[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pomyślał sobie Jacuś: "Miły Boże, gdybym to ja mógł garść jedną albo drugą posłać ojcu imatusi, braciom i siostrom, żeby sobie pola przykupili albo chudoby" - ale wiedział o tym, żejego szczęście takie było, iż mu się z nikim dzielić nim nie godziło, bo zaraz by wszystkoprzepadło."Mój miły Boże! - rzekł sobie w duchu - co ja mam się o kogo troszczyć albo konieczniepomagać; czy to oni rozumu i rąk nie mają? Niechaj każdy sobie idzie i szuka kwiatu, a dajeradę jak może, aby mnie dobrze było".I tak żył sobie Jacuś dalej, wymyślając coraz to co nowego na zabawę.Więc budował coraz nowe pałace, ogród przerabiał, konie siwe mieniał na kasztanowe, a karena bułane, posprowadzał dziwów z końca świata, stroił się w złoto i drogie kamienie, do stołumu przywozili przysmaki zza morza, aż w końcu sprzykrzyło się wszystko.Więc po85 pulpetach jadł surową rzepę, a po jarząbkach schab wieprzowy i kartofle, a i to się przejadło,bo głodu nigdy nie znał.Najgorzej z tym było, że nie miał co robić, bo mu nie wypadało ani siekiery wziąć, ani grabi irydla.Nudzić się poczynał wściekle, a na to innej rady nie znał, tylko ludzi męczyć, to murobiło jaką taką rozrywkę, a i ta w końcu się uprzykrzyła.Upłynął tak rok jeden i drugi - wszystko miał, czego dusza zapragnęła, a szczęście to mu sięwydawało czasem tak głupie, że mu życie brzydło.Najwięcej go teraz gnębiła tęsknica do wioski swojej, do chaty i rodziców, żeby ich choćzobaczyć, choć dowiedzieć się, co się z nimi tam dzieje.Matkę kochał bardzo, a jak jąwspominał, serce mu się ściskało.Jednego dnia zebrało mu się na odwagę wielką - i siadłszy do powozu pomyślał, aby sięznalazł we wsi przed chatą rodziców.Natychmiast ruszyły konie, leciały jak wicher i nie opatrzył się, gdy zatrzymał się przedznanym mu dobrze podwórkiem.Jacusiowi łzy się z oczu puściły.Wszystko to było takie, jak porzucił przed kilku latami, ale postarzałe, a po tychwspaniałościach, do których nawykł, jeszcze mu się nędzniejszym wydawało.%7łłób stary przystudni, pieniek, na którym drewka rąbał, wrotka od dziedzińca, dach porosły mchem, drabinaprzy nim.stały jak wczoraj.A ludzie?Z chaty wychyliła się stara, przygarbiona niewiasta, w zasmolonej koszuli, z obawąspoglądając na powóz, który się przed chatą zatrzymał.Jacuś wysiadł; pierwszy spotykający go w podwórku był.stary Burek, jeszcze chudszy, niżbył niegdyś, z sierścią najeżoną.Szczekał na niego zajadle, przysiadając na tyle i ani myślałpoznać.Jacuś postąpił ku chacie, w progu jej wsparta o uszak drzwi stała matka wlepiając wniego oczy, ale i ta nie zdawała się w nim swojego rodzonego domyślać.Jacusiowi serce biło wzruszeniem wielkim.- Matuś - zawołał - ta toć ja, wasz Jacek!Na głos ten drgnęła staruszka, oczy zaczerwienione od dymu i płaczu skierowała ku niemu istała oniemiała.Potrząsnęła potem głową.- Jacuś? Wolne żarty, jaśnie panie! Tamtego już na świecie nie ma.Gdyby żył, toćby przecieprzez lat tyle do biednych rodziców się zgłosił, a gdyby jak wy we wszystko opływał, z głodunie dałby im umrzeć.Pokiwała głową i uśmiechnęła się szydersko.- Gdzie tam! Gdzie tam! - rzekła.- Jacuś mój miał serce poczciwe i nie chciałby nawetszczęścia, którym by się nie mógł podzielić ze swoimi.Zasromał się mocno Jacuś, oczy spuścił.Kieszenie miał pełniusieńkie złota - ale co rękąsięgnął, żeby garść jego rzucić w fartuch matce, to strach go brał wszystko razem utracić.Istał tak, stał upokorzony, zawstydzony, a starucha na niego spoglądała.Poza nią zbierało się rodzeństwo, pokazała się głowa ojca.Jacusiowi serce miękło, ale jakspojrzał na swój powóz, konie, ludzi, a pomyślał o pałacu, znowu twardniało - i czuł, że kwiatpaproci leżał na nim jak pancerz żelazny.Odwrócił się od starej matki nie mówiąc słowa,nie patrząc, i wolnym krokiem poszedł, słysząc tylko za sobą wściekle ujadającego Burka.Siadł do powozu i kazał jechać na powrót do raju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl