[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczekiwał, że jego gorylepodniosą się lada chwila z ziemi i że to oni odniosą zwycięstwo.Potem nagle zdał sobiesprawę, że tak się nie stanie; ruszył w panice ku rozsuwanym drzwiom i dopadł ich w tymsamym momencie, kiedy Webb dopadł jego.Dawid chwycił go za watowane ramiona iokręcił ku sobie.Wu Song potknął się o własną stopę i wywrócił, podnosząc natychmiast ręcew błagalnym geście.- Nie, proszę! Niech pan przestanie! Nie jestem w stanie znieść fizycznej konfrontacji!Niech pan wezmie, co pan chce!- Czego nie jesteś w stanie znieść?- Słyszał pan, ja się rozchoruję.- Co to ma wszystko, u diabła, znaczyć?! - krzyknął Dawid zataczając ramieniemdokoła pokoju.- Wykonuję zlecenie, to wszystko.Może pan wziąć, co pan chce, ale proszę mnie niedotykać.Proszę!-Ogarnięty niesmakiem Webb podszedł do pobitego kierowcy, który dzwigał się nakolana.Z kącika ust kapała mu krew.- Zawsze płacę za to, co biorę - oświadczył Webb handlarzowi, ujmując kierowcę podramię i pomagając mu wstać.- Nic ci się nie stało? - zapytał Pak-feia.- Napyta pan sobie wielkiej biedy - odparł kierowca.W oczach miał strach i trzęsłymu się ręce.- To nie ma nic wspólnego z tobą.Wu Song świetnie o tym wie, prawda, Wu?- To ja pana tutaj przywiozłem! - upierał się kierowca.- %7łebym dokonał zakupu - dodał szybko Dawid.- Załatwmy zatem to, po cośmyprzyjechali.Ale najpierw zwiąż tych dwóch baranów.Zasłonami.Podrzyj je na pasy.Pak-fei spojrzał błagalnie na młodego handlarza.- Wielki chrześcijański Jezu, rób, co ci każe! - zawył Wu Song.- Inaczej mnie pobije!Zerwij zasłony! Zwiąż ich, ty imbecylu! Trzy minuty pózniej Webb trzymał w ręku dziwnie wyglądający pistolet, pękaty, aleniezbyt duży.To była broń najnowszej generacji;perforowany, służący jako tłumik cylinder wysuwał się pneumatycznie podczasstrzału, redukując liczbę decybeli do takiej, która towarzyszy głośnemu splunięciu - zaledwiesplunięciu - bez żadnego uszczerbku dla precyzji strzału, przynajmniej z bliskiej odległości.Magazynek zawierający dziewięć nabojów mieścił się w podstawie kolby, a wymiana trwałanie dłużej niż kilka sekund.Do broni dołączone były trzy zapasowe magazynki - trzydzieścisześć pocisków o sile rażenia magnum 357, które można było wypalić z broni o połowęmniejszej i lżejszej od colta 45.- Wspaniałe - stwierdził Webb przypatrując się związanym strażnikom irozdygotanemu kierowcy.- Kto to projektował? Wracała do niego wiedza eksperta.Prawdziwego eksperta.Skąd się brała?- Być może urazi to pański amerykański patriotyzm - odparł Wu Song - ale jest toktoś, kto mieszka w Bristolu, w stanie Connecticut.Zdał sobie sprawę, że firma, dla którejpracuje, a raczej projektuje, nigdy nie wynagrodzi go odpowiednio do jego wynalazczychtalentów.Poprzez pośredników wszedł na rynek międzynarodowy i sprzedał projekt temu, ktodał najwięcej.- Tobie.- Ja nie inwestuję.Zajmuję się tylko marketingiem.- Racja, zapomniałem.Wykonujesz zlecenia.- Dokładnie tak.- Komu płacisz?- Znam tylko numer konta w Singapurze.Nic więcej nie wiem.Oczywiście jestemkryty.Wszystkie przesyłki są konsygnowane.- Rozumiem.Ile za tę sztukę?- Niech ją pan wezmie ode mnie w prezencie.- Zmierdzisz.Nie biorę prezentów od ludzi, którzy śmierdzą.Ile? Wu Song przełknąłślinę.- Cena katalogowa wynosi osiemset dolarów.Webb sięgnął do lewej kieszeni i wyciągnął stamtąd plik banknotów.Odliczył osiemstudolarówek i wręczył je handlarzowi broni.- Zapłacone co do centa.- Zapłacone - potwierdził Chińczyk.- Zwiąż go - zwrócił się Webb do przerażonego Pak-feia.- No, nie bój się, zwiąż go. - Rób, co ci każe, idioto!- A potem wyprowadz wszystkich trzech na zewnątrz.Wzdłuż ściany magazynu, zasamochodem.Tak żeby cię nie zobaczył ten przy bramie.- Szybko! - wrzasnął Song.- On jest w złym humorze!- Jakbyś zgadł - potwierdził Webb.Cztery minuty pózniej dwaj strażnicy i Wu Song wymaszerowali niezdarnie wprost woślepiające popołudniowe słońce, któremu, ku ,ch dodatkowej udręce, towarzyszyłyroztańczone błyski na falach Portu Wiktorii.Ze związanymi rękami i nogami skrępowanymiw kolanach poruszali się niepewnie i niezdecydowanie.Milczenie gwarantowały tkwiące wustach strażników bawełniane wkładki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl