[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Coś ty tu przywlokła? To ma być odtrutka? Po co ci ten bimber? - wrzeszczał.Kobieta uspokoiła go gestem ręki i wyjaśniła:- Uspokój się.Nie otrułam was.Nie sądzisz chyba, że posunęłabym się do czegośtakiego? Dodałam jedynie odrobinę kamfory do sera.Kamfora jest słodka jak miód, więc niemogliście niczego wyczuć.W większych ilościach może być śmiertelna, na szczęście wiem,ile trzeba, żeby wywołać tylko drgawki na kilka minut.Za godzinkę dojdziecie do siebie.Przepraszam, że doprowadziłam was do takiego stanu, ale nie wiedziałam, co robić.Niebyłam pewna, czy rzeczywiście mamy tu zdrajcę, i na szybko wymyśliłam coś takiego.Cóż.niestety moje przypuszczenia się sprawdziły.Tak jak obiecała żona porucznika, po kilkudziesięciu minutach wszyscy uczestnicywieczorku poetyckiego doszli do siebie.Po drgawkach nie zostało ani śladu, po dobrejatmosferze z początku jednak również.Usiedli na tych samych miejscach co wcześniej, alenikt nie chciał rozpocząć rozmowy na jedyny temat, który mieli teraz do przedyskutowania.Zdekonspirowana blondynka została posadzona na krześle; wyglądała na przerażoną, ale teżzdeterminowaną, jej oczy stawały się coraz większe i bardziej szkliste z każdą minutą.Ztwarzy zebranych wyczytywała odrazę i nienawiść.Nie miała już nadziei na to, że odstąpią odrealizacji swojego planu.Nawet zrezygnowała z próby przekonywania ich do tego.Spuściłagłowę i czekała już tylko na swój koniec.Jeden z mężczyzn postanowił wreszcie przerwać ciszę, wstał, wyjął kawałek brudnejszmaty z ust zdrajczyni i spytał:- Obiecujesz opuścić miasto i zamieszkać w lesie? Nie wrócisz tu nigdy i nigdy niezamieszkasz w żadnym innym mieście.Będziesz unikać ludzi, a już pod żadnym pozorem niewolno ci z nikim rozmawiać.Takie są warunki.Blada twarz blondynki nabrała rumieńców.Była tak zaskoczona, że dłuższą chwilę niezdołała wypowiedzieć ani słowa.Kiedy już doszła do siebie, wypowiedziała jedynie krótkie:- Tak!%7łona porucznika zareagowała na propozycję swojego kolegi z nie mniejszymzaskoczeniem niż zdrajczyni.Kręciła głową, a kiedy blondynka się odezwała, gestem rękidała jej do zrozumienia, by się nie odzywała.Ze złością zabrała mężczyznie knebel i zatkałana powrót pulchne usta związanej kobiety.Mężczyzna, jak się zaraz okazało, był jedynym, który postanowił darować życieblondynce.Więcej się nie sprzeciwiał woli większości.Usiadł i czekał, aż ktoś wreszcie cośzrobi, bo właśnie to czekanie było dla niego, a pewnie i dla reszty, najgorsze.Nie miało to jednak nastąpić zbyt szybko.%7łona porucznika postanowiła skomentowaćwpierw całą sytuację.- Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że ona jest jednym z tych, którym mamypomagać - mówiła jak prawdziwy polityk.- Wiem, że omamiono ją obietnicą kuracji dla całejrodziny i znęcono wizją wspaniałego, długiego życia bez głodu i chorób.Rozumiem, że wielupostąpiłoby tak samo na jej miejscu, naprawdę to rozumiem.Musimy jednak zrobić to, cokonieczne, niezależnie od tego, co myślimy o jej sytuacji.Nawet jeżeli szczerze zapewnia nasteraz, że odejdzie i nikt jej nigdy nie znajdzie, to jestem pewna, że kiedyś zmieni zdanie.Wróci, bo tęsknota za najbliższymi będzie silniejsza niż przysięga.A kiedy zobaczy znów ichból i niedolę, zapragnie im pomóc, być może tak jak teraz.Nie możemy pozwolić na to, żebychodziła po tym świecie, jeśli w ogóle myślimy o powodzeniu naszej misji.To jest jedynewyjście i jestem przekonana, że wszyscy tutaj zgadzamy się co do tego w głębi serca.Zebrani kiwali tylko smutno głowami.Kobieta powiedziała to, co sami bali sięwypowiedzieć na głos.Ona zaś mówiła dalej:- Rozlew krwi to ostateczność i dotąd nigdy nie musieliśmy stosować takich metod.Ale wszystko się zmieniło.Musicie być przygotowani na to, że będzie coraz gorzej i jeszczewiele rzeczy zmieni się na gorsze.- No tak, teraz po okolicy będą się kręcić tabuny żołnierzy - odezwał się jakiśmężczyzna, pierwszy raz nawiązując do aktualnej sytuacji w miasteczku.Dotąd nie mielijeszcze możliwości o tym porozmawiać.- Słyszałem, że trzystu ma przyjechać na poszukiwania - dodał ktoś inny.- Mają tubyć już w poniedziałek.- Przecież wystarczy, że ktoś piśnie słowo, a przerobią nas wszystkich na fiolki.-Kobieta w czerwonej sukience znów wyglądała, jakby miała zaraz dostać drgawek.Ponury nastrój udzielił się wszystkim.Nikt nie dopuszczał do siebie myśli, byzakończyć działalność rebeliancką, lecz w tonie mówiących dało się usłyszeć niepewność idelikatną nutkę zwątpienia.Znów zaczęli mówić wszyscy naraz.- Akurat teraz, kiedy musimy szukać Barbarzyńcy, ktoś będzie patrzył nam na ręce.- %7łebyśmy mieli jakiś ślad, najmniejszy chociaż.- Nie mamy nic, ani Barbarzyńcy, ani Profesora, ani Bękarta.Co gorsza, nie wiemynawet, czy choćby jeden z nich jeszcze żyje.- Nie pozostaje nam nic innego jak szukać ich i jednocześnie walczyć o dostęp dolaboratorium Centrali.Bo to jest nasz główny cel.Technologia, którą oni posiadają,pozwoliłaby na leczenia większości ludzi na wyspie a może nawet na wyleczenie wszystkich.To jest nasz główny cel.- Dobra! Ale co robimy ostatecznie z tą bidulką? - zapytała wreszcie j edna z kobiet,głośniej niż pozostali, i skinęła głową w kierunku związanej blondynki.- Ma ktoś jakiś plan?%7łona porucznika spojrzała po twarzach zebranych, a widząc, że nikt nie kwapi się doodpowiedzi, ponownie zabrała głos.- Musimy ustalić wersję wydarzeń z dzisiejszego wieczoru, której będziemy siętrzymać choćby nie wiem co.Po pierwsze, wieczorek odbył się jak zwykle, i rozeszliśmy siędo domów o tej samej godzinie co zazwyczaj.Nikt z nas nie mieszka blisko tej kobiety, więcbędzie zupełnie oczywiste, że wracała do domu sama.Musimy też ustalić, co się działopodczas spotkania, w jakiej kolejności przedstawialiśmy swoje dokonania literackie.Oczywiście przeczytamy je pózniej, żeby w razie czego móc coś opowiedzieć o twórczościkolegów.Musimy dowieść, że to spotkanie było typowym wieczorkiem poetyckim, jak każdepoprzednie.Zrozumieliście?Zebrani pokiwali głowami, ale nic nie mówili.Czekali na dalsze instrukcje.- Dobrze.Teraz kilka spraw do ciebie.- %7łona porucznika zwróciła się do zdrajczyni.Wyjęła jej knebel z ust i uklękła naprzeciw niej.Zanim jednak padły pytania, długopatrzyła jej prosto w oczy.- Przyszłaś pieszo? - zapytała po krępującej chwili ciszy.- Tak.- Blondynka odpowiedziała od razu.- Wiesz, że musimy to zrobić.Rozumiesz to?- Rozumiem.- Nie jest to łatwa decyzja, lecz jedyna, jaką możemy w tej sytuacji podjąć.- Przestań już gadać i wpakuj mi kulkę w łeb.Skończ te ceregiele.- Tym razemzareagowała agresją, choć jej spojrzenie wyrażało wciąż obojętność.- Najpierw musisz się napić.- %7łona porucznika nie zamierzała rezygnować ze swojegoplanu.Od tych szczegółów zależało bezpieczeństwo jej i jej towarzyszy.- Po co? Za chwilę umrę.Po co mam pić to świństwo?- Albo wypijesz dobrowolnie tyle, ile zdołasz, albo wmusimy w ciebie sporą dawkę.- Wypiję - zgodziła się blondynka szeptem.- Mam tylko jedną prośbę.- Jaką?- Nikt z mojej rodziny nie wie, że na was donosiłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Kosidowski Zenon Gdy slońce bylo bogiem
- § Kedzierski Marek Do domu bylo daleko
- Tymieniecki Bohdan Na imię jej było Lily
- artur.schopenhauer. .dialektyka.erystyczna.(osloskop.net)
- 28
- Zahn Timothy Gwiezdne wojny Ręka Thrawna 02 Wizja przyszłoÂści
- Pursuit 6 Pleasure Extraordinaire 3 Liv Bennett
- Cookson Catherine Wieczerza z ziół ( tom 1)
- Vicki Pettersson Sign of the Zodiac 03 The Touch of Twilight
- 038 Pan Samochodzik i WILHELM GUSTLOFF
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anieski.keep.pl