od czasów łupieżcy.Och,zdarzały się rozdarcia tu i tam, niewielkie pęknięcia, przez które Ukryte Królestwo przeciekałodo świata tak, jak parę ziaren zboża wysypuje się na podłogę ze starego worka, ale łatwo było jezałatać, posprzątać bałagan.Odkąd Masen został Odzwiernym, nie widział niczego, co by sięmogło równać z tym teraz.W miejscu, w którym stał, przecierała się sama materia Całunu.Przyjrzał się sztyletowi myśliwego.Długie i płaskie ostrze było wykonane z lodowategobłękitnego światła z wytrawionymi znakami.Na jego oczach rozmyły się, a sam nóż rozpłynąłw dym.Nacisk na dłoń znikł.Masen Pieśnią zaczął szukać rozdarcia w śliskiej tkaninie Całunu.Nie pękła żadna znici, ale wyczuł zaburzenie splotu w miejscu, gdzie naciągnął go nóż, jak cierń ściągający nicisplotu koszuli.Powoli, starannie, splótł z powrotem zwiewne włókna Pieśni i wygładziłmaterię.Kiedy skończył, jej roztańczone światło zgasło.Jeleń poruszył się u jego stóp.Oddychał już spokojniej, ale ślepia miał otwarte iwpatrywał się w brzeg rzeki.Masen zręcznie odplątał go z sieci i utkał ją na nowo w smycz.Jeleń poderwał się i skoczył do biegu, ale zatrzymało go szarpnięcie; przysiadł na zadzie,przebierając przednimi racicami w powietrzu.- Spokojnie, mój książę.- Masen podniósł dłoń, by pogładzić go po pysku; porożerunęło w jego stronę.- Rozumiem, rozumiem - mówił kojąco.- Nie chcesz tu być.Jesteśprzerażony, samotny i nie umiesz znalezć drogi powrotnej.Nie wyczuwasz Bramy z tej strony,prawda? Nie z takiej odległości.Jeleń prychnął, ślina pociekła mu z pyska.Futro zwierzęcia dygotało z pragnienia ucieczki.Wciąż mocno trzymając smycz, Masen zaczął gardłowo śpiewać, głosem mocniejszymniż mruczenie, ale nie tak artykułowanym jak mowa; melodia jego śpiewu rozpostarła się i wiłamiędzy nagimi zimowymi drzewami jak żywa istota, którą na swój sposób była.Jej rytm nieprzestrzegał żadnej muzycznej konwencji; przypominała raczej nurt wody albo liście na wietrze,bezustannie się zmieniała bez jednego powtórzenia, a mimo to w jakiś sposób pozostawała takasama.Potrzeba było wielu lat praktyki, by opanować konieczne techniki oddychania, ale wkrólestwie, w którym powstała, ta złożona melodia była zaledwie kołysanką, jaką matka możeśpiewać nad łóżeczkiem dziecka.Jeleń zastrzygł uszami, obejrzał się, by uchwycić dzwięk.Niebiesko-czarne ślepia wbiłyspojrzenie w oczy Masena i zwierzę przestało się wyrywać.- Właśnie tak, już lepiej.Odeślemy cię do domu, książę.Królowa za tobą tęskni.Masen wszedł na wystający z wody kamień, popuszczając za sobą trochę smyczy.Jeleńprzesadził jednym susem strumień i obejrzał się, jakby pytając, czemu tak się ociąga.Człowiekze śmiechem przeskoczył na brzeg i bok przy boku zagłębili się w las.Brama nie była daleko.Przejście łaskotało świadomość Masena, ciągnęło gwózdz wjego kieszeni.W tej okolicy było ich kilka; zaznaczył je na mapach już dawno.Ta była jedną znajwyżej położonych, na zboczu Gór Pręgowanych.Nie widział powodu, żeby je terazzamykać, nie w takiej dziczy.Choć ziemia na nizinach była żyzna i dobrze nawodniona,niewielu ludzi się tu osiedlało, a równinę w dole znaczyły zrujnowane siedliska tych, którzypróbowali.Za dużo duchów.Duchów umarłych królestw, starożytnych bitew, duchów, któresączyły się z ziemi jak miazmaty.Zdrada i rozpacz wisiały w powietrzu, zakłócały ludziom sen iszroniły siwizną włosy, aż któregoś dnia ładowali cały dobytek na wóz i porzucali swoje pola,by powrócić w dzicz.Równiny były żyzne, bo przez wieki nasiąkły krwią.Najpierw Slaine, jeśli wierzyć legendom, potem miasto-państwo Milanthor, którepróbowało zagarnąć dla siebie całe północne niziny.Jego sto wież było teraz siedliskiem wron.Potem armia Gwlacha, na południowy wschód stąd.W Przesmyku Riannen Rycerze w końcugo pokonali, a potem pognali przed sobą w krwawym odwrocie przez Wróblą Przełęcz.Nocnepowietrze było gęste od ich cieni.Masen piął się po coraz bardziej stromym zboczu, chwytając się wystających spod ziemikorzeni i zwisających gałęzi.Zazdrościł jeleniowi zwinności; drobne racice zwierzęciaznajdowały oparcie między kamieniami, gdzie nie mieściły się grube buciory Masena.Uśmiechnął się ze znużeniem. - Trochę cierpliwości dla starego człowieka, książę!Jeleń prychnął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl