[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była naprawdę niezła iwyraźnie przejęta, że taki gość usiadł przy jej stoliku.Bo Gregsprawiał wrażenie psa na kobiety.Oglądały się za nim isamotne, i mężatki.Dziesięć lat temu by jej nie darował.Miał dar uwodziciela.Dar, który go zgubił i dziś stanowiłjedynie powód do wstydu.Greg wyrwał laskę życia.Zdobyłkobietę, której nie można zapomnieć.Dziś korzystam tylko z profesjonalistek, paniusiu.– Przepraszam – szepnął i wstał.– Niedobrze mi się zrobiło.– Może szklankę wody?– Miło z pani strony.Podała mu wodę.Ich dłonie na chwilę się zetknęły.Miłydotyk.Uśmiechnęła się.Naprawdę była chętna.A może poprostu miła, a ja wciąż nie potrafię patrzeć na kobiety inaczejniż przez pryzmat seksu.Wciąż mnie to gubi.– Pójdę już, przepraszam.I dziękuję.– Na zdrowie.Wcale go nie zatrzymywała.Zwyczajna, uprzejma kobieta.Cholera by cię, kretynie – pomyślał o swoim najważniejszymprzyjacielu, który dyndał już w gotowości między nogami.To policja mnie zepsuła.Szowinistyczna, przeklęta formacja,w której liczy się tylko władza i seks.Tylko te dwa szkiełkawkłada się w różowe okulary młodzikom, poczynając od szkołypolicyjnej, poprzez dalsze szczeble kształcenia i kariery.Laskidają dupy, a faceci je rżną.Kolega, koleżanka, żona, matka.Bezznaczenia.Wystarczy na chwilę zostawić swoją połówkę, a jużnajlepszy kumpel się do niej ślini.I nie widzi w tym nic złego,bo tak już jest.Wszyscy tak robią.Wszyscy dymają wszystkich.Przyjaciele, psia wasza mać.Agatka go wyprostowała.Nie pozwalała na żadne, nawetnajbardziej niewinne żarty w tym kierunku.A on okazał siętakim durniem.Fuck.Teraz pewnie daje jakiemuś czarnuchowi.Oświetla swoimanielskim blaskiem innego kutasa.Jeśli jego właściciel nie jestdurniem, będzie szczęściarzem.Dureń, dureń, dureń.Kupił dwie butelki wódki i paczkę papierosów.Kolejna próbawalki z nałogiem wzięła właśnie w łeb.Upije się, napali, apotem marsz na dziwki.Zapłaci sto pięćdziesiąt i będzie dymałprzez godzinę.Jak dobrze pójdzie, uda mu się dwa razy.Nie,po dwóch flaszkach dobrze będzie, jeśli skończy chociaż raz.Wybierze Nadine albo Milenkę.Tak, Milenka na dziś będziedobra.Usiadł za kierownicą i zwyczajnie się rozpłakał.Beczał jak dziecko, patrząc na zdjęcie Agaty i Tadzika sprzedlat.Jakaż ona piękna! A on wspaniały.Jak mogłeś być takim cholernym bęcwałem?Do domu dojechał po dziewiętnastej.Za dwie godziny upora się z wódką i pójdzie do burdelu.Takpostanowił.Ale drzwi nie były zamknięte.Ktoś w środku rozmawiałgłośno.Z tego bólu nie od razu rozpoznał głosy, dlatego wyjął iodbezpieczył broń.35Milik bez trudu odnalazł w schowku w piwnicy klucz odmieszkania Grega.– Jesteś pewien, że się nie wścieknie? – Marta miaławątpliwości.– Znamy się od lat, wypiliśmy morze wódki.– Gliniarz i dziennikarz to chyba nie brzmi dobrze – szepnęłaz uśmiechem.– Dlaczego?– Sama nie wiem.– A dziennikarz i agentka?Mieszkanie tonęło w bałaganie.Greg żył z dnia na dzień iniespecjalnie się przejmował brudnymi naczyniami,układaniem ciuchów i tego typu nieistotnymi sprawami.– Boże, to kawaler?– Tak jakby.– Tak jakby?Milik podszedł do biurka, na którym stało oprawione wramkę duże zdjęcie.Przedstawiało Grega z kobietą i małymchłopcem.– To jego żona Agata i ich syn Tadzik.– Podobny do Grega.– Wykapany tata, również z charakteru.– Dobrze go poznałeś?– Byłbym chrzestnym, gdybym.nie zapił.– Aha.– Musisz wiedzieć, że prowadziliśmy dawniej dość luźneobyczajowo życie.– Luźne – powtórzyła.– Nie wiem, jak inaczej je nazwać.Dużo się piło, dużo.i wogóle.Greg też nie wylewał za kołnierz.Ma łeb jak.no, bardzomocny.Agatka go zmieniła.Naprowadziła na właściwe tory.– Piękna kobieta – przyznała Marta.– O tak, była wyjątkowa.– Więc.co się stało? – Rozejrzała się po kawalerskimmieszkaniu.– Greg był głupi – odparł bez wahania Milik.– Nie sposóbtego nazwać inaczej.Chciał się przed wszystkimi popisać, jak tomożna jednocześnie być supermężem, superojcem isuperkumplem.– A nie można?– Można.Gregowi nawet przez dłuższy czas się udawało.Wciąż utrzymywał z nami kontakty, tyle że piliśmy trochęmniej.Agatka mu nie broniła, lekko tylko naprowadzała, gdy zabardzo płynął, wpadając w cug.Ale ogólnie było okay.Zresztąon sam zaczął chętniej spędzać czas z rodziną.Od Tadzika niemożna było go oderwać.I dobrze.Ja się cieszyłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl