[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Filozofienie są neutralne wobec swojej genezy, nie sąideami bezosobowymi, a nasz stosunek afek-tywny do nich bywa pospolicie związany zsympatiami i antypatiami do osób lub środo-wisk, w których powstały.Wolno mi powie-dzieć, że mam sympatię do pewnych filozofówi antypatię do innych  sympatię do Erazma,do Leibniza, do Fichtego, antypatię do Lutra,do Berkeleya, do Heideggera, do Marcela.Mówiąc tyle, nie wyrażam żadnego stosunkuafirmacji czy negacji rzeczowej wobec doktry-ny, jakkolwiek trudno zaprzeczyć, że naszemyślenie filozoficzne znajduje się pod ogrom-ną presją owej afektywnej aury, jaka z naj-rozmaitszych powodów otacza w naszychoczach myśli innych.Najogólniej mógłbympowiedzieć, że cenię w doktrynach filozoficz-nych elementy o charakterze nieco satanicz-nym  odwagę, inteligencję, wyobraznię.Niecenię budujących intencji, nie cenię zdrowegorozsądku, nie cenię pragnienia dostarczeniapociechy duchowej odbiorcom.100 Sympatie te i antypatie są zaangażowane zpewnością w moim stosunku wobec filozofiikatolickiej.Stosunek ten jest ponad wszelkąwątpliwość związany z antypatią wobec religiiw ogólności, a chociaż wiadomo mi, w jakisposób filozofowie katoliccy  w szczególno-ści tomiści  przeprowadzają odróżnieniemiędzy filozofią a dogmatem, to jednak ja nieczuję się tymi odróżnieniami związany.Wmojej niechęci do religii chrześcijańskiej mo-tywy natury moralnej są ważniejsze aniżelisytuacja argumentacyjna tej religii.Jest toniechęć do moralnego zniewolenia, które reli-gia ta w sobie zawiera; wiara w absolut, prze-ciwko któremu nigdy i w żadnych warunkachniepodobna się zbuntować.Jest to równieżniechęć do fałszywych pocieszeń; każda reli-gia jest dla mnie podszyta strachem przeduznaniem autentycznej sytuacji człowieka wświecie.Jest to również niechęć do okrucień-stwa: na przykład przypuszczenie, że możeistnieć świat, gdzie szczęście doskonałe pew-nej grupy ludzi może współistnieć z maksy-malnym nieszczęściem innych, że więc Bógmoże część ludzi zmuszać do tego, aby sięczuli doskonale szczęśliwi, chociaż wiedzą, żeinni, choćby najbliżsi im ludzie, znajdują sięna dnie nieszczęścia  a niebo i piekło natym polega; innymi słowy  w wyobraznikatolickiej nie piekło jest dla mnie świadec-twem największego okrucieństwa, ale niebo szczęśliwi zbawieni, których błogości niemoże poruszyć los potępionych.Ale oprócz tych powodów banalnych, któ-rych mnożyć nie warto, a które związane są znajogólniejszymi osobliwościami myślenia101 religijnego, przyznaję się do pewnych antypa-tii bardziej szczególnych wobec filozofii kato-lickiej, a zwłaszcza wobec jej wersjitomistycznej i w ogóle wszelkich tendencjiracjonalizujących.Próby filozofii, która mia-łaby być z założenia racjonalizacją wiary, wy-dają mi się tylko niefortunne i jałowe.Ostatecznie wszystkie te fragmenty religii, wktórych filozofowie katoliccy próbują prze-prowadzać dowody, nie są swoiście katolickie;to, co swoiste pod względem dogmatycznymdla tej właśnie religii, leży faktycznie pozafilozofią katolicką i ogłoszone jest jako revela-tum, a nie revelabile.Upatruję w praktycefilozofii katolickiej z tej racji pewną nieprzy-jemną dwuznaczność: dowodzi się jakobypewnych zasad wiary, stwarzając wrażenie,jakby dowodziło się czegoś specyficznie wy-różniającego właśnie katolicki obraz świata,podczas gdy przedmiot dowodów z regułyobejmuje pewne wierzenia najogólniejsze,bynajmniej dla tej właśnie religii nie swoiste.Ale przyznaję, że wszystkie te próby racjonali-zacji stały się dla mnie czymś przerażająconudnym i jałowym: przez wieki powtarzane sąróżne wersje tych samych dowodów, które niedowodzą niczego.Nie oburza mnie ani mnienie irytuje irracjonalność wiary; nudzą mnie iniecierpliwią próby budowania fałszywychfasad racjonalizujących.Przestałem już czy-tywać literaturę tomistyczną, nie sposób słu-chać wiecznie tych samych i tak samonieudolnych prób racjonalizacji.Nic tam,proszę państwa, z niczego nie wynika: nigdyBóg nie  wyniknie z żadnego ruchu, z żadne-go życia, z żadnej konieczności natury czy102 przypadkowości natury  mogą być tylkodalsze wieki daremnego oczekiwania na ge-niusza, który by wreszcie dowiódł czegoś,czego dowieść niepodobna.A jednak wyobrażam sobie pewien rodzaj fi-lozofii katolickiej, do którego miałbym sympa-tię; sympatię w znaczeniu, o którymmówiłem, a więc nie akces rzeczowy, ale pew-nego rodzaju życzliwe zrozumienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl