[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego plan mógł się powieść, ale Bourne wiedział, że pomysł nie spodoba się Fejdowial - Saudowi.A jeśli nie zdoła przekonać przyjaciela, nic z tego nie wyjdzie.To, co zamierzał,mogło się nie udać nawet przy współpracy szefa sił bezpieczeństwa, nie widział jednakinnego wyjścia.Gdy dotarł do bocznej krawędzi pasa startowego, znów przykucnął i przyjrzał się jej zbliska.Potem zwrócił się do Abdullaha:- Może mi pan pomóc?Obaj chwycili brzeg nawierzchni i zaczęli ją odciągać, co wymagało ogromnegowysiłku.- To pas materiału ładowniczego - wyjaśnił Bourne.Fejd al - Saud podszedł do nich i się pochylił.Popatrzył na warstwę nawierzchniową,która miała około centymetra grubości i kolor oraz fakturę asfaltu.Ale nim nie była.Niewiedzieli dokładnie, co to jest.Zresztą, nieważne.O wiele bardziej interesowało ich to, cozobaczyli pod spodem, i czemu przyglądali się w skupieniu z poczuciem triumfu.W podłożu był metalowy właz wielkości drzwi garażu dla dwóch samochodów. 34bo tu robicie?! - krzyknął z przejęciem pierwszy terrorysta.Był bardzo czujny.- Zostaliśmy wysłani.- Odwróćcie się do światła! Nie jesteście naszymi ludzmi! Rzućcie broń! Już!Lindros od razu podniósł ręce.Wolał nie lekceważyć zagrożenia, jakim byłwycelowany w niego karabin samoczynny.- Nie strzelaj! - powiedział po arabsku.- Nie strzelaj! - Do Katii mruknął: - Idz przedemną.Rób dokładnie to, co mówię.I na litość boską, cokolwiek się stanie, trzymaj ręce wgórze.Ruszyli w kierunku stojącego w półprzysiadzie mężczyzny.Lindros obserwował gokątem oka, patrząc jednocześnie na jego towarzysza w głębi korytarza.- Stać! - rozkazał terrorysta, gdy znalezli się kilka kroków od niego.- Plecami domnie!Katia posłuchała.Kiedy się odwracała, Lindros błyskawicznie wyciągnął butelkęalkoholu, którą zabrał z izby chorych, otworzył ją i chlusnął terroryście w twarz.- Na ziemię! - wrzasnął.Przeskoczył nad padającą Katią i rzucił się na skulonego terrorystę.Wyrwał mukarabin samoczynny, nacisnął spust i zasypał korytarz gradem pocisków.Kilka trafiłodrugiego przeciwnika w ramię i nogę.Zatoczył się do tyłu na ścianę.Odpowiedział ogniem,ale niecelnie.Lindros położył go trupem krótką, precyzyjną serią.- Chodz! - zawołał do Katii.Walnął kolbą w podstawę czaszki terrorystę, który wciąż trzymał się za twarz, potembrutalnie go zrewidował w poszukiwaniu dodatkowej broni.Znalazł pistolet i nóż z szerokimostrzem.Pobiegł korytarzem, Katia za nim.Chwycił karabin samoczynny zabitego Araba iwręczył Katii.Skierowali się do centrum łączności, które - według słów Katii - było w lewo zarogiem na końcu korytarza.W środku zastali dwóch ludzi, zajętych przy sprzęcie.Lindros zaszedł z tyłumężczyznę po prawej stronie, opasał mu szyję ramieniem, szarpnął głowę do góry i podciąłgardło.Drugi łącznościowiec odwrócił się i zerwał z miejsca.Nóż rzucony przez Lindrosatrafił go w pierś.Terrorysta wydał z siebie krótki bulgot i wygiął się do tyłu.Jego płuca jużwypełniały się krwią.Gdy osunął się martwy na podłogę, Lindros usiadł na jego miejscu i zaczął manipulować przy nadajniku.- Nie jęcz i nie stój tak.Pilnuj drzwi - rozkazał Katii.- Wal do wszystkiego, co sięrusza, i nie zdejmuj palca ze spustu, dopóki nie przestanie!W słuchawce Fejda al - Sauda rozległ się trzask.Wcisnął ją głębiej do ucha.Po chwiliskinął głową.- Rozumiem.- Odwrócił się do Bourne'a.- Musimy natychmiast wracać do centrumdowodzenia.Trzej mężczyzni szybko pokonali kilkaset metrów dzielących ich od pojazdu.Aącznościowiec w środku gestykulował gorączkowo.Na ich widok zerwał z głowy słuchawkii przycisnął jedną do lewego ucha, żeby słyszeć jednocześnie ich i to, co odbierał.- Aapiemy sygnał z wnętrza kompleksu - zameldował po arabsku.- Ten mężczyznamówi, że nazywa się Martin Lindros i.Bourne rzucił się naprzód, wyrwał mu słuchawki z ręki i włożył na głowę.- Martin? - odezwał się do mikrofonu.- Martin, tu Bourne.- Jason.żyjesz?- A jakże!- Fadi myśli.trupem.- Tak jak chciałem.-.teraz jesteś?- Tutaj, nad tobą.-.Boże.Jestem tu z kobietą imieniem Katia.- Katia Veintrop?Rozległo się krótkie szczeknięcie, które mogło być śmiechem.Fadi, podsłuchującyrozmowę przez pomocniczy system łączności, dał znak Abbudowi ibn Azizowi.Słuchał dalej.Serce waliło mu jak młotem.Bourne żyje! I jest tutaj! O, słodka zemsto.Co może byćlepszego?- Powinienem był się domyślić.- Martin, jaka.sytuacja?-.z akcji kilku przeciwników.Jesteśmy dobrze uzbrojeni.Jak dotąd, wszystko gra.Fadi zobaczył, że Abbud ibn Aziz już wysyła swoich ludzi do centrum łączności.- Martinie, posłuchaj.wchodzę po ciebie.- Na razie musimy znalezć sobie bezpieczniejsze miejsce.-.bra, ale.maj się, dopóki nie wejdę.- Tak jest. - Martinie, kwatera główna nie.bez ciebie.Maddy ciągle pyta.o niej niezapominałeś.Chyba nie, co?- O Maddy? Jak mógłbym zapomnieć!- Jasne.Trzymaj się.Cześć.Fadi dotknął bezprzewodowej słuchawki z mikrofonem w prawym uchu, przez którąutrzymywał łączność z dowódcami drużyn.- Teraz znamy los sovereigna - powiedział do Abbuda ibn Aziza.- Obecność Bourne'atutaj wyjaśnia wiadomość, którą dostałem od naszych ludzi w Rijadzie.W północnym Iraniewystartowały dwa myśliwce, gdy sovereign nie podał kodu zezwolenia na przelot.Obazaginęły bez śladu.- Fadi wyszedł na korytarz.- To wszystko oznacza, że Bourne opanowałsamolot.Musimy zakładać, że zabił Mutę ibn Aziza i pilota.- Objął swojego towarzysza.-Odwagi, przyjacielu.Twój brat zginął śmiercią męczennika, tak jak wszyscy pragniemyumrzeć.Jest bohaterem.Abbud ibn Aziz przytaknął z powagą.- Będzie mi go brakowało.- Ucałował Fadiego w oba policzki.- Uruchomiłem planrezerwowy.Kiedy samolot się nie zameldował, osobiście załadowałem urządzenie jądrowe dohelikoptera.Drugi odrzutowiec czeka w pogotowiu w Mazar - i Szarif.Wysłałem sygnałtwojemu bratu.Teraz, kiedy nie możesz polecieć bezpośrednio stąd, musisz natychmiastwyruszyć w drogę.Mamy dokładnie dwanaście godzin do czasu zdetonowania przez Karimaal - Dżamila ładunków C - 4.- To prawda.Ale nie mogę zignorować faktu, że Bourne żyje.Jest tutaj!- Ruszaj.Zajmę się nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl