[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była takskonfundowana, że nie potrafiła zebrać myśli.Miała zamknięteoczy.Otworzyła je powolutku i zobaczyła, że Władca Nocy jąobserwuje, składając pocałunki na jej skroni, policzku, wkąciku ust.A potem znów nakrył wargami jej usta, a onawtuliła się w jego ramiona.Cudownie było na nią patrzeć.Wszystkie jej uczuciaodmalowały się w tych pełnych wyrazu oczach.Oczach takzielonych, jak głębokie jeziorka chłodnej wody.Z łatwościąodczytał w nich zaskoczenie, potem chęć stawienia oporu, apózniej budzące się pożądanie.Jeszcze nigdy nie doświadczyłczegoś takiego.Diabeł, który w nim siedział, nakłaniał go do dalszychpocałunków, aż oboje stracili rozsądek.Musiał przywołać całąsiłę woli, by to przerwać.42 Kiedy w końcu uniósł głowę, Bethany gwałtowniezaczerpnęła powietrza.W głowie jej się kręciło.Byłaoszołomiona, ale zdecydowana zachować godność.- Nie miałeś prawa.Zbił ją z tropu, przyznając słuszność.- Najmniejszego.Choć jej serce waliło jak młotem, zdołała wyrwać się zzaklętego kręgu objęć Władcy Nocy.W zielonych oczach dostrzegł gniew.I coś jeszcze.Choćzaprzeczyłaby temu, głowę by dał, że widział w nich budzącąsię namiętność.Namiętność, która wydawała się czekać, ażprzywoła ją do życia jego pocałunek.W tym momencie zdał sobie sprawę, że wcześniej czypózniej będzie musiał ją znów pocałować.Bo chciał być tym,który doprowadzi tę namiętność do nieuniknionego finału.- Wprawdzie nie zamierzam odejść, zanim nie uwolnięgości od ich kosztowności, ale zapewniam cię, że tobie nic niegrozi, Bethany.Po prostu zostań tu, w ogrodzie, póki nieodjadę.Zanim zdobyła się na odpowiedz, już szedł szybkimikrokami przez ciemność w kierunku świateł i śmiechu.Po kilku sekundach odzyskała panowanie nad sobą.Wówczas, uświadamiając sobie, że w środku jest dziadek,zaczęła biec.Kiedy dotarła do otwartych drzwi, było już za pózno.Naodgłos wystrzału zebrani wpadli w panikę.Kobiety szlochały.Niektóre, w tym Edwina i jej matka, już zdążyły zemdleć.Mężczyzni skupili się w rogu salonu, a rozbójnik obchodziłgości po kolei, konfiskując złoto i biżuterię.Gdy podszedł do Geoffreya Lamberta, starszy pan chwyciłświecznik i wymachiwał nim jak mieczem.Na ten widok stojąca w progu Bethany zawołała:- Nie, dziadku!43 Na dzwięk jej głosu rozbójnik zwrócił się ku drzwiom, poczym odwrócił się ponownie, w samą porę, by spostrzec, jakstarszy pan gwałtownie zamachnął się świecznikiem.Uchyliłsię, a następnie zszedł mu z drogi.- Podziwiam pańską odwagę, sir - powiedział tymswoim przenikliwym szeptem.- Jak pana godność?- Kapitan Geoffrey Lambert.- Lambert.A ta dzika kotka to pańska wnuczka?Geoffrey uśmiechnął się mimo woli.- Tak.Właśnie tak.- Widać, że oboje jesteście ulepieni z tej samej gliny,sir.- Skłonił się nisko, po czym odwrócił się i poszedł kudrzwiom, w progu przystanął, by oznajmić:- Władca Nocy dziękuje wam za waszą hojność.Na oczach zaskoczonego tłumu uniósł dłoń Bethany dowarg, a po chwili znikł w ciemnościach.ROZDZIAA TRZECI- Cała wieś mówi o wczorajszym podwieczorku uEdwiny.- Pani Coffey obeszła stół, nalewając herbatę.- Gdybym był młodszy.- mruknął Geoffrey.- Byłeś wspaniały, dziadku.- Bethany zwróciła się dopozostałych domowników.- Dziadek jako jedyny w całymtowarzystwie próbował powstrzymać złodzieja.Jeśli sobieprzypominasz, dziadku, Władca Nocy pogratulował ci odwagi.Winnie rozpromieniła się.- Jakie to szlachetne z twojej strony, Geoffreyu.Starszy pan uśmiechnął się i nakrył jej dłoń swoją.Pani Coffey oznajmiła:44 - Pokojówka Edwiny powiedziała naszej Libby, że onnawet pocałował cię w rękę.Bethany spłonęła rumieńcem.Gdyby wiedzieli, co zaszłow ogrodzie tuż przed napadem, byliby zszokowani.Prawdęmówiąc, wciąż jeszcze była skonsternowana swoim własnymzachowaniem.Długo w noc, kiedy już wszyscy poszli spać,leżała bezsennie, przetrawiając każde słowo, każdą minutę.Wkońcu doszła do wniosku, że chwilowo odebrało jej zdrowyrozsądek.Co innego mogłoby tłumaczyć jej zachowanie?Zapomniała o wszystkim, czego nauczyła się na kolanach swejsurowej niani.Pozwoliła zwykłemu rozbójnikowi na takąpoufałość.Prawdę mówiąc, nawet jej się to podobało.- Jesteś dziś wyjątkowo cicha.- Darcy zerknęła nasiostrę.- Czy to dlatego, że ten wyrzutek skompromitował cięna oczach przyjaciół?Zanim Bethany zdołała odpowiedzieć, rozległo siępukanie do drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl