[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A co który oknem lub drzwiami uciecze, to go ów tłum naulicy, a cała wieś tam była, hukaniem i śmiechem wita i psy wściekle na każdego ujadają, żejeno chyłkiem w pole drze i Boga prosi, aby cało uszedł z tego bankietu.Kajdasz także chciał uciekać, skoro go tylko ojciec puścił, ale Kozacy go zatrzymali, aBedryszko nań zawołał: %7łegnaj się ty teraz ze światem; zaraz wisieć będziesz!Rzucił się Kajdasz na kolana, ręce wzniósł jak do modlitwy, czołga się na klęczkach domego ojca i do matki i zlitowania błaga, bo ano już pewien był, że go śmierć na gałęzi czeka.Ojciec wyjął teraz dekret królewski, rozłożył papier i przed nos go Kajdaszowi podsuwa,mówiąc: Znasz ty to? Znasz ty to?  powtórzyli Kozacy. Króla nie szanujesz, dekretu jego nie szanujesz,psubracie?  i łup, łup, łup! padają nahajki na grzbiet hajduka, że się aż w kłębek zwinął.119 Nie dała go matka przecież długo bić, ale i tak dostał dosyć na niezapamiętanie, a kiedyznowu prosić się i rodziców moich po nogach całować zaczął, rzecze do niego Opanas Be-dryszko: Darujemy ciebie życiem i zdrowiem, bo za tobą ta dobra kobieta prosi i dla niej to czy-nimy z miłosierdzia.Ale pamiętaj to sobie, biesi synu, że jeślibyś nastawał kiedy na tych lu-dzi, na zdrowie lub chleb ich godził, włosek na ich głowie skrzywić chciał, my tu zaraz po-wrócim i na szablach ciebie rozniesiem, że kawałki z ciebie jako grzyby do kosza zbieraćbędą, aby je w kupie zagrzebać! Czuj duch, Magierku, wiedz o tym, że nam egzekucja de-kretu królewskiego jest poruczona! Nie uchowasz ty się przed nami, nie obroni ciebie nikt, bomy królewscy żołnierze i hetmańskie dzieci, nie boim się ani samborskiego zamku, ani staro-sty! Uciekajże do czarta!Kajdasz z wielkim strachem i pokornie wysłuchał słów Bedryszki i za drzwi chyłkiem sięwyniósł jak obity pies, ale ledwie go ludzie podborscy na podwórzu zobaczyli, zaczęli nańhukać i przeklinać go, i lżyć sromotnie, bo ten zły człowiek ciężki był całej gromadzie i niebyło nikogo we wsi, kogo by nie był skrzywdził, tedy cała owa złość i mściwość ludzka, cosię przedtem pod bojaznią dusiły jakby tłumiony ogień, wybuchła teraz jakoby srogim pło-mieniem, że jeno: gore! wołać.Poczęły nań pierwsze baby i dzieci kamieniami i błotem miotać, psy na niego zażarteszczuć, a chłopy już koły z płotów łamać na jego kości, tak że byłby pewnie żyw nie uszedł,gdyby nie Kozacy, którzy go między siebie wzięli i na pole wyprowadzili.Uciekał Kajdaszjak wilk, co się z sieci wydarł, choć mu zawiesiste brzuszysko mocno zawadzało, ale strachgo popędzał przez pola, że go wnet i widać nie było pod lasem.Kiedyśmy tak zostali sami nasi, rzecze stary Bedryszko: Wszystko to dobrze poszło, ale trzeba pomyśleć o tym, co jutro będzie.My stąd odje-dziemy; w dalekie strony nam droga, a wy zostaniecie i podstarości zostanie.To nie Zaporo-że u was, jeno królewszczyzna; na karku wam zamek i słudzy jego.Bóg wysoko, król daleko,wróg na karku.Jest u nas przysłowie: Czeszy dit ka z ridka  nie skrobaj nazbyt diabła, bocię na rogi wezmie.Musimy pogadać z podstarościm.Dajcie mu, Marku, dobre słowo i jakąśnawiązkę za te nahajki, którymi go Semen przeskrobał; niechaj on cicho siedzi! Obiecaliście  odezwę się na to do ojca  dać mu jeszcze sto złotych, kiedyście do Turekwyjeżdżali, i daliście mu już ów dukat królewski z Janowa; chodzmyż teraz do niego i zanie-śmy mu tych sto złotych, a pewnie mu gębę zatkamy.Matka także radziła dla miłego spokoju tak uczynić, chociaż to wydarty grosz będzie, bopodstarościemu ani marny szeląg się nie należy, posłuchaliśmy tedy Bedryszkowej rady iodliczywszy dwadzieścia dukatów nie bez żalu diabłu na ofiarę, udaliśmy się do dworu wetrzech, to jest ojciec, Opanas i ja.Przychodzimy przed dwór; drzwi zatarasowane, na podwórzu jakoby wszystko wymarło,ale z dymnika na poddaszu wychyla głowę podstarości i widzimy, jako mierzy do nas zmuszkietu i woła: Zbliż się który, a łeb kulą roztrzaskam! Stój, bo strzelę!Snadz podstarości myślał, że go w domu napaść chcemy i na życie jego godzimy, a samjeden był, bo parobcy go byli opuścili, biegnąc za innymi ludzmi, i dopiero teraz po jednemuwracali. Schowajcie tę rusznicę, panie podstarości  mówi mu ojciec  jako przyjaciele my tuprzyszli. Porwaneś ty katu z twoją przyjaznią!  woła podstarości i ciągle muszkiet na nas kieruje. Buntownik jesteś, ludziś na mnie i na pana starostę pobuntował, gwałty czynisz; zobaczyszty, co jutro będzie! My obaczym  odezwie się teraz Bedryszko  ale ty łacno możesz już nie obaczyć! Bokiedy ty nam jutrem grozisz, złej matki synu, to my to sprawić możem, że jutra ty już nie120 doczekasz! Jest nas tu więcej i my strzelać możemy! Kiedybyśmy imać ciebie chcieli, ty dur-na głowo gorzałczana, tobyśmy tu wszyscy przyszli zbrojno i całe chłopstwo za sobą przy-wiedli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl