[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dobrze  powiedziała Mina  ślepa nie chce, żebym przesiadywała przy oknie.Pan Beniamin przestał przysłuchiwać się płycie. Wszystkie terazniejsze piosenki to jedno i to samo  zauważył.Mina podniosła kwiat zrobiony na końcu długiej łodygi z drutu pokrytego zielonympapierem.Zaczęła go obracać w palcach, zachwycona doskonałą harmonią między muzyką i kwiatem. Pan jest wrogiem muzyki  powiedziała.Ale pan Beniamin odchodził już, na palcach, by nie wystraszyć kogutów.Mina nie zabrałasiędo pracy, póki nie zobaczyła, że puka do drzwi dentysty. Według mnie  powiedział dentysta otwierając drzwi  u kameleona ośrodkiemwrażliwościsą oczy. Możliwe  przyznał pan Beniamin. Ale o co chodzi? Dopiero co słyszałem przez radio, że ślepe kameleony nie zmieniają koloru  powiedziałdentysta.Po umieszczeniu rozłożonego parasola w kącie pan Beniamin zawiesił na jednym gwozdziumarynarkę i kapelusz i usiadł na fotelu.Dentysta ubijał w mozdzierzu różową masę. Ludzie mówią różne rzeczy  powiedział pan Beniamin.Nie tylko w tej chwili, ale i w każdej innej sytuacji mówił jakimś tajemniczym tonem. O kameleonach? O wszystkim.Dentysta podszedł do fotela z przygotowaną różową masą, aby zrobić wycisk.PanBeniaminwyjął obtłuczoną sztuczną szczękę, zawinął ją w chusteczkę i położył na szklanym stolikuobokfotela.Bezzębny, o szczupłych ramionach i chudy, miał w sobie coś ze świętego.Pozałożeniumasy na podniebienie dentysta kazał mu zamknąć usta. Tak to jest  powiedział spoglądając mu w oczy. Jestem tchórzem.Pan Beniamin chciał głęboko odetchnąć, ale dentysta nie pozwolił mu otworzyć ust. Nie powiedział sobie. To nie tak. Wiedział, tak jak i wszyscy, że dentysta był jedynymskazanym naśmierć, który nie wyszedł ze swego domu.Podziurawili mu ściany kulami, wyznaczyli termindwudziestu czterech godzin na wyprowadzenie się z miasteczka, ale nie potrafili go złamać.Przeniósł gabinet do środkowego pokoju i pracował z rewolwerem pod ręką, nie tracącpanowanianad sobą, póki nie minęły długie miesiące terroru.W czasie trwania zabiegu dentysta widział wielokrotnie pojawiającą się w oczach panaBeniamina tę samą odpowiedz wyrażaną różnymi stopniami smutku.Ale podtrzymywał mu zamknięte usta, czekając, aż okrzepnie masa.Potem wydobył wycisk. Nie o to mi chodziło  powiedział wreszcie pan Beniamin. Miałem na myśli paszkwile. Ach  powiedział dentysta  ty też się tym przejmujesz? To objaw rozkładu społecznego  powiedział pan Beniamin.Włożył z powrotem sztuczną szczękę i zaczął skrupulatny rytuał zakładania marynarki. To objaw, o którym wszystko wiadomo, prędzej czy pózniej  powiedział dentystaobojętnie.Spojrzał przez okno na pochmurne niebo i zaproponował:  Jeżeli chcesz, poczekaj, ażprzestaniepadać.Pan Beniamin zawiesił parasol na ręce. W sklepie nie ma nikogo  powiedział przyglądając się z kolei deszczowym chmurom.Pożegnał się kapeluszem. I wybij sobie z głowy te myśli, Aurelio  powiedział od drzwi.Niktnie ma prawa myśleć, że jesteś tchórzem. W takim razie  powiedział dentysta  zaczekaj chwilkę.Podszedł do drzwi i podał panu Beniaminowi złożoną kartkę. Przeczytaj i puść ją dalej.Pan Beniamin nie musiał rozwijać kartki, żeby wiedzieć, o czym w niej była mowa.Spojrzałna niego z otwartymi ustami. Znowu?Dentysta potwierdził skinieniem głowy i stał w drzwiach, dopóki pan Beniamin niewyszedł.O dwunastej żona zawołała go na obiad.Angela, jego dwudziestoletnia córka, cerowałapończochy w jadalni umeblowanej prosto i biednie sprzętami, które  jak się wydawało musiałybyć stare już od samego początku.Na drewnianej poręczy prowadzącej do patio były garnkimalowane na czerwono, z roślinami leczniczymi. Biedny Beniamincito  powiedział dentysta zajmując swoje miejsce przy okrągłym stole przejmuje się paszkwilami. Wszyscy się przejmują  powiedziała żona. Tovarowie wyjeżdżają z miasteczka  wtrąciła Angela.Matka wzięła talerze, aby nalać zupę. Sprzedają wszystko w pośpiechu  powiedziała.Wdychając gorący zapach zupy, dentystaczuł, że obce mu są zmartwienia żony. Wrócą  powiedział. Wstyd ma krótką pamięć. Dmuchając w łyżkę, zanim wziął zupędoust, czekał na komentarz swej córki, dziewczyny wyglądającej na oschłą, podobnie jak on,którejspojrzenie jednak promieniało niezwykłą żywością.Ale nie odpowiedziała na jegooczekiwanie.Mówiła o cyrku.Powiedziała, że był człowiek przecinający ręczną piłką kobietę na pół,karzełśpiewający z głową wsadzoną w pysk lwa i linoskoczek robiący potrójne salto mortale nadpomostem z noży.Dentysta przysłuchiwał się jedząc w milczeniu.W końcu obiecał, żewieczorem,jeżeli nie będzie deszczu, pójdą razem do cyrku.W sypialni, kiedy zawieszał hamak przed sjestą, uświadomił sobie, że obietnica niezmieniła humoru jego żony.Ona również gotowa była opuścić miasteczko, gdyby przywieszono impaszkwil.Dentysta słuchał jej bez zdziwienia. Byłoby zabawne  powiedział  że nie mogli wypędzić nas kulami, a przepędziliby naspapierem przylepionym na drzwiach.Zdjął buty i położył się w skarpetkach w hamaku, uspokajając ją: Ale nie przejmuj się, bo nam to zupełnie nie grozi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl