[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Eden poczuła się bardziej odprężona jak tylko zwiększyła odległość pomiędzysobą, a mężczyznami.Rozejrzała się dookoła.Zauważyła Ivy, która kierowała się w jejstronę, żeby złożyć raport.Ivy patrzyła na nią z dezaprobatą.- To nie było za mądrze pomyślane - zbeształa ją Ivy, w chwili w której Edenzatrzymała się obok niej.Eden popatrzyła na nią.- Co?- Przytulanki z tym wielkim blondynem.- Nic nie zrobiłam! - parsknęła Eden z oburzeniem.- Uścisnęłam Liz.Onzobaczył to i zdecydował się spróbować.To wszystko co się zdarzyło.- Niestety kolonistki nie widziały takich szczegółów.Wystarczająco ciężko jestnam upilnować je, żeby trzymały ręce przy sobie.Ktoś, nie wiem jeszcze kto, doprawiłwazę z ponczem na stole numer cztery i siedem.Eden policzyła w myślach, żeby opanować zdenerwowanie.Zdawała sobie sprawę,że Ivy najprawdopodobniej też jest już na granicy wytrzymałości.Jeżeli świętowaniewyrwie się im spod kontroli naprawdę będą miały problemy.- Ale skonfiskowałaś im ten poncz? Może nikt nie wypił za wiele - dodała znadzieją.Może tak, a może nie.To zależy od tego ile z nich zdecyduje się rozluźnić naprzyjęciu.Nie widzę nic złego w wypiciu drinka czy dwóch, ale jeżeli mężczyźni upiją sięrezultaty mogą być przerażające.Zmartwiona Eden odwróciła się od Ivy i zaczęła wpatrywać się przenikliwie wkolonistki i Xtanian.Zobaczyła przynajmniej dwóch, którzy mieli ten szklisty,uszczęśliwiony wyraz twarzy, ale nie wiedziała czy było to spowodowane tym, że byliotoczeni przez kobiety, czy padli ofiarą kolonistek.Śmiechy kobiet rozlegały się dookoła i stawały się coraz to głośniejsze, a ichzachowanie coraz śmielsze.- Kłopoty na trzeciej godzinie.- Biorę to - powiedziała ponuro Ivy, zabierając ze sobą pół tuzina milicjantekruszyła w stronę grupy.Zamiast podążyć za nią Eden skierowała się do podwyższenia, które ustawionebyło na środku trawnika.Zdecydowała, że kiedy Ivy będzie zajmować sięwinowajczyniami, ona zapewni odrobinę rozproszenia.Pospieszyła się i zdołała wejść napodwyższenie, zanim Ivy i jej milicjantki dotarły do grupy.Chwyciła mikrofon i zaczęłahałasować naciskając przycisk regulacji głośności.Trzask przyciągnął uwagę wszystkich.Wygłosiła krótką mowę witając gości i przypominając wszystkim, że zabronione jestspożywanie alkoholu.Jej przemowa przyciągnęła uwagę wszystkich, podczas kiedysprawiająca kłopoty grupa została otoczona i wyprowadzona.Kiedy skończyła, czuła się zadowolona z siebie, pomachała i zeszła zpodwyższenia.Trar, wyglądając na trochę zażenowanego, czekał na nią przy schodach podium.- Moi bracia są na mnie źli - powiedział cierpko.- Uduszą mnie i zrzucą z murówcytadeli, jeżeli nie odkupię tego, że obraziłem ciebie.Ponieważ skrycie czuję do ciebiegłębokie uczucie, zdecydowałem zaryzykować twój gniew i ponownie spróbowaćzadowolić cię.Eden opadła szczęka, ale zauważyła psotny błysk w jego oczach.- Żartujesz sobie? - zapytała niepewnie.Roześmiał się.- Jestem bardzo poważny.Naprawdę skrycie odczuwam wielkie uczucie.Eden nie mogła nic poradzić, ale roześmiała się i potrząsnęła głową.- Schlebia mi, że tak mało musieli przekonywać cię, żebyś przyszedł ze mnąporozmawiać.Coś zamigotało w jego oczach, ale potem uśmiechnął się od niechcenia,uśmiechem od którego aż skręciło ją z żołądku.- To dlatego, że jesteś taka piękna, że mnie to aż przeraża.- Zdaje się, że Liz nie musiała tłumaczyć ci co oznacza słowo "bajerować" -powiedziała cierpko, ale nic nie mogła poradzić, że bardzo spodobało się jej jegożartowanie.Wyglądał na zaintrygowanego.- A co to znaczy?Eden zastanowiła się, ale uznała, że nie czuje się na siłach tłumaczyć.- Nieważne.Zostałeś tu przysłany, żeby.przemówić w imieniu grupy? - zapytałazaciekawiona zastanawiając się, czy rzeczywiście został przysłany przez pozostałych.Wzruszył ramionami, ale potem roześmiał się.- Vladiv został wybrany ostatnim razem i znaleźliśmy się tutaj.Eden znów uśmiechnęła się w odpowiedzi na jego ton głosu i śmiech, ale uznałacałe to doświadczenie za odrobinę rozpraszające.Poza tym, że osobiście nie byłacałkowicie przekonana, czy naprawdę spodobała mu się, o ile można to tak określić,jednak jej ciekawość była podrażniona.Nie przyszło jej wcześniej do głowy, jakwyglądały od strony praktycznej ich "układy".Zakładała, że porozumienie pomiędzynimi, a ich przyszłą "królową" było aranżowane przez ich królową matkę.Może było takw zwyczaju, ale czy przynajmniej czasami nie musieli rozważyć innego postępowania,dostosowanego do sytuacji?Bez względu na okoliczności, zorientowała się, że nie jest w stanie wyobrazićsobie społeczeństwa, w którym matka decyduje o losie swojego miotu, nieuwzględniwszy ich marzeń.Po komentarzu Liz samodzielnie przeprowadziła trochęposzukiwań odnośnie starych zwyczajów małżeńskich, mając nadzieję, że zrozumietrochę lepiej Xtanian.Odkryła, że zwyczaje towarzyskie obowiązujące w przeszłości naZiemi, były dla niej równie niezrozumiałe, jak te zaobserwowane u Xtanian.Ale kobietyna Ziemi zbuntowały się przeciwko aranżowanym małżeństwom [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl