[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie powiedziałam, że jest przestarzała, to pan powiedział  uśmiechnęła się Chelsea. A poza tym ludzie właśnie tego szukają, droga pani.Kiedy kupują brylanty, kupują tradycję.Właśnie dzięki tymoprawom, które nazywa pani nudnymi, bo takie istotnie są, ludzie wiedzą, iż noszą na sobie cenną rzecz, nietaniochę.Nie muszę chyba dodawać, że nasi klienci to ludzie starsi, a zatem bardziej tradycyjni. Panie Corell, to wszystko prawda, ale w Los Angeles, właśnie tutaj, jest pełno młodych zarabiających masępieniędzy  gwiazdy muzyki rockowej, gwiazdy filmu, agenci, producenci, reżyserzy.Stać ich na duże wydatki, alenie można im oferować przedmiotów z epoki ich babek.Mówiąc to, Chelsea uświadomiła sobie, że nie tylko po mistrzowsku zachwala swój towar, ale że jej własna ideaprojektowania biżuterii przybiera konkretny kształt.Nie chce projektować dla starszego pokolenia, chceprojektować na dziś.  Poza tym Kalifornia szybko staje się bastionem nowoczesnego projektowania  w ubiorze, architekturze, a możei w jubilerstwie, jeśli się właściwie za to wezmiemy. Jest pani niezmiernie przekonującą osóbką, panno Hunter.Jadę do Nowego Jorku w przyszłym miesiącu.Czy jestszansa, że zrobi pani jeszcze jedną lub dwie rzeczy, które mógłbym zabrać ze sobą razem z bransoletkami?Chelsea była nieprzytomna ze szczęścia. Oczywiście.Czy jakiś szkic szczególnie się panu spodobał? Tak, naturalnie.Brosza z rubinem i szmaragdem, a także pierścionek z emalią i ze szmaragdem. Zobaczę co się da zrobić  powiedziała, podnosząc się z miejsca. Proszę się do tego przyłożyć, dobrze? Będę musiał wytoczyć najcięższe działa, żeby mnie ci staroświeccy facecize Wschodniego Wybrzeża nie powiesili na stryczku za herezję.I proszę użyć do bransoletek gorszej jakości pereł.Po co starsi panowie mają przełykać ślinkę na widok czegoś, czego nie będą mogli posiąść. Na kiedy chciałby pan to mieć?  zapytała. Jak najszybciej, i nie pózniej niż w połowie przyszłego miesiąca.Wyjeżdżam szesnastego. Umowa stoi  powiedziała Chelsea, uśmiechając się.Wracała do domu z głową pełną planów i pomysłów, porazpierwszy pożałowała nawet, że będzie musiała stracić cztery dni, podejmując swoich starych przyjaciół z Anglii.Dzięki Bogu, mama i babcia są zajęte, ten problem ma z głowy.Całe szczęście także, że nie zabraknie jej pieniędzyna zakup materiału.Pomyślała jednak, że dziękowanie Bogu za nieuczciwie zdobyte pieniądze jest chybaświętokradztwem. 41Ani Sergio, ani Hilda nie ufali sobie na tyle, by w drodze z komisariatu do domu odezwać się do siebie choć słowem.W domu Hildanie wytrzymała jednak i z pretensją i złością w głosie zwróciła się do męża. O czym ty, u licha, myślałeś, waląc na oślep Chelliego?  I nie czekając na odpowiedz, ciągnęła:  On masześćdziesiąt lat, na miłość boską, i jest poważnie chory na cukrzycę, że już nie wspomnę, iż to jeden znajsławniejszych, najbardziej wszechwładnych reżyserów komedii muzycznej na świecie.Na Boga, Sergio, każdytancerz zaprzedałby swą duszę, byle tylko dano mu szansę pracy z tym człowiekiem!Pokorniejszy, choć nie do końca uspokojony Sergio odwrócił się od niej i wolnym krokiem przeszedł do salonu, byze srebrnego pudełka wyjąć papierosa.Hilda z wściekłością obserwowała męża, gdy najspokojniej w świecie zapalałgo srebrną zapalniczką i głęboko się zaciągał.Zirytowana, syknęła: No i co? Odpowiesz mi czy nie?Sergio nonszalanckim krokiem zbliżył się do niej, a gdy znalazł się tuż obok, z całej siły dmuchnął jej prosto w oczydymem.Następnie, uświadamiając sobie nagle swoją fizyczną przewagę, otwartą dłonią ujął ją za twarz i popchnął tak mocno, że głową uderzyła o ścianę. Pieprz się sama, ty suko!  warknął. Wiesz, że nikt nie ma na ciebie ochoty!Działając przez zaskoczenie, Hilda walnęła go z całej siły w twarz.Zatoczył się do tyłu, stracił równowagę i potknąłsięo ceramiczny stojak na parasole, który z hukiem się przewróciłi rozpadł na drobne kawałki.Wystraszona Hilda schyliła się błyskawicznie i złapała laskę, która wypadła ze stojaka.Sergio był znacznie od niejwyższy i silniejszy, a jego natura zwierzęcia, która ją tak bardzo podniecała erotycznie, okazała się terazprawdziwym zagrożeniem. Wynoś się z mojego domu, zanim wezwę policję!  wrzasnęła, cofając się przed nim. Nikogo nie wezwiesz, ty wstrętna wiedzmo!  odpowiedział, rzucił się w kierunku aparatu i wyrywał kabel ześciany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl