[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciemne oczy Toth rozszerzyły się, kiedy zrozumiała, że to ona ma zamor-dować Swanna w obecności świadka, którego słowo w sądzie będzie znaczniebardziej wiarygodne od jej słowa.- Nie trać teraz zimnej krwi, moja czarna gołębico - powiedział łagodnieHudson.- Będzie wyglądało zupełnie niewinnie.Facet wypija mocnego drinka.Dostaje ataku serca i pada, raniąc się w tył głowy oraz w policzek.Umiera.Jakie to przykre i zwyczajne.Toth przez moment patrzyła na szklankę, potem na oszołomionego, bez-radnego mężczyznę, bezwładnie siedzącego na krześle.- Och, kochanie - mruknęła.- Moje biedne kochanie.Uklękła koło krzesła i próbowała jedną ręką unieść głowę Swanna, drugąprzytrzymywała szklankę przy jego ustach.- Moje kochane biedactwo - powiedziała łagodnym tonem.- Przykro mi, żetak cię urządzili.Nie wiedziałam, że tak się to skończy.Masz, wypij, to cidobrze zrobi.Potem dam ci pieniądze i będziesz mógł sobie pójść.Swann usiłował odepchnąć szklankę, ale był zbyt słaby i zdezorientowany.Toth delikatnie odsunęła jego rękę.- No, kochanie - powiedziała czule - to ci pomoże.To tylko wódka.Trochęcię orzezwi.Inaczej nie będziesz w stanie wyjść stąd ze swoimi pieniędzmi.Przechyliła szklankę i trochę płynu dostało się do ust Swanna.Rozpoznał227 znajomy szczypiący smak wódki i przełknął odruchowo.Toth nalała więcej iznów połknął.Alkohol rzeczywiście trochę rozjaśnił mu w głowie.Oczy Swanna powoliskoncentrowały się na przeciwległej ścianie.Potrząsnął zranioną głową i od-sunął szklankę wolną ręką.- Słodki Jeeezu! - jęknął, bełkocząc jak pijany.Obolały, próbował zapanować na własnym ciałem.Wiedział, że coś się stało,ale nie pamiętał co.Skupił się na spiętej twarzy Toth.- Dziwka.Powinienem był cię zabić, kiedy miałem możliwość.Jego słowa brzmiały niewyraznie, lecz sensownie.- Tak - zgodziła się Toth, uśmiechając się delikatnie i muskając ustami jegosiny policzek.- Masz, kochasiu.Napij się jeszcze.Nie czujesz się po tym lepiej?Jej długie palce przeczesywały włosy Swanna u nasady szyi, badając nie-wielki obrzęk w miejscu uderzenia.- Naprawdę mi przykro, że tak cię urządzili - powiedziała aksamitnymgłosem.Zdezorientowany Swann słyszał tylko czułe słowa i czuł delikatny dotyk naobolałej głowie.Wyprostował się na krześle i wziął szklankę, którą Toth całyczas próbowała mu wcisnąć.Patrzył przez chwilę na szklankę, starając sięprzypomnieć, skąd ją ma.Niestety, nie mógł.Odruchowo wypił duży łyk wódki.To sprawiło, że krew uderzyła mu dogłowy i znowu jęknął.- Dziwka.- Och, kochanie, nie bądz taki - powiedziała.- Zrobiłam to samo, co ty byśzrobił na moim miejscu.Przymrużonymi oczami Swann spojrzał za Toth i spostrzegł Hudsona.Zmarszczył brwi, chcąc przypomnieć sobie, kto to jest i co tu robi.Strzępypamięci powróciły.Hudson, Toth i wielki przekręt.- Nie ufaj jej, staruszku - powiedział wyraznie.Chciał, żeby Hudson zro-zumiał każde słowo.- Utnie ci jaja i każe je wsuwać jak orzeszki pistacjowe.- Nie tak szybko.W jej interesie leży, żebym żył jak najdłużej.To tajemnicaudanego związku.Powinieneś był się tego nauczyć.Hudson roześmiał się.Jego suchy śmiech przypominał odgłos liści tańczą-cych na patio.Swann już go kiedyś słyszał.Niedawno.Wiedział, że wiązał sięz czymś bardzo ważnym.Nie potrafił jednak przypomnieć sobie z czym.Potem wolno odwrócił głowę i spojrzał Toth prosto w oczy.Z jej twarzywyczytał mieszaninę uczuć: współczucia, strachu i niezdrowego podniecenia.Jak przez mgłę Swann czuł, że w głowie rozjaśnia mu się coraz bardziej, za to228 głęboko w brzuchu czuł chłód, który powoli zaczynał promieniować na jegocałe, niegdyś bardzo silne ciało.- Co mi zrobiliście? - spytał.- Nic kochanie.Dokończ drinka i dostaniesz swoje pieniądze.Swann nie podniósł ręki, w której trzymał alkohol.Toth zerkała niespokojniena szklankę.Nie wypił nawet połowy.Próbowała znowu przycisnąć ją do wargSwanna.Odepchnął jej rękę i niepewnie popatrzył na szklankę.W głowie zaczęły muświtać różne możliwości, kiedy chłód w brzuchu zamienił się w lodowate,dojmujące zimno.Odrzucił szklankę w bok.Płyn rozprysnął się zimnym łukiem.Próbowałzłapać Toth.Jego długie ręce wyglądały jak szpony pragnące zacisnąć się naszyi, ale były znacznie za krótkie.Nerwy i mięśnie zaczynały tracić podstawo-we funkcje.Toth upadła i zaczęła odsuwać się jak przerażony krab.- Jezu! - zaskowyczała - Zrób coś.- Już jest zrobione - powiedział Hudson spokojnie.- Nie wypił wszystkiego!- Najwyrazniej wypił wystarczająco dużo.Spójrz na niego.Swann poderwał się na rozdygotane nogi i natychmiast z powrotem opadł nakrzesło.Jego ciało odmawiało mu posłuszeństwa w takim samym tempie, wjakim mózg odzyskiwał trzezwość.- Co mi, u diabła, daliście? - zapytał.- Radziecką miksturę - wyjaśnił Hudson, siadając na kanapie.- Będziewyglądało na atak serca.To bardzo prawdopodobne w przypadku takiej wiel-kiej kupy mięśni.Trzeba było wypić do dna.Nie poczułbyś żadnego bólu.Teraz jednak wątpię, czy tak będzie.Swann przechylił się niebezpiecznie na jedną stronę.- Cóż, niech mnie szlag! - szepnął, patrząc na Hudsona.- Kiedy cię zoba-czyłem, przestałem się bać, że mógłbym zginąć tu, na miejscu.Sądziłem, żenie będziesz chciał brudzić sobie rąk.- Jestem pragmatykiem - powiedział Hudson.- Dla takiej sprawy zabiłbymnawet tuzin takich palantów jak ty.Kiedy mówił, zaciskał rękę na jaju.Kciuk napierał ze sporą siłą.Jajo otwo-rzyło się, ukazując połyskującą złoto-srebrną siateczkę.Ponad nią rubin iskrzyłsię ognistą czerwienią.Z gardła Swanna wydobył się zduszony dzwięk, który mógł być odgłosemnadchodzącej śmierci, lecz równie dobrze demonicznym chichotem.- Kurwa i pragmatyk - wykrztusił.- Jezu, ale z was dwa wielkie zera.Właśniewypadliście z gry, nawet o tym nie wiedząc.229 - O czym ty mówisz? - Hudson żądał wyjaśnień.Swann zignorował go i zwrócił się bezpośrednio do Toth.- Rubin.- z trudem łapał powietrze.Ale bardzo chciał ją poinformować, jaksromotną poniosła klęskę.- Podmieniłem go.Macie podróbkę.Bubel.FalsyfikatJego ciałem szarpnął ból jednocześnie z makabrycznym śmiechem.Hudson uniósł jajo iż rozpaczą przyglądał się błyszczącemu rubinowi.Przysunął go do lampy, żeby obejrzeć pod światło.- No i? - zapytała Toth.- Czy to rubin?- Nie wiem.Ale znam kogoś, kto będzie wiedział.Hudsonem targała rosnąca pewność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl