[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.wziąć można; jakoż widać ich niemało postronriieżyjących^ Miasto %ussa w.Azji mad Morzeni Białym:''0Sfflar-mara], dawna stolica ceearzów tureckich przed odeBraniemStambułu, napełniona jest tymi filozofami, którzy dla zu-pełnej wolności, unikając przed oczynTa wiernych Alkorano-wi, idą tam.podług swego własnego systemu życie przepę-dzać" u.Było to Jednak miasto nie tylko filozofów i pustel-ników, ale rówmel kupców, rzemieślników, drobnych wy-twórców, sławne między innymi z wyrobu dywanów i ko-bierców, miasto ludne i gwarne, na którego wąskich uflczkacjh:spotkać można było przedstawicieli wszystkich niemal naro-dowości, zamieszkujących państwo ottomańskie.Centrum dzisiejszej Bursy jest oddalone niespełna 20 kmod wybrzeży Morza Mar mar a.Południowo-wschodnią część33-Dzieje pięknej Bitynkimiasta wspina się na stoki dość wysokiego pasma górskiego,zwanego Ulu Daglari; najbliższy i najwyższy zarazem szczyt,Uludag, ma 2543 m.W starożytności nazywano tę górę Olim-pem, chociaż nie miała nic wspólnego z mityczną siedzibąbogów helleńskich.Boscamp, który posługiwał się chętnie(zresztą jak wszyscy jego współcześni) porównaniami i okreś-leniami zaczerpniętymi z kultury antycznej, podkreślał póz-niej z upodobaniem charakterystyczny zbieg okoliczności:oto wychowanka jego Urodziła się na stokach samego Olimpu,niemal u stóp Zeusa i Afrodyty.Warto zresztą dodać, że sta-rożytna nazwa prowincji, na obszarze której leżała przedwiekami Bursa - Bitynii - posłużyła również Boscainpowijako przenośne określenie narodowości Zofii; nazywał ją"młodą" lub "piękną Bitynką", a miano to zachowaliśmyw tytule niniejszej książki.Podmiejskie osiedla Bursy ciągnęły się aż nad brzegi Mo-rza Marmara, gdzie leżał niewielki port, zwany ówcześnieprzez Greków Moundagna (dzisiaj po turecku Madanya).Tu-taj właśnie - dnia 12 stycznia 1760 rokuu - przyszła na świat nasza bohaterka.Ojciec jej, imieniem Konstanty (zna-my zresztą jego imię tylko z tak zwanego otczestwa, używa-nego potem przez Zofię w Rosji: Sofia Konstantinowna), byłhandlarzem bydła; wśród dalszych krewnych znajdowali sięmarynarze, przewoznicy, rzemieślnicy i kramarze, co dowo-dzi, że była to rodzina plebejska i raczej uboga, jak dzisiajbyśmy to określili - drobnomieszczańska.Matka Dudu upewniała ministra, że już w wieku kilku latZofia wyróżniała się wśród chłopców i dziewcząt miasteczkaswoją odwagą i fizyczną sprawnością."Zabawy chłopięcebyły szczególnie ponętne dla naszej Dudu; najczęściej prze-ścigała ona, chłopców w jezdzie konnej na oklep, we wdrapy-waniu, się Ba drzewa i skały góry Olimp, w pływaniu, a na-wet w kierowaniu na burzliwych wodach Propontydy kai-kiem, czyli rodzajem miejscowej gondoli, w pływaniu nagrzbiecie,, nurkowaniu, wdrapywaniu się jak kot na czubekdrzewa i chodzeniu po jego gałęziach jak wiewjórka" ".Opa-lona, rozchełstana, bosa, biegała w skromnej s]|kienczynie pozakątkach Moundagny, uciekając zapewne nieraz z domu naparadni, aby błądzić w gromadzie rówieśników po ulicachodległej o kilkanaście! kilometrów Bursy.Nie wiemy,: czyBoscamp odwiedził kiedykolwiek to miasto, ale jeżeli :na-wet nigdy go nie oglądał, f o przerzuciwszy w "wej biblio-tece parę dzieł podróżniczych, opisujących uroki północnejAnatolii, mógł łatwo wyobrazić sobie scenerię dziecięcychzabaw Dudu."Brussa jest rozległa i gęsto zaludniona, aleuliczki jej są wąskie, nawet jak na miasto azjatyckie.Wieledomów przytyka do zbocza góry, tak że z górnych pięterwchodzi się od razu do ogrodów.Liczą tutaj aż siedemdzie-siąt meczetów, ale w większości są one zaniedbane lub zruj-nowane.[.] W niewielkiej odległości od miasta, u stóp góryOlimp, znajdują się ciepłe kąpieliska w liczbie siedmiu, któ-rych zródła kryją się we wnętrzu góry, znacznie niżej niż te,które dalej się wznoszą"".W tych właśnie strumieniachkąpała się mała Dudu i nad ich brzegami sypiała latemw skleconych przez chłopców szałasach.Ale najatrakcyjniejsze były chyba dla niej długie wycieczkiw gromadzie rówieśników na stoki wielkiej, gęstym lasemporośniętej góry Olimp.W kilka lat pózniej tym samym szla-kiem podążał pastor Dallaway, kapelan i lekarz ambasadyangielskiej w Stambule, z którego wspomnień parokrotniejuż korzystaliśmy.Przytoczymy jego wrażenia, aby lepiejscharakteryzować rodzinne okolice Zofii."Nazajutrz rano zaczęliśmy wspinać się na górę Olimp, cojest jednym z najtrudniejszych przedsięwzięć, o jakie możnasię pokusić.Jest to masyw wysokogórski o obwodzie około40 mil [angielskich], którego szczyty wspierają się jeden nadrugim i nie tworzą jednolitego systemu; można go podzielićna trzy regiony.Pierwszy i najniższy obfituje w drzewa mor-wowe i wszelkie rodzaje krzewów.Potem wstępuje się w laskasztanowy i na położoną wysoko równinę, która jest jedynąwyniosłością widoczną z podnóża szczytu.W tych właśniegajach urządzano podobno w starożytności orgie na cześćHylasa, Heraklesowego ulubieńca, podczas których mieszkań-cy biegali po lesie, udając, że go szukają.[.] Przebywszyjeszcze milę czy dwie znalezliśmy się w lesie sosnowym [.], na koniec wstąpiliśmy na płaskowzgórze, pokryte skałamiz granitu, marmuru i wapienia, wygładzonymi przez czasi niesłychanie gejato obrośniętymi przez jałowce".Wędrowcyspotykali po drodze stada, pędzone przez tureckich pasterzy,którzy na kilka miesięcy wyprawiali się zazwyczaj że swymbydłem w wyżynne lasy.Potem przez czas jakiś szli skrajemgłębokiej doliny czy wręcz przepaści; ze stoków Olimpuotwłtoftł się wspaniały widok na całą okolicę; z dala widocz-ny byt feny szczyt pochodzenia najwidoczniej wulkanicznego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl