[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ty, Svehson,obejmiesz komendę nad tymi ludzmi, i pamiętaj: z zegarkiem w ręku co trzydzieści minuturządzaj im tam kocią muzykę, aby się ani zdrzemnąć nie mogli.A my, towarzysze, spać;należy się nam wypoczynek przed jutrzejszą rozgrywką.Pomysłowego generalissimusa czekała jeszcze jedna sensacja tego wieczora; patrolSaprisy schwytał w zaroślach brodatego nagusa, w którym rozpoznano.Dicka Marstona!Jego również zwabił na północno wybrzeże widok wraka, którego dojrzał onegdaj z swejodległej siedziby na stokach zachodniego wulkanu.- Ukrywał się? Złożyć sąd polowy izrobić ze szpiclem porządek! - proponował Saprisa, którego cała ta  wojenna eskapada nadermilitarystycznie usposobiła.Baranow byłby się niewątpliwie zapalił do tego pomysłu, gdybybył sam jego autorem, ponieważ nie był, więc wolał wybrać jakąś inną koncepcję.Wtemwzrok jego padł na Jaspera Lampela; dawny herszt wyprosił u kompanów udział w wyprawie,dwóch krajowców przyniosło go tutaj w prymitywnie skleconej lektyce i obecnie prostowałsobie kości po  przejażdżce , którą przeklął już w połowie drogi.- Ty biedaku chciałbyśpewnie zobaczyć jutrzejsze widowisko - przemówił Baranow, podchodząc do Lampela.-Dzisiaj nie było ci zbyt wygodnie, co? Widziałem.Ale nie psiocz.Jutro dostaniesz rumakapełnej krwi, che, che, che - zarechotał szyderczo i wśród entuzjastycznych okrzyków słuchaczy, wyjaśnił im swoje zamiary wobec jeńca.Po nader niespokojnej nocy nie zaskoczyły obrońców wrzaski, jakie o świciezabrzmiały nad strumieniem.- Chcą nam nerwy rozstroić, zanim rozpoczną walkę - mruknąłMackay, gładząc pieszczotliwie cięciwę potężnego łuku.Grant podniósł ku oczom lornetkę,jeden z cenniejszych skarbów znalezionych w kabinach wraka.- Aha, udało się, ranna kąpieldobrze im zrobi - zaśmiał się beztrosko, podając lornetkę bladej z niewyspania Anicie.- Tam patrz, w stronę strumienia; widzisz? Most diabli wzięli, muszą iść wpław, a tamwoda sięga pod pachy - cieszył się lub udawał, że się niezmiernie cieszy z tego figlaspłatanego przeciwnikom.Mackay przeniknął bez trudu jego intencję.- Chce nas pobudzićdo śmiechu, poczciwiec - pomyślał.Furia oraz Boot, dwaj uczestnicy nieprzewidzianejkąpieli w strumieniu dawno już wygramolili się na brzeg, z polecenia Baranowa garśćkrajowców zabrała się energicznie do naprawy mostu, lecz Anita ani na moment nie oderwałaszkieł od oczu.- Boże, to on! - jęknęła, odłożyła lornetę i zakryła sobie twarz dłońmi.- Ktotaki? Co się stało? Grant ustąpił grzecznie pierwszeństwa zaciekawionemu lordowi.wspojrzał i okrzyk świętego oburzenia wyrwał mu się z piersi: - Jak można tak spodleć! - Naostatku Grant ujął lornetkę.Domyślił się od razu, co spowodowało tamte dwa okrzyki: otodojrzał w tłumie przeciwników, przeprawiających się przez strumień, tuż przy bokuBaranowa i w gronie otaczającej go  starszyzny , Dicka Marstona dzwigającego na plecachJaspera Lampela! Tak, Lampela, mordercę lady Maud, arcyłotra, dawnego herszta tych bestii,inspiratora wszelkich łajdactw, popełnionych na wyspie.- Pewnie zmuszono go do tegogłodem lub chłostą - bąknął Grant; przez wzgląd na Anitę próbował usprawiedliwić rywala,choć potępiał go w duchu najsurowiej i pogardzał nim słusznie.Lecz Anita zorientowała sięw lot.- Czy ty pozwoliłbyś się zmusić do tak upokarzającej i haniebnej roli? - spytała nagle,odrywając ręce od pałających policzków.Grant zmieszał się, jakby go schwytała na gorącymuczynku.świadomego okłamywania jej.- Przypuszczam, że nie - odparł cicho, skromnie.Koło godziny siódmej przeszło stu krajowców, podjudzonych obietnicą znalezienianiezmiernych skarbów w jaskini, ruszyło do ataku pod wodzą czterech marynarzy, podczasgdy reszta pozostała w rezerwie do dyspozycji upojonego swoją rolą Baranowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl