[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Myślę, że dasz radę być na tej dyskotece i jutro po południu przejść się do Kojarskich,Młody.Chyba każdemu przydadzą się nadgodziny, więc nie narzekajcie tak strasznie.Janusz, tysprawdz kierowców pekaesów.Trzeba popytać, czy ktoś wiózł zakonnicę.Może uda ci sięporozmawiać z kierowcą tego autobusu, który zatrzymuje się przy głównej szosie o siódmejczterdzieści.Dobrze by było potwierdzić, że właśnie w ten sposób tu przyjechała.Możezapamiętał zakonnicę.Poza tym porozmawiaj z kierowcą autobusu, który przyjeżdża do nas przezlas o dziesiątej piętnaście.O tej porze siostra Monika musiała już tam leżeć.Kiedy mijał tomiejsce, powinien był ją zauważyć.Jeżeli jej nie było, nasz przedział czasowy zmniejsza siędo piętnastu minut! Ja z kolei zajmę się wątkiem warszawskim i spróbuję dowiedzieć się więcejo przeszłości zakonnicy.Zabieramy się do pracy.Bartek Rosół obudził się nagle z niespokojnego snu.Leżał przez chwilę bez ruchu.Czuł sięskacowany.Niepotrzebnie tyle wczoraj wypił, ale inaczej przecież nie wypadało.Wyszedłbyna mięczaka.Poza tym chciał zapomnieć, a uchlanie się w trupa wydawało się najlepszymsposobem.Teraz, jakby ból głowy nie wystarczał, nadal czuł się obolały po wczorajszej bójcez przybocznymi Ziętara.Spróbował wstać, ale go zemdliło.Zrezygnował.Najlepiej będzie jeszcze chwilę odpocząć.Spojrzał na zegar wiszący naprzeciwko łóżka.Wskazówki przesuwały się powoli.Skupił wzrokna tarczy.Była dwunasta w południe.Ojciec go nie obudził.Może uznał, że da mu się wyspać.Sąprzecież ferie.Ale bardziej prawdopodobne było, pomyślał chłopak, że wolał tego po prostu nierobić.Na wszelki wypadek.Bartek miał wrażenie, że aż za łatwo wypracował sobie respekt, o którym tak dużo mówilikoledzy.Ojciec się go zwyczajnie bał.Jaki pożytek z takiego rodzica, przebiegło mu przez myśl.Ojciec, który boi się syna.Nie powinno tak być, zdecydował chłopak, zamykając ponownie oczy.Właściwie to Rosół z tymi swoimi żałosnymi wąsami był pośmiewiskiem całej wsi.Ewkaz kolei puszczała się na lewo i prawo.Ktoś musiał coś zrobić, żeby ich nazwisko się liczyłow Lipowie.W tej sytuacji padło na Bartka.Do pewnego czasu dobrze mu nawet szło, ale terazczuł się pokonany.Zawiódł.Mógł chlać litrami, jak ojciec, ale i tak nie wymaże tego, co zrobił.A może raczej tego, czego nie zrobił.Myśli pędziły po obolałej głowie z zawrotną prędkością.Nie nadążał za nimi.Drzwi pokoju uchyliły się powoli.Bartek niechętnie otworzył oczy.W szparze pojawiła sięgłowa Ewki.Zauważył, że pofarbowała włosy.W naturalnym odcieniu wyglądała lepiej,zdecydował w duchu, próbując wydostać się z kłębowiska niechcianych myśli. Zpisz?  zapytała cichutko, jakby mimo wszystko nie chciała go obudzić.Wsunęła się zwinnie do pokoju przez szparę w uchylonych drzwiach. A co ty tu robisz? Nie poszłaś na podryw? Ferie się marnują.Chciał, żeby jego ton zabrzmiał szyderczo, ale był zbyt zmęczony.W rezultacie wyszłoraczej żałośnie.Siostra nie wykorzystała jednak okazji, żeby z niego zakpić.Wydawała sięprzygaszona.Materac zakołysał się nieprzyjemnie, kiedy usiadła obok niego na łóżku.Znowuzrobiło mu się niedobrze. Bartek&  zaczęła Ewka niepewnie. Tęsknisz czasem za mamą?Zdziwił się, że zaczęła o tym mówić.Właściwie nigdy przedtem nie rozmawiali o mamie.Próbował kilka razy, ale Ewka twierdziła, że jej w ogóle nie pamięta.Podejrzewał, że kłamała.Onpamiętał doskonale. Spojrzał na siostrę zaskoczony.Wszystko w jej postawie było inne niż zazwyczaj.Naglestała się zwykłą piętnastolatką.W różowej koszuli nocnej wyglądała nawet na młodszą.Bartekpoczuł nagłą chęć, by ją przytulić.Pierdoły, skarcił się w duchu. To jak? Tęsknisz?Milczał.Nie miał teraz ochoty rozmawiać o mamie.Za pózno.Teraz to był już rozdziałzamknięty.Nie było jej i już.Trzeba było sobie radzić samemu.Nawet mając ojca, który byłtotalnie posrany. Bartek& przejechałeś tę starą?  szepnęła Ewka. Tę zakonnicę.Myślał, że się przesłyszał. Ewka, co ty pierdolisz? Julka mówiła, że cię widziała i powiedziała Ziętarowi.On ci to zrobił?  wskazałana jego podbite oko. Boli? Nie chce mi się teraz gadać, okej? Głowa mnie napierdala i chce mi się rzygać. Odpowiedz!  krzyknęła siostra. Przejechałeś zakonnicę czy nie? Chcę wiedzieć!Chcę wiedzieć, czy mój brat jest mordercą!Wydawało się, że jej głos wierci mu dziurę w czaszce.Bartek uniósł się lekko na łokciu. Nie przejechałem starej.Wystarczy ci?  warknął. Teraz zostaw mnie w spokoju.W jego głosie brzmiała pewność, ale w rzeczywistości czuł się brudny.Cały czas miałprzed oczami leżącą na ziemi zakonnicę.Wszędzie dookoła krew.Widział dokładnie każdą, nawetnajmniejszą kroplę.Wydawało mu się, że kobieta jeszcze się rusza, kiedy ściskał w ręce garśćbanknotów.Czy mógł jej jeszcze pomóc? Czy mógł jej jeszcze pomóc? Czy mógł jej jeszcze pomóc?Pierdoły, powtórzył w myślach.Stara już nie żyła.Na pewno! Czy aby na pewno?Pozwolił jej umrzeć za pięćset złotych? Pytania kłębiły mu się w głowie.Nie był pewien, czychce znać na nie odpowiedz.Jedz już! Zabieraj stąd samochód, albo nie dostaniesz pieniędzy.Rozkaz nadal obijał się po obolałej czaszce Bartka.Słowa zostaną tam chyba na zawsze.Nigdy ichnie wymaże.Wepchnął pieniądze do kieszeni i odjechał, zostawiając zabitą w chmurze jejwłasnej krwi. To kto?  naciskała siostra. Kto ją przejechał, skoro nie ty? Skąd mam niby wiedzieć?Przyglądała mu się z uporem.Chyba wyczuła wahanie w jego głosie. Dobrze wiesz, kto to zrobił!  upierała się Ewka. Wiem, kiedy kłamiesz.Znam ciędoskonale! Ja tylko zawiozłem samochód do Brodnicy.Nie przejechałem starej  powtórzyłjeszcze raz Bartek, jakby sam siebie upewniał.W końcu to nie on ją zabił.Już nie żyła, kiedydostał pieniądze.Już nie żyła! Nic nie mógł dla niej zrobić. Dostałem za to hajs, i tyle.Pięćsetzeta.Niezły zarobek.Aatwy szmal. Kto ci dał? Nie jestem kapusiem.Ewka kiwnęła głową, jakby zrozumiała, że brat nie zdradzi jej więcej. Masz trochę towaru?  zapytała z nadzieją. Nie mam.Zresztą jesteś na to za młoda.Spierdalaj.Wyszła, trzaskając drzwiami.Opadł na posłanie i zakrył uszy poduszką.Jedz już! Zabierajstąd samochód, albo nie dostaniesz pieniędzy.Słyszał to cały czas.Czy mógł jej jeszcze pomóc? ROZDZIAA 10Warszawa 1951Marianna miała wrażenie, że niewyobrażalny ból trwa już od wielu, wielu godzin.Krzyczała, ale to nie pomagało.Krótkie okresy przerwy nie przynosiły wcale oczekiwanej ulgi.Starała się myśleć o tym, co będzie potem, o radości, która ją czeka, ale nie mogła.Terazniejszośćzwyciężała nad obietnicami przyszłości.Cierpienie było zbyt wielkie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl