[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nazywa się Marcus von Da-niken.KierujeSłużbą Analiz i Prewencji, szwajcarskim kontrwywiadem.Jest przekonany, że toty obmyśliłeś spisek.- Ja?- Zasadniczo wszystko sprowadza się do tego, że von Daniken wierzy, iż jesteśmną.- Bo byłem w domu Blitza?- Tak, między innymi.Gdybyś poszedł na policję, spędziłbyś resztę życia zakratkami.Zabicie policjanta byłoby najmniejszym powodem.Wiesz zbyt wiele oThorze.o Dywizji.Mamy przyjaciół, którzy by o to zadbali.W każdym razie,dlatego musiałam zniknąć.Zadecydowałam, że muszę położyć temu kres.Mamsporo krwi na rękach, ale do tej pory nigdy nie splamiła mnie krew niewinnych.- Wiesz, kiedy to się stanie?- Mniej więcej za parę godzin.- W takim razie, co tu robisz?Po raz pierwszy spojrzała mu prosto w oczy.- Wciąż jestem twoją żoną. Wyciągnęła rękę i Jonathan wsunął w nią palce.- Musimy powiedzieć von Danikenowi.Emma popatrzyła na niego, łzy zalśniły w jej oczach.- Obawiam się, że to nie takie proste. 76Urzędnik kontroli paszportowej zuryskiego lotniska Kloten popatrzył na długąkolejkę przybyłych.Samolot przyleciał z Waszyngtonu.Sprawdził wkomputerze, czy są jakieś ostrzeżenia dotyczące pasażerów.Ekran był pusty.Zlustrował pyzate twarze i pokazne brzuchy.Nikogo podejrzanego.- Następny - zawołał.Podszedł wysoki, tęgi mężczyzna i położył paszport na ladzie.Urzędnik jużmiał go przepuścić, ale zmienił zdanie.Otworzył paszport i przeska-nował pasekmagnetyczny.Nazwisko: Leonard Blake.Miejsce zamieszkania: Palm Beach.Data urodzenia: 1 stycznia 1955.- Cel wizyty, panie Blake?- Interesy.Porównał twarz mężczyzny z fotografią.Siwe, krótko ścięte włosy.Opalony.Przystrzyżone wąsy.Drogie okulary słoneczne.Złoty rolex.I dres z poliestru.Kiedy ci Amerykanie nauczą się ubierać?- Jak długo pan zostanie?- Dzień, może dwa.Urzędnik sprawdził w komputerze.Nazwisko Blake nie podniosło alarmu.Kolejny bogaty Amerykanin bez odrobiny gustu.Mocno przybił stempel.- Miłego pobytu.- Danke schon.Urzędnik skrzywił się, słysząc jego akcent.Ręką dał znać kobiecie na czelekolejki.- Następny!Pan Leonard Blake zabrał torby i podszedł do stanowiska wypożyczalnisamochodów, gdzie miał zarezerwowany wóz średniej wielkości.Po wy-pełnieniu papierów udał się do garażu i szybko znalazł auto.Położył torby natylnym siedzeniu i usiadł za kierownicą.Przez chwilę poprawiał lusterka iustawienie fotela.Przez cały czas rozglądał się po parkingu.Panowała tu cisza jak w grobie.Rozpiął bluzę i wyjął pas pogrubiający, który zwiększałjego wagę o prawie dziesięć kilogramów i obwód brzucha o dwadzieściacentymetrów.Położył go z tyłu, zapuścił silnik i wyjechał z garażu.Kierował się na południe, na autostradę.Dwadzieścia minut pózniej był wcentrum miasta.Znalazł parking na Talstrasse i przeszedł dwie przecznice doBahnhofstrasse, słynnej arterii, która wiedzie znad Jeziora Zuryskie-go dogłównej stacji kolejowej.Po drodze minął kilka modnych butików.Chanel.Cartier.Louis Vuitton.Podobno nieruchomości przy długiej na dwa kilometryzuryskiej Bahnhofstrasse są najdroższe na świecie.Ale Leonard Blake nieprzyleciał do Zurychu na zakupy.Poszedł na południe, w kierunku jeziora, potem skręcił w wąską ulicę.Dobrzewykorzystał wiele witryn sklepów, zwalniając na tyle, by w szybach obserwowaćprzechodniów za sobą.Nie widząc powodów do zmartwień, przyspieszył kroku.Zatrzymał się przy trzecim wejściu po prawej stronie.Na barokowychdrewnianych drzwiach wisiała dyskretna tabliczka w wygrawerowanymisplecionymi literami G i B.Litery oznaczały Gessler Bank.Wewnątrz powitał go portier w uniformie.Blake napisał na kartce swojenazwisko i numer konta.Portier odbył ściszoną rozmowę przez telefon.Minęłaminuta i z długiego korytarza wyłonił się pracownik banku.- Dzień dobry, panie Blake - powiedział bezbłędnie po angielsku.-Czymmożemy służyć?- Chciałbym zajrzeć do swojej skrytki depozytowej.- Proszę ze mną.Wsiedli do windy i zjechali trzy piętra poniżej poziomu ulicy.Winda sięotworzyła i pracownik zaprowadził Blake'a do sejfu, którego otwartych drzwistrzegło dwóch uzbrojonych strażników.Blake został wprowadzony doprywatnego pomieszczenia, gdzie dał pracownikowi swój klucz.Minutę pózniejten wrócił z dużą skrytką depozytową.- Proszę zadzwonić, gdy pan skończy.Blake zamknął drzwi.Choć nie było ku temu powodu, przekręcił klucz wzamku, potem zdjął okulary i usiadł.Ostrożności nigdy dość, pomyślał Philip Palumbo, gdy otworzył skrytkę.Wyjął kopertę zawierającą ważne paszporty brazylijskie dla siebie i członkówswojej rodziny, wystawione na nazwisko Perrera.W skrzynce leżały równieżpliki franków szwajcarskich, dolarów amerykańskich i euro.Cała suma wynosiłasto tysięcy dolarów.Pieniądze zostały zarobione legalnie i opodatkowane.Przeznaczone na ucieczkę.Człowiek w jego fachu przysparza sobie poważnychwrogów.Wiedział, że pewnego dnia przyjdą po niego.A kiedy to zrobią, będzie przygotowany.Wyjął dziesięć tysięcydolarów.Mógłby zabrać te pieniądze i zniknąć.Miał kryjówki na całym świecie,gdzie mógłby się ukryć.Odnalezienie go zajęłoby im lata.Wrzucił pieniądze z powrotem do skrzynki.Nie był stworzony do uciekania.Z jego wyliczeń wynikało, że ma trzydzieści sześć godzin na wypełnienie misjii powrót do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl