[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czy byłaś kiedyś na służbie, Kate?- Nie, nigdy, dziecko, nie w tym znaczeniu.Byłam zawszewolna.Do szesnastego roku życia pracowałam w warsztaciestolarskim ojca.Wtedy właśnie warsztat się spalił i to gozrujnowało.Potem wyszłam za mąż za Daveya, który terminowału ojca.Po śmierci ojca razem z matką sprowadziłyśmy się tu, dotej chaty, gdzie matka przyszła na świat.Opuściła ją, wychodzącza mąż.Mieszkam tu, jak widzisz, cały czas od tamtej pory.- Czy twoja matka znała się na ziołach?- Tak, i jej matka, a jeszcze dawniej babka.Skoro przytym jesteśmy, pora nazbierać dziewanny.Znasz to ziele- znajdziesz je w rowie na brzegu lasu.Wez ten koszyk i nieprzepuść też żadnej pokrzywie.57 Mary Ellen wzięła koszyk z rąk Kate i uśmiechnęła się:- O, tak, gotowa jestem zbierać dla ciebie choćby i pokrzywy,bo przepadam za słodkościami, które robisz z kwiatów, a mójtata uwielbia twoje lekarstwa.- Nie on jeden.Ale powiem ci coś, Mary Ellen.Każdy,kto przyjdzie do mnie tej zimy po leki, będzie musiał za niepłacić.Nie będę już ich rozdawała darmo, tylko twojemu taciei mamie.Wielu ludzi przychodzi do mnie z daleka po pomoc,a płacą mi najwyżej pensa, kiedy cukier kosztuje dwa razywięcej.No, uciekaj już, dość tego paplania, bo nie zdążyszdo domu na kolację.A co wtedy będzie? Przybiegnie do mnietwój ojciec, żądając wyjaśnienia, czemu zatrzymałam cię takdługo.- On nigdy by na ciebie nie krzyczał, Kate.I wie, że nicmi się nie stanie, kiedy jestem u ciebie.Poza tym - westchnęła- to już ostatni raz.- Rzeczywiście, ostatni raz! Idzże sobie.Mówisz jak starababa - masz głowę o wiele starszą niż ciało.Zawsze tak było,panienko.No, uciekaj już.- Przepędziła Mary Ellen z izbygestem, którym przepędzała kurczaki.Trzepnęła fartuchem,a Mary Ellen przyłączyła się do zabawy i uciekła, naśladującgdakanie.Zwolniła jednak kroku przed miejscem, gdzie ścieżka dlakoni rozdwajała się: jedna, kręta, pięła się stromo w górękamieniołomu, druga stopniowo wznosiła się do góry, leczomijała las, który znacznie zgęstniał przez ostatnie pięć lat- młode drzewka rozrosły się, a poszycie porosło gęsto ongiśpuste miejsca.Wiedząc, że po ziele dziewanny musi zawrócić drogą kołochaty Stubbsa, zdecydowała, że rzuci najpierw okiem nabagno, by sprawdzić, czy nie rosną na nim jakieś spóznionepierwiosnki.Odpędziła myśl, że ojciec surowo zabronił jejzbliżać się do bagna od czasu, kiedy wpadła w nie po kolana.Dobrze, że było to na samym brzegu.Gdyby wpadła w niekrok dalej, z pewnością utonęłaby.To się zdarzyło, kiedymiała siedem lat.Lecz do tej pory ojciec czasami ją ostrzegał:- Jeśli wybierzesz się tamtędy ścieżką dla koni, panienko,radzę ci trzymać się z dala od bagna.- Wprawdzie zdarzałosię to tylko wtedy, kiedy lato było mokre.Teraz dokuczała58 spiekota - strumienie wyschły, a nawet woda w zbiornikuLangley opadła dużo poniżej zwykłego poziomu.Przedarła się przez niskie chaszcze, przekroczyła zwalony konar i weszła na wąską ścieżkę, która ongiś biegławzdłuż drogi dla koni.Po lewej stronie miała już wyschnięte bagno, które rozciągało się na niewielkiej powierzchni.Bujna roślinność teraz całkiem wyschła, błoto w niektórychmiejscach popękało i rzut oka wystarczył, żeby wiedzieć, żenie ma tu żadnych kwiatów.Zamiast tego uwagę jej przykuło coś, co wyglądało jak rączka torby wystająca z zeschniętego błota.Z natury ciekawska, natychmiast uklękła na zeschniętej nakamień ziemi i pochyliwszy się, dotknęła półkolistego kształtu.Poczuła, że jest twardy jak drewno.Wzięłaby go za spadłągałązkę, gdyby nie zobaczyła, że kawałek tego przedmiotubył czarny, w miejscu gdzie odpadło zeń zeschłe błoto.Brzegtej czerni okolony był miedzią, stalą czy innym metalem.Złapała teraz rączkę mocno i poczęła ją ciągnąć, przypuszczała bowiem, że było pod nią coś jeszcze.Zapomniała na chwilę, że ma na sobie niedzielną sukienkę,położyła się na brzegu i wyciągnąwszy obie ręce, chwyciłarączkę z całej siły.Mocując się, próbowała poruszać nią nawszystkie strony.Zeschnięte błoto nieco ustąpiło i do jej uszudobiegł cichy bulgot.Nie ustępowała, a kiedy błoto odpadłozupełnie, jej oczom ukazała się rzecz, której częścią była owawystająca rączka.Przerwała i ze zdumieniem patrzyła nawierzch skórzanej torby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl