[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moose i Michael West w jakiś sposób byli ze sobą połączeni, a więzi tej Charlotte nie potrafiła w żaden sposóbwytłumaczyć  co najwyżej wyczuć ją głęboko i instynktownie.Wszystko zaczęło się od wuja: najpierw to wrażenieczekania na coś ważnego, a potem ponowne spotkanie z Michaelem Westem.I rada Moose'a: podążaj za swoimpragnieniem.Te słowa miały niemal nadprzyrodzoną moc.Zostawiła rower na stojaku i wolnym krokiem ruszyła w stronę Meeker Hallu; miała jeszcze trochę czasu.Wlokąc się krętą ścieżką i zataczając kręgi, by przyspieszyć jakoś upływ zbędnych minut, wspominała wydarzeniaostatniej nocy, kiedy było już po wszystkim i leżała obok niego (nie na kuchennym blacie, tylko po drugim razie, wsypialni na piętrze  miała to wszystko w notatkach). Gdzie mieszkałeś, zanim przyjechałeś do Rockford?  spytała. W Nowym Jorku  odparł, nie spuszczając oka z białego sufitu. A przedtem?Spojrzał na nią z błyskiem księżyca w oku. Za morzem. Za którym?Michael nie odpowiedział, tylko zerwał owoc z drzewka stojącego na parapecie i przegryzł delikatną skórkę.Charlotte poczuła zapach rośliny: kwaśny, gorzki i słodki zarazem.Czy tak pachniała miłość? Czekała na odpowiedz, alemężczyzna wyssał tylko miąższ i rzucił skórkę w stronę otwartego okna.Wychodząc, Charlotte zatrzymała się na chwilę w frontowych drzwiach domu i odwróciła się twarzą doMichaela. Może mógłbyś mi coś dać?  spytała, pokonując strach. Dać ci coś?  Nie zrozumiał. Cokolwiek.Nie powinna była pytać.O wszystko musiała go prosić. Aha  odezwał się wreszcie. Prezent. Nie musi być nowy  powiedziała szybko Charlotte. To znaczy, nie musisz go kupować.Michael West odwrócił głowę w zamyśleniu. Może to?  zaproponowała beztrosko, wskazując na jego pierś.Bryłka bursztynu na rzemyku była ukryta podjego T-shirtem, ale i tak wiedział, o co jej chodzi.Jeżeli da mi ten wisiorek, to znaczy, że mnie kocha, pomyślałaCharlotte.Czuła, że to prawdziwa próba, że wszystkie poprzednie, drobne  testy miłości" nic nie znaczyły.Z nadzieją pa-trzyła na jego tajemniczą twarz  kanciastą i pobrużdżoną twarz obcego mężczyzny, któremu oddała serce. Albo coś innego  dodała jak gdyby nigdy nic. Coś innego  zgodził się Michael.Charlotte pojawiła się w gabinecie wuja z dziwnym przekonaniem, że jest oczekiwana z niecierpliwością.RLT  Chodz, chodz  mruknął Moose, popychając ją w nietypowy dla siebie sposób w stronę krzesła.Była przy-jemnie zaskoczona.Kiedy oboje zasiedli przy biurku, wyciągnęła z torby esej i zaczęła czytać.O TYM, JAK DWIE MASZYNY ODMIENIAY LOS ZIARNAKiedy zlikwidowano prerie, pozostały rozległe równiny o niezwykle żyznych glebach.W latach trzy-dziestych i czterdziestych dziewiętnastego wieku farmerzy z okolic Rockford zaczęli uprawiać pszenicę,kukurydzę, owies, jęczmień i żyto.Zboża przyjęły się wyśmienicie.Po żniwach każdy z rolników wsypywałzebrane ziarno do płóciennych worków opatrzonych nazwą farmy i sprzedawał.Zazwyczaj wujek Moose siedział w fotelu zgarbiony, z zamkniętymi oczami podpierając czoło pięściami.Tegodnia jednak Charlotte bezustannie czuła na twarzy jego spojrzenie; miała wrażenie, że coś niezwykłego przykuło jegouwagę.Wyhodowanie zbóż było stosunkowo łatwym zadaniem.Prawdziwym koszmarem byłotransportowanie ciężkich worków z ziarnem do miejsc, w których miały zostać sprzedane.Jedynym sposobemna dotarcie do Chicago była jazda konnym wozem po gruntowych drogach, wsparta modlitwą o to, by pojazdsię nie rozleciał i nie utkwił w błocie.Charlotte znowu spojrzała na Moose'a, który obserwował ją, siedząc nieruchomo.Poczuła, że zaczyna sięrumienić.Podróż do St.Louis można było odbyć łodzią lub parowcem, w dół Rock River i dalej, do Missisipi,ale jeśli ziarno zamokło, nadawało się jedynie do wyrzucenia.Rejs trwał niekiedy tak długo, że w chwilisprzedaży plonów ceny mogły nie rekompensować farmerom kosztów produkcji.Nie sposób nie zadać sobiepytania: jakim cudem ci ludzie zdołali stawić czoło tak wielu przeciwnościom?Charlotte czuła, że z każdą chwilą coraz bardziej emocjonalnie traktuje swoje dzieło, jakby niespodziewanezainteresowanie Moose'a rozbudziło w niej nowy entuzjazm.Pojedyncze słowa nabierały niecodziennej mocy:  ziarno", worki",  grunt",  mokre".I wreszcie, w latach pięćdziesiątych dziewiętnastego wieku, pojawiła się kolej.Moose przyglądał się siostrzenicy, dokładnie tak, jak obiecał Ellen.Zauważył jej zaróżowione policzki i czoło, ażpo linie włosów, a także błyski w ciemnych oczach, które nieśmiało zerkały na niego znad kartki.Drgnął, gdy mimowol-nie przypomniał sobie słowa siostry:  coś nią owładnęło".Drugim wynalazkiem, który w owym czasie wszedł do powszechnego użytku, był parowy elewatorzbożowy.Ale czym właściwie był ów elewator? Budynkiem, w którym można było składować, suszyć iważyć ziarno.Moose wytrzeszczał oczy w dziwaczny sposób i Charlotte uznała w końcu, że musiał dostrzec w niej jakąśzmianę  zapewne tylko on, ze wszystkich ludzi, których znała.Miała wrażenie, że Michael West lewituje w powietrzumiędzy nimi w niepojętej, spektralnej postaci.Wyobrażała sobie, że czyta na głos inną opowieść:  Zaniósł mnie na górę.Pokój był ciemny, ale przez okno wpadała odrobina światła z ulicy.Zobaczyłam wystające kości jego klatki piersiowej."Maszyna wciągała wiadra z ziarnem wprost z podjeżdżających wozów, maszyna ważyła je i maszynaprzesypywała do wielkich zbiorników.Nikt już nie musiał się trudzić noszeniem ciężarów, nikt już bowiemnie przewoził i nie przechowywał zbiorów w płóciennych workach.Moose wyczuwał w gabinecie narastające napięcie, które podniecało go i dezorientowało.RLT Ziarna nie sprzedawano już na worki, ale na wagę, mieszając w elewatorach towar od wielu dostaw-ców.Nie było już ziarna od tego czy innego farmera, było po prostu Ziarno przez wielkie  Z".Była toogromnie znacząca zmiana. Ho, ho!  wykrzyknął Moose, zrywając się z fotela. Jeszcze jak znacząca! Abstrakcja, standaryzacja,rozpad czasu i przestrzeni.To był wstęp do nowoczesności!Zastygł w pozie ogromnego zdumienia  nie za sprawą słów Charlotte, ale raczej uczucia, które kryło się zanimi.Dziewczyna wypowiadała je tak, jakby miały dla niej wielkie znaczenie, jakby poruszały ją dogłębnie i na bardzoosobistym poziomie, jakby sprawy, o których mówiła, były dla niej najważniejsze.Te wrażenia przeraziły Moose'a.Co towszystko mogło oznaczać?Stojąc nieruchomo, spoglądał na Charlotte tak, jak nigdy dotąd.Natężenie jego uwagi kazało jakiejś pustej,głodnej cząstce osobowości dziewczyny odpowiedzieć z jeszcze większym zapałem, domagając się jeszcze większejkoncentracji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl