[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kazałeś ją szpiegować?- Kazałem ją obserwować.Myślisz, \e powierzyłbym bezpieczeństwo mojej córkiślepemu losowi? Albo nawet twoim niewątpliwie sprawnym rękom? Ju\ ci mówiłem,dlaczego cię potrzebowałem.Musisz jednak pamiętać, \e bezpieczeństwa Brie będę strzegłwszelkimi dostępnymi środkami.- Armand przesunął dłońmi po zmęczonej twarzy, po razpierwszy okazując napięcie.- Zamknij drzwi, proszę, i zostań.Ju\ pora, \ebyś się dowiedziałwięcej, ni\ ci dotąd wyjawiłem.Mę\czyzna powinien ufać instynktowi.Dzięki niemu mo\e \yć lub zginąć,skonstatował Reeve, po czym cichutko zamknął drzwi i wrócił do biurka.- Jaką grę prowadzisz, Armandzie?- Taką, która zapewni pokój mojemu krajowi, mojemu narodowi.Taką, która - z bo\ąpomocą - pomo\e mi odzyskać moje dziecko, całe i zdrowe.Taką, która doprowadzi doukarania tych, którzy chcieli wszystko zepsuć.- Wziął do ręki gładki kamień.- Czeka ichsurowa kara - wyszeptał, ściskając go w dłoni.Przyrzekł to ukochanej, utraconej \onie. - Wiesz, kto ją porwał.- Głos Reeve'a był spokojny, lecz on sam nadal był zły.- Całyczas wiedziałeś.- Wiem o jednej osobie, drugą podejrzewam.- Dłoń Armanda rozchyliła się izamknęła z powrotem.- Ty te\ masz pewne podejrzenia.Jestem w pełni świadom, \ezbadałeś sprawę, przestudiowałeś fakty i wysunąłeś własne hipotezy.Niczego innego się niespodziewałem.A jednak nie podejrzewałem, \e swoimi spostrze\eniami będziesz się dzielił zGabriellą.- Nie mam do tego prawa?- Jestem jej ojcem, ale przede wszystkim władcą, który rządzi.Ja nadaję i odbieramprawa.- W głosie księcia zabrzmiał stalowy ton.Reeve nie od dziś podziwiał twardość jegocharakteru.- Wykorzystałeś ją - rzucił.- Ty tak\e - szybko zripostował Armand.- Inni te\.Sprawa jest zbyt zło\ona, \eby jąsprowadzać do uprowadzenia mojej córki.Porwano Jej Wysokość Gabriellę de Cordina.Działania, jakie podjąłem, były jedynie następstwem tego faktu.- Dlaczego mnie wezwałeś?- Bo mogłem ci zaufać.Bo wiedziałem, \e nie wytrzymasz długo na uboczu.śebędziesz rozmyślał, przyswajał i ewentualnie zadziałasz.Nie zamierzałem pozwolić ci nadziałanie, dopóki nie nadejdzie odpowiedni moment.Właśnie nadchodzi.- Dlaczego, do diabła, trzymasz ją w niewiedzy? - wybuchnął Reeve.- Nie wiesz, jakcierpi?- Naprawdę myślisz, \e nie wiem?Ksią\ę poczerwieniał z gniewu.W młodości znany był z porywczego charakteru.Nachwilę stracił ćwiczoną przez lata umiejętność panowania nad sobą.- To moje dziecko.Moja pierworodna córka.Trzymałem ją za ręce, kiedy uczyła sięchodzić, siedziałem przy łó\ku, gdy le\ała zmo\ona wysoką gorączką, razem płakaliśmy nadgrobem jej matki.Sztywnym krokiem podszedł do okna i cię\ko oparł się o parapet.- Robię to, co muszę - rzekł z westchnieniem.- Co wcale nie znaczy, \e ją mniejkocham.Tym razem Reeve nie miał cienia wątpliwości co do szczerości słów księcia.- Powinieneś więc jej to uświadomić.- A dlaczego sam jej nie powiedziałeś, jakie masz podejrzenia? - Ona potrzebuje czasu, \eby.- zaczął Reeve, lecz ksią\ę nie pozwolił mu dokończyćzdania.- Właśnie! Dlatego jedyne, co mogę zrobić, to dać jej czas.Doktor Kijinski uwa\a, \ejeśli Gabriella dowie się prawdy, zanim będzie gotowa ją usłyszeć, zrozumieć izaakceptować, szok mo\e wywołać powa\ne załamanie nerwowe.Wówczas jej umysł mo\ena zawsze wymazać wszelkie wspomnienia.- Ona zaczyna sobie coś przypominać.- Naciskasz odpowiedni guzik i umysł reaguje.- Armand nadal obracał w palcachbiały kamień.- Jesteś wykształconym człowiekiem, pewne rzeczy nie powinny cię dziwić.Ona mo\e się załamać, jeśli teraz powiem jej wszystko, co wiem lub podejrzewam.Jakoojciec troszczący się o córkę muszę poczekać.Jako władca Cordiny mam swoje sposoby nauzyskiwanie potrzebnych mi informacji.Słusznie się domyślasz; wiem, kto ją uprowadził idlaczego.W oczach księcia pojawił się dziki ognik.Błysk, który znają tylko myśliwy i jegoofiara.- Ale jeszcze nie pora - powtórzył i pokiwał głową.- Jeśli chcę ich dostać, muszępoczekać.Ktoś, kto tak jak ty łapał szpiegów, doskonale rozumie takie strategie.Niezaprzeczaj - dodał, zanim Reeve zdą\ył się odezwać.- Dobrze wiem, jaką pracęwykonywałeś.- Byłem gliniarzem.- Nie tylko - skwitował Armand - ale nie mówmy o tym.Sam rozumiesz, \e jakowładca muszę mieć niezbite dowody, \eby kogoś oskar\yć.Nie mogę okazać słabości ojca naoślep walczącego o dziecko; muszę być sędzią dą\ącym do sprawiedliwości.Niektórzy zmoich bliskich współpracowników uwa\ają, \e ze względu na stanowisko nie dostrzegamkrętactw, łapówkarstwa i fałszu, które kryją się pod cukierkową fasadą mojego księstwa.Idobrze, \e tak uwa\ają.Niektórzy sądzą, \e teraz, kiedy ju\ odzyskałem Gabriellę, nie będędochodził motywów uprowadzenia.Porywacze \ądali uwolnienia pewnych więzniów:wszyscy, poza jednym, stanowili przykrywkę.Chodziło tylko o jednego: o Deboque'a.Nazwisko nie było Reeve'owi obce.Pracując w policji, nieraz je słyszał.Deboque byłzdolnym biznesmenem, który zajmował się handlem narkotykami, kobietami i bronią.Kontrolował wszystko - od rynku farmaceutyków po materiały wybuchowe, dostarczane naj-bardziej wpływowym organizacjom terrorystycznym. Jego dobra passa urwała się, gdy po trwającym trzy lata śledztwie zdołanozdemaskować nielegalną działalność i osadzić go w więzieniu.Co nie przeszkodziło mu nadalcałkiem sprawnie kierować organizacją.- Myślisz, \e Deboque stoi za tym wszystkim? - zapytał Reeve w zamyśleniu.- Deboque kazał uprowadzić Gabriellę - odparł Armand.- Musimy jedynieudowodnić, kto działał w jego imieniu.- Ty wiesz, kto? - zapytał domyślnie Reeve.Odzyskał wreszcie trzezwość spojrzenia.śeby móc oskar\yć któregoś z bliskich współpracowników, ksią\ę musiałby posiadaćniepodwa\alne dowody jego winy.Jedynie starannie przygotowana akcja mogłaby po-wstrzymać machinacje polityczne, które rozpoczął.- Czy Deboque mo\e z celi pociągać za sznurki?- On w ka\dym razie jest przekonany, \e tak - odparł Armand.- Ja sądzę, \e przypomocy tego - wskazał na termos - pokrzy\owanie mu szyków nie powinno być trudne.-Zerknął na Reeve'a.- Jak ju\ mówiłem, wiem, gdzie Gabriella spędziła ostatnią noc.- U mnie.- Jesteś synem mojego starego przyjaciela, człowiekiem, którego darzę szacunkiem.Trudno mi jednak zachować spokój, mimo \e wiem, i\ to ona przyszła do ciebie.Jest dorosłąkobietą, a jednak.- Zamilkł na moment.- Powiedz mi, co do niej czujesz.Tym razem pytamjako ojciec.- Kocham ją - odparł Reeve bez wahania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl