[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maluch błyskawicznie wtulił w niegotwarz.Zupełnie przypadkowo zdobyłem niepowtarzalny materiałzdjęciowy.Zamiast was idących i roześmianych w kadrzeuchwyciłem moment, gdy chwytasz tamtego malca.Koncepcjawiejącego nacjonalistycznymi nastrojami artykułu o obcych nanaszej wyspie legła w gruzach, bo niespodziewanie zdobyłemwspaniały materiał o tajemniczej nieznajomej, ratującej życie miej-scowemu chłopcu.Następnego dnia szczęście dopisało mi jeszczeraz.Zobaczyłem was na promie płynącym do Splitu.Zauważyłemcię od razu.Trudno było cię nie zauważyć.Tym razem mogłemprzyjrzeć ci się dokładniej.- Przerwał na chwilę, jakby zastanawiałsię nad tym, czy może sobie pozwolić na ten luksus szczerości.Pochwili zaczął mówić dalej obojętnie, beznamiętnie, spokojnie.Dziwnie niespójne zjawisko. Idealna dziewczyna na okładkęmagazynu dla facetów", pomyślałem wtedy o tobie mimo woli.Byłaś wyzywająca i drażniąca, ale nie wulgarna, przyciągającawzrok, absorbująca wszystkie zmysły, a zarazem niewinna, budzącaopiekuńcze instynkty.Kobieta.Dziewczyna.Dziecko.Dziwne,niespotykane połączenie, którego nie da się do końca opisaćsłowami, ale obok którego nie można przejść obojętnie, którego niemożna zapomnieć.Wszystko z osobna jakby zwyczajne, ale łączącesię w niepowtarzalną całość: długie włosy miedzianego kolorurozsypujące się na opalonych ramionach, kontrastujące z bieląkoronkowej bluzki, kapelusz z szerokim rondem chroniący twarzprzed natarczywymi promieniami przedpołudniowego słońca,zadumana twarz anioła.Gdybym wierzył jeszcze w anioły,przemknęło mi przez myśl.Miałem tytuł dla swojego artykułu: Gdybym wierzył w anioły".Byłem pewny, że ten tytuł kupią wszyscy, że na długo pozostanie w pamięciczytelników naszej gazety.Siedziałaś zamyślona, zapatrzona w dal.Nie rozmawialiście tego dnia za wiele.Siedzieliście obok siebie,więcej milcząc, niż rozmawiając, wpatrzeni w linię brzegu, wpowoli zbliżające się zabudowania Splitu.W pewnej chwilipoprosiłaś go o coś.Wstał z uśmiechem, podszedł do baru,słyszałem, jak zamawia ci coś do picia, mówiąc po chorwacku.Mówił w naszym języku płynnie, ale z wyraznym obcym akcentem.Wykorzystałem ten moment, żeby na chwilę usiąść naprzeciwciebie.Chciałem ci powiedzieć, że mam te zdjęcia z poprzedniegodnia, że jestem dziennikarzem, że chciałbym to opisać.Mówiłem poangielsku, słuchałaś jakby nieobecna, przytakiwałaś odruchowo.Wydawało mi się wtedy, że mnie nie rozumiesz, chociaż dzieńwcześniej płynnie rozmawiałaś w tym języku.Spytałem, czy mogęzrobić ci zdjęcie.Zgodziłaś się, ale gdy podniosłem aparat,usłyszałem wyraznie: Pomóż mi, proszę, jakoś tak dziwnie się czuję. twój głosbył cichy, zlewał się z pracą silnika, krzykiem mew, poszumemwiatru.W pierwszej chwili miałem wrażenie, że się przesłyszałem. Co pani mówi? - spytałem zdziwiony.-Pomóż mi, proszę.- powtórzyłaś jeszcze raz.Tym razemusłyszałem to już wyraznie, nie mogłem mieć żadnych wątpliwości.- Nie wiem, co się ze mną dzieje.Tak strasznie boli mnie głowa,cały świat wiruje wokół mnie.Jest mi niedobrze, słabo. Może zawołam. Pomóż mi. nie dałaś mi dokończyć.Zobaczyłemzbliżającego się do nas twojego towarzyszapodróży.Wstałem, ustępując mu miejsca.Przywitałaś gouśmiechem, jakby nie było tej naszej krótkiej rozmowy, jakbyśnagle o niej zapomniała.Wypiłaś duszkiem całą szklankę soku,zaczęłaś opowiadać coś wesoło, znowu się śmiałaś.Miałem dziwnewrażenie, że to  pomóż" nie było do mnie, że to ty jakby przez chwilę utraciłaś kontakt z rzeczywistością, żetak naprawdę to  pomóż" kierowane było do tamtego faceta.Obejrzałem zrobione przed chwilą zdjęcie.Szkoda, że nie wierzęjuż w żadne anioły, pomyślałem.Nigdy nie pojawił się w naszejgazecie tamten, napisany przez mnie wcześniej, skrajnienacjonalistyczny artykuł.Jego miejsce zajęła opowieść onieznajomej cudzoziemce.Luka nabijał się ze mnie, że pewnie jużczas zapomnieć o Marii.Gdy wróciłem z podróży służbowej doKosowa, Davor wezwał mnie do siebie.- Szpital zwrócił się do nas z prośbą.Mają u siebie jakąścudzoziemkę.Poszukują jakichkolwiek jej znajomych, przyjaciół,rodziny.- Ma mnie to zainteresować? - spytałem zaskoczony.- Poprośinnych.Przecież wiesz, że nie przepadam za obcymi.- To trochę inna sprawa - Davor nie dawał za wygraną.- Dla mnie nie ma w tym temacie  innych spraw".Nie ma o czymmówić, nie pracuję w tym dziale - burknąłem coraz bardziejrozdrażniony.- %7ładnych kącików rzeczy znalezionych, żadnychzagubionych zwierząt i przedmiotów, żadnych złamanych serc,żadnych afer towarzyskich, żadnych zdradzonych i porzuconych iżadnych porad matrymonialnych.Odkąd rozstałem się z Marią, nieinteresują mnie już tego typu tematy.Petrovic patrzył na mnie jakoś dziwnie.- Nie i jeszcze raz nie! - powtórzyłem dobitnie.- Obiecałeś mi tona piśmie, kiedy ściągałeś mnie do swojej gazety.- Obiecałem, fakt, ale to trochę wyjątkowa sprawa - Davorprzerwał mi gwałtownie.- Wątpię! Uwaga, uwaga, czy zna ktoś panią z tego zdjęcia?Nadmiar słońca i słonej wody wywołał u niej zaburzenia pamięci.- Przerwałem nagle w pół zdania.Na biurku przede mnąwylądowało twoje zdjęcie.- Dokładnie przeglądam materiały zdjęciowe do naszychartykułów.- Davor ciągnął dalej, jakby nie słyszał ostatnie- go zdania. Ja już widziałem tę dziewczynę.To bohaterkatwojego artykułu sprzed paru tygodni.To ta cudzoziemka, którauratowała chłopca. Gdybym wierzył w anioły", czyż nie takzatytułowałeś swój artykuł? Teraz ta nieprzytomna dziewczynawalczy od paru tygodni o życie na oddziale reanimacyjnymmiejscowego szpitala w Splicie.Na zdjęciu byłaś ty - blada, wychudzona.Nie mogłem uwierzyć.Przed oczyma ciągle jeszcze miałem tamtą uśmiechniętą, szczęśliwądziewczynę w porcie, tamtą tajemniczą nieznajomą na promie.- Niemożliwe - starałem się mówić obojętnie.- To pewnie jeden ztych twoich głupich żartów.Często miewasz dziwaczne poczuciehumoru.- Tym razem to nie żart.- Co się w takim razie stało? - próbowałem mówić spokojnie.- Nie wiem za wiele - Petrovic uśmiechnął się triumfalnie. Tozadanie dla ciebie.Zmieniasz zdanie? Bierzesz to czy mamzaproponować komuś innemu?- Mów!- Na razie nie wiadomo prawie nic.- Davor przyglądał mi sięuważnie, jakby nadal się zastanawiał, na ile jestem gotów kupić tentemat.- Nieprzytomną dziewczynę znalazł jakiś turystadziewiętnastego czerwca tuż za bramą prowadzącą od zachodniejstrony na teren pałacu Dioklecjana.Nie znaleziono przy niejżadnych dokumentów.Przewieziono ją karetką reanimacyjną doszpitala.Na izbie przyjęć badający ją lekarz ustalił stopieńnieprzytomności na pięć w skali Glasgow.Mimo podjętegonatychmiast intensywnego leczenia stan dziewczyny z minuty naminutę się pogarszał.Pojawiły się zaburzenia oddychania,zadecydowano o intubacji.Od paru dni oddycha samodzielnie.Nieprzytomna jest jednak nadal.Szpital zwrócił się do nas z prośbąo opublikowanie jej zdjęcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl