[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.głupi romans.Tata szarpnął kierownicą, lexus zjechał na pobocze.Samochód za nami za-hamował z piskiem opon i zatrąbił.Potem powoli nas minął.Kierowca rzuciłtacie wściekłe spojrzenie, ale on tego nie zauważył.Zahamował i wysiadł, pod-szedł do moich drzwi, otworzył je, chwycił mnie za ramię z niewiarygodną siłą iwyszarpnął na zewnątrz.Pisnęłam.Spojrzał mi z bliska w twarz, nie wypuszczając mnie z miażdżącego chwy-tu. Posłuchaj no, młoda damo  wycedził przez zaciśnięte zęby. Pora,żebyś coś zrozumiała.Daliśmy ci wszystko, ty cholerna rozpuszczona dziewu-LRT cho, i mam dość. zadrżał, a spomiędzy zębów wytrysnęła mu drobina śliny,która wylądowała na mojej brodzie .dość tego, że niszczysz ludziom życie.Albo się pozbierasz i zaczniesz zachowywać jak należy, albo zostawię cię naśrodku ulicy, szybciej, niż zdołasz powiedzieć:  niewdzięczny bachor", sły-szysz?Oddychałam z trudem, nogi mi drżały, a ramię pulsowało bólem.Mójgniew zniknął; za bardzo się bałam, żeby się wściekać.Przytaknęłam w oszo-łomieniu.Ojciec trochę się odprężył, ale mnie nie puścił.Nadal mówił z tą samą za-ciekłością: Dobrze.Teraz zabiorę cię do Briley, na której  czy ci się to podoba,czy nie  też mi zależy.Lepiej z nią nie zadzieraj.A jeśli uznasz, że nie daszrady się normalnie zachowywać przez jedną zasraną noc, natychmiast odwiozęcię do domu i możesz się pożegnać z myślą o przynależeniu do tej rodziny.Kropka.I nie prowokuj mnie.Srebrny samochód zwolnił i zatrzymał się obok nas, okno od strony pasaże-ra spłynęło w dół.Wyjrzała z niego zaniepokojona kobieta. Wszystko w porządku?!  zawołała.%7ładne z nas się nie poruszyło.Trwaliśmy, mierząc się wzajemnie spojrzeniami.W końcu ojciec odetchnął gwałtownie, rozdymając nozdrza, puścił mojeramiona i podniósł głowę. Tak.W porządku  rzucił, wracając na swoje miejsce.LRT  Proszę pani!  zawołała kobieta. Wszystko dobrze? Mam do kogośzadzwonić?Odwróciłam się ospale, jakby moje ruchy spowalniała woda.Kobieta trzy-mała w dłoni komórkę i spoglądała nerwowo na tatę, który właśnie wsiadał dosamochodu.Miałam ochotę pobiec do niej, wskoczyć na tylne siedzenie jej autai błagać, żeby mnie stąd zabrała.Dokądkolwiek.Ale tylko pokręciłam głową. Nie, dziękuję. Półprzytomnie wygładziłam rękaw koszuli zmiętej odchwytu taty. Na pewno?  spytała kobieta.Jej samochód ruszył powoli naprzód.Skinęłam głową. Tak. No, dobrze. rzuciła niepewnie. Dobranoc.Nie spuszczała ze mnie wzroku, gdy jej auto nabierało przyspieszenia, ażwreszcie zniknęło w ciemnościach.Oparłam się o drzwi, dygocząc.Serce mi łomotało, żołądek podchodził dogardła.Odetchnęłam parę razy, usiłując się uspokoić.Potem wsiadłam.Resztędrogi przebyliśmy w milczeniu.Briley, szczelnie otulona grubym różowym szlafrokiem, czekała na nas wdrzwiach.Spojrzała na mnie, a potem, zaskoczona, na tatę. Co się dzieje?  spytała.LRT Ojciec rzucił kluczyki na stolik i poszedł dalej.Weszłam nieśmiało i po-wiodłam wzrokiem dokoła.To było mieszkanie taty, choć nie widziałam tu żad-nego należącego do niego przedmiotu.Zostawił je w domu.A jednak to wszyst-ko pasowało do mojego ojca.W kącie salonu stał plazmowy telewizor, wokółsporo mebli z czarną skórzaną tapicerką i dwie ogromne biblioteczki pełne ksią-żek.Na stoliku zauważyłam dwa kieliszki z odrobiną czerwonego wina na dnie.Wyobraziłam sobie, jak oboje siedzieli w piżamach i szlafrokach, oglądając Let-termana i trzymając się za ręce, kiedy nagle zadzwonił telefon.Czy Briley robiłatacie wyrzuty, kiedy wychodził? Czy starała się go zatrzymać?Usłyszałam dzwięk otwieranych i zamykanych drzwi lodówki.Stałam jakskamieniała, czując na sobie spojrzenie Briley. Wejdz. Musnęła moje ramię prawie tak, jak tata dotknął jej ramieniaw kancelarii.Ten dotyk ich zdradził. Przyniosę ci piżamę.Poszłam za nią do chłodnej, ciasnej sypialni.Briley powiedziała, żebymusiadła na łóżku, i zaczęła szperać w komodzie. Proszę  odezwała się, wręczając mi rzeczy.Odsunęła się i spojrzała namnie badawczo, opierając ręce na biodrach. To twój ojciec  dodała.Powinien wiedzieć, co się stało.Spuściłam głowę. Może łatwiej ci będzie powiedzieć mnie?  spytała.Nie starała sięprzymilać, co doceniłam.Gdyby spróbowała założyć mi włosy za ucho albo po-głaskać po plecach czy coś w tym stylu, pewnie bym nie wytrzymała.Ale onatylko usiadła obok mnie, opuściwszy ręce, i powtórzyła:  Powiedz mi, a jaLRT powiem jemu.W każdym razie powinien wiedzieć.Nie możesz tu zostać, jeślitego nie wyjaśnisz.Sama zadzwonię do twojej mamy.Opowiedziałam jej wszystko.Słuchała, nie odzywając się ani słowem.Nieuścisnęła mnie, kiedy skończyłam.Wstała, wygładziła szlafrok i powiedziała: Możesz się przebrać w łazience, zaraz po lewej. I wyszła.A potem siedziałam po turecku na skórzanej kanapie, pijąc mleko, które do-stałam od Briley, i słuchając kłótni. Nie można mu tego darować  szeptała Briley w kuchni. Dobrze otym wiesz. Boi się.Zapewne potrafisz to zrozumieć. Tata nie silił się na dyskre-cję. Poza tym nie wysłucha niczego, co mam jej do powiedzenia.To zupełniejasne.Chciałam się cieszyć, że sprowokowałam ich sprzeczkę.%7łe dzięki mnie wszczęśliwym życiu tej idealnej pary powstała rysa.Jakby wyszło jednak na mo-je.Ale nie umiałam.Czułam tylko zmęczenie i odrętwienie.Wstydziłam sięswojej głupoty.Niewiarygodnej głupoty. Ona i tak przeżywa ciężkie chwile, a ten chłopak przecież jej nie zranił.Nawet nie chodzi już do jej liceum.Skończył je  mówił tata. Nie w tym rzecz, Ted.On jej groził.Zmiertelnie ją przeraził.Miał broń. Ale nienaładowaną.Nawet nie wiemy, czy prawdziwą.Poza tym.to nienasza sprawa.Niech jej matka się tym zajmie.Jeśli oczywiście Val jej powie.Skoro Jenny pozwoliła jej wyjść, niech się teraz tym zajmie.LRT  Val potrzebuje rodziców. Nie jesteś jej matką!  ryknął tata.Otworzyłam usta; zrobiło mi się autentycznie żal Briley.Pewnie jakoś zare-agowała, bo po chwili ojciec powiedział ciszej, z powściąganym gniewem: Przepraszam.przepraszam.Wiem, że chcesz, abyśmy byli rodziną, alew tej chwili na to za wcześnie.To ja jestem jej ojcem. Więc się zachowuj jak ojciec. Dobiegła mnie niewyrazna odpowiedz,a potem kroki, ciche szuranie kapci na drewnianej podłodze korytarza i równiedelikatne stuknięcie zamykanych drzwi.Tata westchnął.Usłyszałam jego kroki.Wszedł do salonu. Rano odwiozę cię do domu  odezwał się opanowanym głosem. Coz dziewczyną, u której miałaś nocować? Nie sądzisz, że zadzwoni do twojejmatki? Zawiadomiłam ją, że mi niedobrze i że prosiłam, abyś po mnie przyje-chał.Ojciec skinął głową. Słuchaj  zaczął, pocierając czoło  jako prawnik radzę, żebyś zgłosi-ła policji, że ten chłopak ci groził.Przekonaj się, co powiedzą.W ten sposóbprzynajmniej umieszczą to w aktach.- Zastanowię się.LRT  Dobrze się zastanów. Ojciec milczał przez chwilę. I musisz po-wiedzieć matce. Wiem  przyznałam, ale w duchu obiecałam sobie, że tego nie zrobię.Ta impreza to Dakota Południowa mamy.Poza tym tata miał rację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl