[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nic nie szkodzi.Melissa odwróciła wzrok.Ramp podszedł do mnie, uścisnął mi rękę i rzekł do Melissy: Wiem, co czujesz.ale jesteśmy razem.Musimy współpracować, żeby ją odzyskać.Nawet na niego nie spojrzała. Czego ode mnie chcesz?Oniemiał.Chciał być dobrym ojcem, a ona go zignorowała. Wiem, że Chickering nie jest najinteligentniejszy, nie mam do niego więcej zaufania niż ty.Więc połączmy siły.Na miłość boską, razem jesteśmy w stanie coś przedsięwziąć.Wyciągnął obie ręce i zastygł bez ruchu.Na jego twarzy malowało się nieudawanecierpienie.Chyba, że był lepszym aktorem niż Laurence Olivier. Jak tam sobie chcesz odparła niewzruszenie. Powinniśmy czuwać przy telefonie.Czy coś do picia, doktorze? Kawę, jeśli pan tak miły. Naturalnie.Poszliśmy za nim do tylnego pokoju z oszklonymi drzwiami i belkowanym sufitem.Ogródza oknem, trawniki i kort tenisowy były oświetlone.Basen emanował szafirową poświatą.Ramp chwycił za słuchawkę. Proszę kawę do tylnego pokoju.Trzy filiżanki. Po czym zwrócił się do mnie: Proszę sięrozgościć.Usiadłem w wygodnym krześle.Melissa oparła się o krzesło obok.Ramp stał.Twarz mu stężała.Chwilę pózniej weszła Madeleine i bez słowa postawiła tacę z kawą.Ramp podziękował,odprawił ją i sam napełnił filiżanki.Czarna dla mnie i dla niego, dla Melissy ze śmietanką icukrem.Wzięła do ręki filiżankę, ale nawet nie umoczyła ust.Ramp i ja łyknęliśmy kawy. Zadzwonię jeszcze raz do Malibu rzekł Ramp.Podniósł słuchawkę i wykręcił numer.Odczekał chwilę i nacisnął widełki.Czynił to nadzwyczaj spokojnie, jakby delikatneobchodzenie się z aparatem mogło spodobać się jakiemuś nieznanemu bóstwu, któreodpowiadało za całe zajście. Co jest w Malibu? zapytałem. Nasz.domek letniskowy Giny.Nad samą plażą.Tylko to przyszło mi do głowy. To idiotyczne.Ona nienawidzi wody rzekła Melissa.Ramp znów podniósł słuchawkę, wykręcił numer, odczekał chwilę i wyłączył się.Napiliśmy się kawy.Melissa odstawiła filiżankę. To nie ma sensu.Zanim Ramp zdołał wykrztusić słowo, zadzwonił telefon.Melissa rzuciła się pierwsza. Tak, ale najpierw ja muszę o tym wiedzieć.Tak, do cholery, tylko ja za to odpowiadam.Co! Och, nie to bez sensu.Jakże może być pan pewien? To bez sensu.Nie, mogę sama.Nie,to ty mnie posłuchaj, ty.Otworzyła usta i rzuciła słuchawkę. Wyłączył się. Kto? Chickering! Ten kretyn po prostu się wyłączył! Co mówił?Wciąż patrzyła z niedowierzaniem na telefon. McCloskey, Znalezli go.Był w Los Angeles.Policja go tylko przesłuchała i puściła wolno! Chryste! Ramp wykręcił numer trzęsącymi się palcami.Rozluznił kołnierzyk iuśmiechnął się przepraszająco. Cliff? Mówi Don Ramp.Melissa powiedziała, że.Rozumiem.Wiem.Jest taka.Bardzo mi przykro, ale.Dobrze.Wiem, wiem.Tak, tak. Zmarszczył czoło ipokiwał głową. Jak to było? Aha.aha.Jakże możesz być pewien? To jest skończonybandyta.Tak.Tak, ale.Są przecież jakieś sposoby.Dobrze, tak zrobię.Dziękuję.Będziemyw kontakcie. Przepraszał za odłożenie słuchawki powiedział Ramp do Melissy. Poszukiwania twojejmamy nie ustają, a ty.ty go wciąż obrażasz.Chce, żebyś wiedziała, że robi wszystko, żeby jąznalezć.Oczy Melissy nabiegły łzami. Mieli go i wypuścili.Ramp przytulił ją do siebie.Nie protestowała.Okropnie pobladła.Bezsilna.Zdradzona.Więcej życia jest w twarzach figur woskowych. Na komisariacie wyjaśniono, co robił przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny.Nie byłopodstaw, żeby go choćby tymczasowo aresztować.Musieli go zwolnić.Zgodnie z prawem. Idioci mruknęła. Cholerni idioci! Nie musiał robić tego osobiście, on wynajmujezbirów, żeby za niego wykonywali brudną robotę.Wyrwała się Rampowi, ukryła twarz w dłoniach i wybuchła spazmatycznym płaczem.Rampspojrzał na mnie.Zbliżyłem się do Melissy.Stała odwrócona plecami, przy ścianie.Wyglądała jak dzieckoodbywające karę.Pochlipywała.Ramp przygarbił się.Obaj wiedzieliśmy, że potrzebowała ojca, ale żaden z nas nie pasował do tej roli.W końcu uspokoiła się, lecz wciąż stała pod ścianą. Trudno mieć zaufanie do Chickeringa.Może więc sprowadzić prywatnego detektywa? zaproponowałem. Twojego przyjaciela! zawołała Melissa.Ramp spojrzał na nią ze zdziwieniem.Popatrzyła na mnie i rzekła:Wytłumacz mu. Wczoraj z Melissa uzgodniliśmy, że zatrudnimy detektywa do śledzenia McCloskeya.Mam odpowiedniego człowieka.Zgodził się zająć sprawą.Prawdopodobnie może równieżpomóc w poszukiwaniach pana żony.Jeśli ją odnajdziemy, sprawa McCioskeya wciąż pozostajeaktualna.Naturalnie jestem pewien, że pana adwokaci też kogoś zaproponują. Nie wtrąciła Melissa. Ja chcę twojego przyjaciela.Liczy się czas.Ramp rzucił spojrzenie na Melissę, a potem na mnie. Nie wiem, z czyich usług korzystają moi adwokaci.Nigdy nie mieliśmy takich problemów.Czy ten pański przyjaciel naprawdę jest taki dobry? On już powiedział, że jest dobry.Chcę go i mu zapłacę orzekła Melissa. To nie będzie konieczne.Ja zapłacę. Nie, ja.Ona jest moją matką i będzie, jak mówię.Ramp westchnął. Pomówimy o tym pózniej.Może tymczasem zechciałby pan zadzwonić do swegoznajomego?Znowu odezwał się telefon.Tym razem Ramp był pierwszy. Słucham.Dzień dobry, pani doktor.Niestety, jeszcze nie.Tak, rozumiem.Melissa wycedziła przez zaciśnięte zęby: To jej wina.Gdyby zadzwoniła od razu, wcześniej rozpoczęlibyśmy poszukiwania.Ramp zakrył ucho. Proszę? yle słyszę.Och, to bardzo ładnie z pani strony.Nie, nie ma żadnej potrzeby.Chwileczkę. Zasłonił słuchawkę dłonią i spojrzał na mnie. To Cunningham-Gabney,powiedzieć jej, żeby przyjechała? Czy ma jakieś informacje, które pomogą ustalić miejsce pobytu pani Ramp? Niech pan sam ją o to zapyta. Wręczył mi słuchawkę. Mówi Alex Delaware. A, pan Delaware.Jestem bardzo poruszona dzisiejszym wypadkiem. Czy Melissa i jej matka posprzeczały się? Czemu pani pyta? Rano zadzwoniła do mnie Gina.Była bardzo zaniepokojona, ponieważ Melissa spędziłanoc w towarzystwie jakiegoś chłopca. Bardzo możliwe, ale chyba to mało istotna okoliczność. Doprawdy? Każdy stresogenny czynnik mógł poważnie rozstroić Ginę.Melissa patrzyła mi prosto w oczy. Więc może się spotkamy, żeby przedyskutować wszystkie okoliczności, które mogąwyjaśnić sprawę?Milczenie. Ona tam jest, prawda? Tak. Dobrze, ale pojawiając się tam, tylko sprowokuję ją do wypowiadania inwektyw pod moimadresem.Może raczej pan przyjedzie do mojego biura? W porządku odparłem. Jeśli Melissa się zgodzi. To dziecko zbyt się szarogęsi syknęła. Możliwe, ale nie narzekam na to. Dobrze.Proszę więc ją zapytać.Zakryłem mikrofon słuchawki. Co powiesz na to, żebym się z nią spotkał? W klinice
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Jonathan Renshon Why Leaders Choose War The Psychology of Prevention (2006)
- Jonathan Simon Evaluating and Standardizing Therapeutic Agents, 1890 1950 (2010)
- Jonathan Stroud Bartimaeus Trilogy, Book 1 The Amulet of Samarkand (v3[1].0)
- Reich Christopher Jonathan Ransom 02 Prawo zemsty (2)
- Reich Christopher Jonathan Ransom 01 Kodeks zdrady
- Christopher Reich [Jonathan R Rules of Betrayal (v4.0)
- § Holt Jonathan Carnivia 01 BluŸnierstwo
- Jonathan Carroll A Child Across The Sky
- Podroze Guliwera Swift Jonathan
- Lee Tanith Mroczny taniec
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gryzonikompan.xlx.pl