[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć na razie tylko ono tym wiedział.Gdy podniósł głowę, na twarzy miał uśmiech.- Zrobić ci kąpiel w łóżku? ROZDZIAA 21- Kąpiel w łóżku?Obserwowała bez mrugnięcia okiem, jak idzie do umywalki i wraca z miednicą pełnąciepłej wody i dwiema miękkimi ściereczkami.Postawił wszystko na stoliku, usiadł na brzegułóżka i dotknął czubka jej nosa.- Czy mówiłem ci już kiedyś, co naprawdę myślałem o tobie w tamtą noc w stajni?Potrząsnęła przecząco głową.Cisza panowała w całym domu.Słyszała jego oddech i szelestubrania, gdy się poruszał.- Pomyślałem sobie, że musisz być odważną kobietą.Mało która potrafiłaby się zdobyć naprzyjście do mężczyzny, tak jak ty to zrobiłaś.- Byłeś zaszokowany?- Muszę przyznać, że tak.Dla mnie zawsze byłaś małą Banner, z byle jak zaplecionymiwarkoczykami i poobijanymi kolanami.Nawet w dniu twego ślubu też tak o tobie myślałem.Dopiero tamtej nocy zobaczyłem cię w innym świetle.Stałaś się kobietą.I wiedziałem, że jużnigdy więcej nie będę mógł traktować cię jak dziecko.Przechodziłem męki żyjąc obok ciebie ico dzień na nowo przeżywałem tamtą noc.%7łałowałem.I marzyłem; marzyłem o tym, abywszystko zdarzyło się jeszcze raz.Nachylił się nad nią.Pocałował ją czule, delikatnie, a jednocześnie zaborczo.Jego języksubtelnie penetrował wnętrze jej ust.- Chcę, żeby ci było milej, stąd pomysł kąpieli.- Mam zdjąć koszulę?- Nie.Sam to zrobię.Serce podskoczyło jej do gardła, kiedy zbliżył palce do guzików.Z pewnością to on jezapinał, kiedy była nieprzytomna.Zarumieniła się na tę myśl.Rozpiął koszulę zwinnymi palcami, ale nie zsunął z ramion Banner.W rozpięciu ukazałasię biała skóra; nie dotykał jej.- Nie boli cię nic, gdy siadasz? - spytał.Spróbowała, wtedy on usiadł za nią, powolirozsunął koszulę na jej ramionach i delikatnie ściągnął w dół.Banner wyjęła ręce z szerokichrękawów i tylko delikatna koronka okrywała jeszcze jej piersi.Zanurzył miękkie szmatki w ciepłej wodzie i ostrożnie zaczął myć jej ramiona, plecy.Jedną ręką odsunął jej włosy a drugą umył kark i szyję.- Dobrze?- Cudownie - szepnęła. Zwiększył nacisk, masując jej obolałe od długiego leżenia ciało, potem wziął ręcznik izaczął osuszać jej skórę aż stała się różowa.Nie mógł się powstrzymać i złożył pocałunek napachnącym karku.- Jesteś taka piękna, Banner - szeptał jej do ucha.Jego usta błądziły wokół szyi, spoczęły na chwilę na policzkach, aż odnalazły jej wargi.Głowa dziewczyny opadła mu na ramię - całował ją żarliwie i nie przerywając pocałunku,ułożył ją na poduszce.Jej palce mocno zacisnęły się na koszuli przykrywającej piersi - nie byłto objaw strachu czy wstydu, lecz namiętności.Czuła jego pocałunki w całym ciele; drażniły każdy nerw, pobudzały, rozpalały.Zwiat zjego wszystkimi problemami nagle przestał istnieć.Wydawało się Banner, że znalazła się wjakimś cudownym miejscu, gdzie nieszczęście nie ma wstępu i gdzie istnieją tylko ona i Jake.Zamoczył znowu szmatkę i sunął nią po odkrytej szyi aż do miejsca, które zakrywałmateriał koszuli.- Jesteś doskonała, Banner.Po dokładnym wytarciu szyi podniósł do ust jej dłoń i z wolna całował każdy palec.- Jake! - Nieznana pieszczota wstrząsnęła nią.Wyprostował się.Rozchylił jej zaciśnięte palce przytrzymujące koszulę, skutkiem czegoopadła, obnażając piersi w całej swej okazałości.Widział je w świetle lampy - piękne, jędrne,o delikatnej karnacji skóry.- O Boże, Banner, jesteś cudowna! Nie mogę uwierzyć, że jesteśmy razem.Mam wrażenie,że zaraz ktoś tu wkroczy i zabierze cię.- Nie odejdę stąd, Jake.- Nigdy czegoś podobnego nie przeżywałem z żadną kobietą.Były mi potrzebne jedynie dochwilowej przyjemności, nigdy nie czułem się tak szczęśliwy jak z tobą.Jego dłoń znowu poczęła delikatnie badać jej ciało.Tak jakby szukała miejsca, gdziekoncentrują się jej zmysły.Zadrżała, gdy dotknął piersi.Początkowo muskał palcami ciemnesutki, a potem drażnił je ustami.Opuściła ręce i wplotła palce w jego włosy, czując ich miękkość.- Tak długo czekałem na ciebie, Banner.Lata.Całe życie.- Czy masz ochotę.- Nie tym razem; poczekam aż wyzdrowiejesz.- Pocałował ją.- Chcę tylko trzymać cięramionach przez całą noc.- Tak, tak - zgodziła się bez wahania.Wstał i zgasił lampę.Rozebrał się i nagi położył się obok niej.Przytuliła się do niego ufna i senna, a on otoczył ją ostrożnie ramionami.- Dobranoc, Jake.- Dobranoc, kochanie.O Boże!Zerwał się z łóżka.Klął, nie mogąc trafić nogą w nogawkę spodni.Spojrzał przez okno.Tak, jak myślał - kowboje wjeżdżali na podwórze.W nocy przestało padać.Zza chmurzaczęło wychylać się nieśmiało słońce.Banner siadła na łóżku półprzytomna.Kołdra opadła jej poniżej piersi; była naga,podobnie jak Jake, usiłujący w pośpiechu naciągnąć spodnie.- Co się stało, Jake?- Robotnicy.Przeprawili się przez rzekę.Spojrzał na łóżko ze skłębioną pościelą, na piersi Banner - różowe i ciepłe od snu.- Gdyby zobaczyli, jak spędziliśmy tę noc.- Nie dokończył zdania, wkładając koszulęprzez głowę.Potem szybko włożył skarpetki i buty.Chwycił kołdrę i poduszkę z łóżka ipobiegł do salonu, zamykając za sobą drzwi do sypialni.Rozłożył pościel na kanapie, takjakby tu spał.Podszedł do drzwi w momencie, gdy Jim zawołał:- Czy ktoś jest w domu?Jake, ziewając szeroko, otworzył drzwi.Leniwie drapał się po piersiach, jak gdyby dopieroco się obudził.Nie powinno ich dziwić, że ma nie dopiętą koszulę i rozczochrane włosy.- Nie wrzeszcz tak - upomniał Jima.Patrząc przez ramię w kierunku drzwi sypialni Banner, dał im dość czasu, aby zobaczyli,że spał w salonie.Potem wyszedł na werandę i zamknął za sobą drzwi.- Banner była bardzo chora - wyjaśnił.- Chora? - Randy odezwał się pierwszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl