[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cały raport przerobił na nowo i przypomniał sobie, że aresztowanego niezapytał jeszcze o jedną ważną rzecz.Kazał więc zawołać.Szwejka i rzekł:- Fotografować pan umie?- Umiem.- A dlaczego nie ma pan przy sobie aparatu?- Bo go nie posiadam - brzmiała jasna i rzetelna odpowiedz.174 - A gdyby pan miał aparat, to by pan fotografował? - pytał wachmistrz.- Gdyby ciocia miała wąsy, toby była wujaszkiem - dobrodusznieodpowiedział Szwejk, spokojnie wytrzymał badawcze spojrzenie wachmistrza,którego w tej chwili tak mocno rozbolała głowa, że nie zdołał wymyślić żadnegoinnego pytania, prócz tego:- Czy dworzec kolejowy trudno fotografować?- Lżej niż cokolwiek innego - odpowiedział Szwejk - bo dworzec się nie rusza iciągle stoi na jednym miejscu, a fotograf nie potrzebuje go napominać, żebyzrobił przyjemny wyraz twarzy.Wachmistrz mógł uzupełnić swój raport: Zu dem Bericht, Nr 2172, melde ich.- i pisał zamaszyście: - Między innymipodczas mego krzyżowego badania przyznał się, że umie fotografować, anajchętniej fotografuje dworce kolejowe.Aparatu fotograficznego wprawdzieprzy nim nie znaleziono, ale istnieje przypuszczenie, że go gdzieś ukrył i nie nosiprzy sobie dla odwrócenia uwagi, co potwierdza jego własne przyznanie się, żefotografowałby, gdyby miał aparat przy sobie.Wachmistrz, który miał głowę ociężałą po wczorajszym wieczorze, zapalał sięcoraz bardziej do wiadomości o fotografowaniu i pisał dalej: Nie ulega wątpliwości, co wynika z jego własnych zeznań, iż tylko dlatego, żenie posiada aparatu fotograficznego przy sobie, nie mógł fotografować dworcówkolejowych i miejsc ważnych pod względem strategicznym.Pewne jest, że byłbyfotografował, gdyby miał wyżej wzmiankowany przyrząd fotograficzny przysobie i nie ukrywał go.Tylko tej okoliczności, iż aparatu fotograficznego nie miałpod ręką, można zawdzięczać, iż nie znaleziono u niego żadnych fotografii.- Dosyć będzie - rzekł wreszcie i podpisał się.Był ogromnie zadowolony ze swego dzieła i z wielką dumą przeczytał raportfrajtrowi.- Udało mi się - mówił.- Tak się pisze berichty.W nich musi być wszystko.Badanie, proszę pana, to nie taka sobie byle jaka rzecz.Głównie chodzi o to, żebywszystko było ładnie skomponowane.Niech teraz władze otwierają gęby.Proszęprzyprowadzić tego naszego, bo trzeba zrobić z nim koniec.- Więc pan frajter odprowadzi pana teraz do Bezirksgendarmeriekommando.Według przepisów powinien pan dostać kajdanki, ale ponieważ przypuszczam, żez pana przyzwoity człowiek, więc pójdzie pan bez kajdanek.Jestem przekonany,że i w drodze nie będzie pan próbował uciekać.Wachmistrz był wyraznie wzruszony widokiem poczciwej twarzy Szwejka idlatego dodał:- Niech pan nam nie pamięta nic złego.Niech pan go zabierze, panie frajter.Atutaj jest bericht.- Zostańcie, państwo, z Bogiem - rzekł miękko Szwejk.- Dziękuję panu, paniewachmajster, za wszystko, co pan dla mnie uczynił.Jeśli zdarzy się okazja, to dopana napiszę, a gdybym tędy przechodził, to do pana wstąpię.Szwejk wyszedł z frajtrem na szosę i obaj wdali się z sobą w takąprzyjacielską rozmowę, że każdy, kto by ich spotkał, uważałby ich za starychznajomych, którzy, spotkawszy się przypadkowo, idą razem do miasta albo,powiedzmy, do kościoła.175 - Nigdy bym nie przypuszczał - rzekł Szwejk - że taka podróż do Budziejowicpołączona jest z tylu trudnościami.Taka sama historia jak z tym rzeznikiemChaurą z Kobylis, który pewnej nocy dostał się na Morań pod pomnik Palackiegoi do samego rana chodził dokoła niego, bo mu się zdawało, że ten postument,który on ciągle okrążał, jest murem bez końca.Był zrozpaczony, a o świcie byłjuż tak zmęczony, że zaczął wzywać policję: gdy pozbiegali się policjanci, to siępytał, którędy idzie się do Kobylis, bo już pięć godzin idzie wdłuż jakiegoś muru ikońca nie widać.Zabrali go więc z sobą, a on w areszcie wszystko potłukł ipołamał.Frajter nie odpowiedział na to ani słowa i myślał sobie:  Gadaj sobie zdrów.Znowu zaczynasz jakieś bajeczki o Budziejowicach.Przechodzili koło stawu i Szwejk z dużym zainteresowaniem wypytywałfrajtra, czy w okolicy jest dużo kłusowników.- Tutaj kłusownicy jeden w drugiego - odpowiedział frajter.- Dawnegowachmistrza chcieli utopić.Dozorca stawów strzela im w zady szczecinami, ale tonic nie pomaga, bo każdy nosi w spodniach kawał blachy.Frajter rozgadał się o postępie i wynalazkach ludzkich na wszystkie potrzeby,a także o tym, jak jeden oszukuje drugiego.Potem rozwinął teorię, że ta wojnajest wielkim szczęściem dla ludzkości, ponieważ w bitwach ginąć będą nie tylkoludzie porządni, ale także psubraty i hycle.- I tak już za dużo ludzi na świecie - mówił z zastanowieniem - jeden pcha sięna drugiego, a ludzie rozplenili się aż strach.Zbliżali się do zajazdu.- Wiatr dzisiaj dmucha jak wszyscy diabli - rzekł frajter.- Sądzę, że niezaszkodziłoby wypić jednego.Nie mów pan nikomu, że pana prowadzę do Pisku.To tajemnica państwowa.Przed oczyma frajtra zatańczyła instrukcja władz centralnych, dotyczącaludzi podejrzanych oraz obowiązków każdego posterunku żandarmerii: Wyłączyć takowych z obcowania z ludnością miejscową i pilnie przestrzegać,aby przy transportowaniu ich do wyższych instancji nie było okazji doniepotrzebnej gadaniny w okolicy.- Nikt nie powinien wiedzieć, co pan za jeden - mówił dalej frajter.- Coś panzrobił, toś pan zrobił, to nasza sprawa.Nie trzeba szerzyć paniki.W takichczasach wojennych panika jest rzeczą bardzo złą - mówił dalej.- Powie się słówkoi już po całej okolicy niepokój i wzburzenie.Rozumie pan?- No to nie będę szerzył paniki - rzekł Szwejk i postępował zgodnie z tymzapewnieniem, bo gdy szynkarz się z nim rozgadał, on powtarzał z naciskiem:  Amój brat powiada, że za godzinę będziemy w Pisku.- To niby brat pański ma urlop? - zapytał ciekawski szynkarz frajtra, którybez drgnienia powiek zuchwale odpowiedział:- Dziś mu się skończy.- Nabraliśmy faceta - rzekł z uśmiechem do Szwejka, gdy szynkarz oddalił sięna chwilę.- Broń Boże, szerzyć panikę.Czasy mamy wojenne.Wchodząc do zajazdu frajter wyraził się, że nie zaszkodziłoby wypić jednego,ale co do liczby okazał się kiepskim rachmistrzem.Gdy wypił dwunastego,oświadczył z wielką stanowczością, że dowódca rejonu żandarmerii wojskowej176 jest do trzeciej godziny na obiedzie, że więc nie trzeba się śpieszyć, prócz tegozaczyna się zadymka.Gdy się do Pisku zajdzie na czwartą, to czasu będzie ażnadto.Do szóstej sprawę załatwią.I tak pomaszerują już po ciemku, bo pogodadzisiejsza marna.A w ogóle to wszystko jedno: czy się pójdzie teraz, czy pózniej.Pisek przecie nie zając.- Bądzmy kontenci, że siedzimy w ciepłej izbie - dodał w końcu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl