[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.uważaj.uważaj..Głosodbijał się echem i wirował ku ciemności, a James wirował za nim,zmniejszał się do rozmiarów maleńkiej drobiny, a potem maleńkadrobina zniknęła.28.Na Polu AgaraDu-du du du-du, du-du du du-du.Co to było?To było tak znajome.Jak instrument.Klarnet albo flet.Tak zna-jome.Du-du du du-du, du-du du du-du.I tak w kółko.Nie.Nie instrument.Zwierzę.Oczywiście.Ptak.Grzywacz.Grzywacz i jego charakterystyczny monotonny rytm - tak znajomy. Du-du du du-du, du-du du du-du.James leżał przez dłuższą chwilę z zamkniętymi oczami, wsłu-chując się w łagodne, kojące dzwięki.Ptak musi siedzieć na którymśz pobliskich drzew, po prostu siedzieć i śpiewać; takie spokojne,proste życie, śpiewanie pośród drzew.Potem dotarły do niego inne odgłosy: szmer poruszanych wiatremliści na wierzchołkach drzew, szelest zasłon obijających się o ramęokna, świergot innych ptaków, rzeka płynąca do morza, szczekaniepsa w oddali.Czuł też zapachy, zalatujący kurzem zapach pokoju, zmieszany zcierpkim, torfiastym powiewem znad rzeki i delikatną wonią żywicyz lasu, przynoszoną przez czyste, świeże powietrze, które wpadałoprzez otwarte okno i chłodziło mu twarz, a przy dłoni zapach kwia-tów.Otworzył oczy i zobaczył szklany wazon stojący na nocnym sto-liku przy łóżku; był w nim bukiecik polnych kwiatów.James był wswoim pokoiku na strychu w domku wuja Maksa, w pokoiku, którytak dobrze poznał, od kiedy znalazł się w Szkocji.Na ścianie naprze-ciwko był obrazek z jeleniem, tu komoda z dzbankiem świeżej wodyi lampą naftową, tam półka z książkami i porcelanowy kot z odłupa-nym uszkiem.Wszystko takie znajome.Tapeta w róże, jasnoniebieskie drzwi,rząd nagród strzeleckich.Podniósł się na łokciu, ale w głowie mu się zakręciło, a ramię by-ło za słabe, żeby go utrzymać.Padł z powrotem na łóżko i powoliodetchnął głęboko.Czuł ból w płucach i drapanie w gardle.Leżał przez dłuższą chwilę na plecach, wpatrując się w sufit, ob-serwując dwie goniące się i spacerujące do góry nogami muchy.Pochwili - która mogła trwać kilka minut, jak również godzinę - usły-szał kroki na drewnianych schodach, i do pokoju weszła ciocia.Sprawiała wrażenie bardzo zadowolonej na jego widok.- James, kochanie - powiedziała - obudziłeś się.- Tak.Choć dalej czuję się strasznie zmęczony.Nie pamiętam,jak tu wróciłem.Od kiedy leżę w łóżku? I jak się tu znalazłem, i. - Cii.- Charmian położyła palec na ustach i usiadła przy łóżku.- Tyle pytań.- Ale nie rozumiem.Charmian pogładziła go po czole chłodną, suchą dłonią.- Byłeś bardzo chory, James.Omal nie umarłeś.Doktor Walkerprawie stąd nie wychodził.- Chory?- Gorączka, zapalenie płuc i całkowite wyczerpanie.Ale musibyć z ciebie niezły twardziel, bo oto jesteś zdrów jak ryba.- Nie czuję się zdrów jak ryba.- Może nie jak porządny, tłusty karp.- Nie - uśmiechnął się James.- Bardziej jak umęczony węgorz.Charmian odgarnęła niesforny czarny lok, który zawsze spadałJamesowi na twarz.- W porównaniu z tym, jak się czułeś, jesteś teraz okazemzdrowia, możesz mi wierzyć.- Charmian spochmurniała i wyglądałana zmartwioną.- Tak bardzo się martwiliśmy.- Ale ja dalej nie wiem, ile czasu minęło.- Dziesięć dni.Obawiam się, że przegapiłeś Wielkanoc.- Dziesięć dni? - James nie mógł w to uwierzyć.Dziesięć stra-conych dni.- A co ze szkołą? - spytał zaniepokojony.- Tym się nie przejmuj - powiedziała Charmian, kręcąc głową.-Zadzwoniłam do nich i wysłałam list.Są gorsze rzeczy od opuszcze-nia początku semestru.Wrócisz, kiedy wyzdrowiejesz.Zdjęła opatrunek z jego policzka i oczyściła ranę szmatką i brą-zowym płynem, który piekł jego wrażliwą skórę.- Ale co się stało? - powiedział James, spoglądając na jej życz-liwą twarz.- Twój przyjaciel Kelly, ten z rudymi włosami, przybiegł tutaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl