[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będę czekał naciebie pod Grzesznymi Rozkoszami o wpół do siódmej.Na razie.Urządzenie pyknęło, zaszumiało i ucichło.Miałam dwie godziny, aby sięprzebrać i dotrzeć na miejsce spotkania.Mnóstwo czasu.Przeciętnie na zrobieniemakijażu potrzebuję piętnastu minut.Fryzura zajmuje mi jeszcze mniej, wystarczy żeraz i drugi przeczeszę włosy szczotką.Trzask, prask i po wszystkim.Jestem gotowa.Nie robię zbyt często makijażu, a kiedy już do tego dojdzie, zawsze odnoszęwrażenie, że jest albo za ciemny, albo nazbyt sztuczny.Ale zawsze słyszę wtedykomentarze w rodzaju:  Dlaczego częściej nie nakładasz cieni? Naprawdępodkreślają twoje oczy.Albo mój ulubiony:  Umalowana wyglądasz znacznielepiej , co zdaje się sugerować, że bez makijażu jestem prawdziwym postrachemdnia.Nie używam w ogóle podkładu.Nie lubię mieć usmarowanej całej twarzy.Czuję się wtedy, jakbym miała na twarzy rozpaćkany tort.Mam aż jedną buteleczkę bezbarwnego lakieru, ale nie używam go dopaznokci, a do rajstop.Jeżeli uda mi się chodzić przez cały dzień w jednychrajstopach, nie zaciągając ich ani nie łapiąc oczka, mogę uznać, że miałam wielkieszczęście. Stanęłam przed dużym lustrem w sypialni.Założyłam przez głowę top zjednym ramiączkiem.Top nie miał pleców, łączyły go z tyłu śliczne małe kokardki.Te akurat mogłam sobie odpuścić, ale poza tym ciuszek prezentował się niezgorzej.Wpuściłam top do czarnej spódniczki, prostej, ale eleganckiej.Wrażenie psułybandaże i plastry na moich dłoniach.Trudno.Nie można mieć wszystkiego.Spódnica falowała przy bardziej energicznych ruchach.I miała specjalne kieszonki.Mogłam przez nie dosięgnąć pochewek ze srebrnymi nożami, które nosiłam napaskach opinających uda.Wystarczyło wsunąć dłonie do kieszonek i już miałambroń w rękach.Pięknie.Gdy nosisz paski na udach, twoim najpoważniejszymwrogiem jest pot.Nie potrafiłam wymyślić żadnego sposobu, aby ukryć pistolet podubraniem.Niezależnie od tego, ile razy oglądacie w telewizji bohaterki noszące naudzie kaburę z rewolwerem, jest to piekielnie niewygodne.Chodzisz wtedy jakkaczka w mokrej pielusze.Ubioru dopełniały rajstopy i czarne satynowe szpilki.Broń i buty miałam jużwcześniej, cała reszta była nowa.Podobnie jak niebrzydka czarna torebka na cienkim pasku, abym zawszemiała wolne ręce.Włożyłam do niej mój mniejszy pistolet - firestara.Wiem, że zanimwydobyłabym broń z dna torebki, bandziory zdążyłyby naszpikować mnie ołowiem,ale lepsze to niż nic.Nałożyłam łańcuszek z krzyżykiem, srebro wspaniale wyglądało na tleczarnego topu.Niestety wątpiłam, aby wampiry pozwoliły mi wejść na swojąimprezę w poświęconym krzyżyku na szyi.No cóż.Zostawię go w aucie, wraz zestrzelbą i nabojami.Edward przezornie zostawił przy stole pudełko.Przypuszczałam, że przyniósłw nim strzelbę.Co powiedział pani Pringle - że ma dla mnie mały prezent?Edward dał mi dwadzieścia cztery godziny, ale od kiedy miałam je zacząćodliczać? Czy zjawi się tu bladym świtem, aby torturami wymusić na mnieodpowiedz? Nie, Edward nie był rannym ptaszkiem.Powinnam być bezpiecznaprzynajmniej do wczesnego popołudnia.Taką miałam w każdym razie nadzieję. 24Zatrzymałam wóz w strefie zakazu parkowania przed GrzesznymiRozkoszami.Phillip stał oparty o ścianę budynku, ręce luzno zwiesił wzdłuż boków.Miał na sobie czarne skórzane spodnie.Na samą myśl o noszeniu skóry w tym upalezmiękły mi kolana.Poza tym miał również czarny siatkowy podkoszulek, spodktórego wyzierały blizny i opalenizna.Nie wiem, czy to za sprawą skórzanychspodni czy koszulki, ale skojarzył mi się z męską dziwką.Przekroczył niewidzialnągranicę pomiędzy łagodnym flirtem a prostytucją.Próbowałam wyobrazić go sobie jako dwunastolatka.Bezskutecznie.Cokolwiek mu zrobiono, był tym, kim był, i musiałam jakoś się z tym uporać.Niebyłam psychiatrą, który mógł pozwolić sobie na współczucie wobec nieszczęsnych,poszkodowanych przez los klientów.Współczucie może okazać się dla ciebiezabójcze.Bardziej niebezpieczna była tylko ślepa nienawiść i być może miłość.Phillip odkleił się od ściany i ruszył w stronę auta.Odblokowałam drzwiczki iwsiadł.Pachniał skórą, drogą wodą kolońską i trochę także potem.Ruszyłam.- Wyglądasz drapieżnie, Phillipie.Odwrócił się, by na mnie spojrzeć, oczy miał ukryte za szkłami ciemnychokularów, tych samych, które nosił już wcześniej.Rozparł się na siedzeniu, zgiąłjedną nogę i oparł o drzwiczki, drugą wyciągnął, wyprostowaną, przed siebie.- Skręć w Siedemdziesiątą Zachodnią.- Głos miał szorstki, prawie ochrypły.Nadchodzi taka chwila, kiedy jesteś sam na sam z mężczyzną i oboje to sobieuświadamiacie.Gdy zostajecie sami, rodzi to pewne możliwości.U kobiety imężczyzny pojawia się niemal bolesna świadomość.Może ona prowadzić doniezręcznej sytuacji, do seksu albo do niepokoju, w zależności od mężczyzny iokoliczności.Seks nie wchodził w naszym przypadku w rachubę, to mogłam wamzaręczyć.Spojrzałam na Phillipa, a on wciąż gapił się na mnie z lekko rozchylonymiustami.Zdjął okulary.Oczy miał bardzo brązowe i bardzo rozmarzone.Co siędziało, u licha?Wyjechaliśmy na autostradę i pruliśmy coraz szybciej.Skupiłam się napojazdach wokół mnie, na prowadzeniu auta i starałam się go zignorować.Mimo towciąż czułam na sobie ciężar jego spojrzenia.Było prawie ciepłe.Zaczął przesuwać się po fotelu w moją stronę.Nagle usłyszałam bardzowyrazne skrzypienie skóry prześlizgującej się po tapicerce.To był ciepły, zwierzęcydzwięk.Objął mnie ramieniem i zaczął się przytulać.- Co ty wyprawiasz, Phillipie?- Coś nie tak? - wyszeptał wprost w moją szyję.- Czy nie jestem jak dla ciebiedość drapieżny?Zaśmiałam się, nie mogłam się powstrzymać.Zesztywniał. - Nie chciałam cię urazić, Phillipie.Po prostu nie sądziłam, że na dzisiejszywieczór założysz skórę i siatkowy podkoszulek.Wciąż był tuż przy mnie, zbyt blisko, napierał, gorący, a jego głos nadalbrzmiał dziwnie ochryple.- A co byś wolała?Zerknęłam na niego, ale był za blisko.Nagle spojrzałam mu w oczy zodległości dwóch cali.Ta bliskość poraziła mnie jak prąd.Powróciłam wzrokiem doszosy.- Wróć na swój fotel, Phillipie.- Co cię kręci? - wyszeptał mi do ucha.Miałam tego dość.- Ile miałeś lat, kiedy Valentine zaatakował cię po raz pierwszy?Jego ciałem wstrząsnął silny dreszcz i natychmiast odsunął się ode mnie.- Niech cię diabli! - warknął.Chyba naprawdę się na mnie wkurzył.- Zaproponuję ci pewien układ, Phillipie.Nie musisz odpowiadać na mojepytanie ani ja na twoje.Odezwał się zduszonym, słabym głosem.- Kiedy widziałaś Valentine a? Czy będzie tu dzisiejszej nocy? Obiecali mi, żego nie będzie.- W jego głosie pojawiła się nuta strachu.Nigdy dotąd nie spotkałamsię z tak gwałtownym i niespodziewanym atakiem paniki.Nie chciałam przestraszyć Phillipa.Mogłoby zrobić mi się go szkoda, a na tonie mogłam sobie pozwolić.Anita Blake, niewzruszona i zimna jak głaz, zawszepewna siebie, nie zważała na płaczących mężczyzn.No jasne.- Nie rozmawiałam z Valentinem o tobie, Phillipie.Naprawdę.Możesz miwierzyć.- Skąd zatem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl