[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żaden jeszcze mężczyzna nie wywołał w niej takich dzikich uczuć.Zatopiła się w nich, pławiąc się w doznaniach.- Virginio! - dotarł do niej ostry głos, który przedarł się jak przezmgłę.Ogarnęła ją panika.- Przestań - syknęła.- Musisz przestać.- Bądź cicho, a sobie pójdzie.- Virginio! - zabrzmiał ponownie głos, tym razem bliżej.- To Pierce - rzekła i odepchnęła Gabriela.Stał, mrugając, podczas gdy ona zapinała suknię.Słodki Boże, byłarozpięta już do połowy!- Nie odejdzie, póki nas nie znajdzie.Kiedy na wpół otumaniony Gabriel znów wyciągnął do niej ręce,uderzyła go po dłoniach.- Chcesz mnie zrujnować?Przeczesał palcami włosy, po czym spojrzał na wylot ślepej alejki.- Przecież to, że chcę się z tobą ożenić, nie zniszczy ci reputacji.Wlepiła w niego spojrzenie.A więc to był jego plan -skompromitować ją i w ten sposób sprawić, by doszło do tegomałżeństwa.A ona prawie mu na to pozwoliła!Obróciła się na pięcie i pomaszerowała energicznie do wyjścia zlabiryntu.- Nie zdobędzie mnie pan w taki sposób, sir.Pobiegł za nią.- Masz na sukni liście i gałązki.- Zaczął je strzepywać.- Nie rób tego! - warknęła i znów klepnęła go w dłonie.- Do licha, Sharpe, gdzieś zniknął z moją kuzynką? -zaryczał Pierce zbardzo bliska.Po czym zapadła straszna cisza, a po niej rozległo siępytanie: - Co wy, u diabła, robicie?Gabriel wcale nie pospieszył się z odsunięciem rąk od jej sukni.- Zwiedzamy sobie labirynt, Devonmont.Podniosła wzrok i zobaczyła Pierce'a stojącego u wylotu alejki.Przyglądał się Virginii i Gabrielowi z wielką podejrzliwością.Poczułagorąco na policzkach i przyszło jej do głowy, że musi mieć potarganewłosy.Jak mogła być taka głupia?- Pierce, czy to nie wspaniały labirynt? Podziwiałam właśnie, jakprzycięte są te krzewy - skłamała.- Z rękami Sharpe'a na plecach? - zauważył kąśliwie Pierce.Zaczęły ją palić policzki.Niechby się za to dostało przynajmniejGabrielowi.- Nie bądź niegrzeczny, Pierce.Lord Gabriel pomaga mi otrzepaćsuknię z liści.- Nie założyłbym się o to - rzekł surowo Pierce i skierował wzrok naGabriela.Ten zaś odpowiedział spojrzeniem o wiele za poważnym.- Przyłapałeś nas, Devonmont.Przyznaję się.Sądzę, że nic już niepowstrzyma wesela.- Nie ma potrzeby tak dramatyzować - odparł kuzyn.- Mężczyźniewolno chyba skraść całusa bez zakuwania się w małżeńskie kajdany,nieprawdaż?- Całkowicie się zgadzam - potaknęła pośpiesznie Virginia.- Nierobiliśmy wszak niczego skandalicznego.-Popatrzyła na Gabriela izmarszczyła brwi.- Wcale niczego takiego nie robiliśmy.Gabriel spoglądał to na Pierce'a, to na nią.- W porządku, kochanie.Jestem niezmiernie rad, że to wyjaśniłem.- Oczywiście, że pan wyjaśnił - wycedził Pierce.- Ma pan już tę swojąmałą fortunkę, która na pana czeka.Twarz Gabriela zapłonęła gniewem.- To nie pana interes, ale właśnie wyjaśniałem pana kuzynce, że niezamierzam poślubiać jej dla spadku.- Ależ to jest mój interes - rzekł Pierce.- Jesteśmy rodziną.Virginiazasługuje na kogoś lepszego niż pan i dlatego to ja zamierzam się z niąożenić.Przez chwilę i ona, i Gabriel patrzyli na niego bez słów.Pierwsza odzyskała głos Virginia.- Wielkie nieba, o czym ty w ogóle mówisz? Pierce wzruszyłramionami.- Możesz mieć przecież więcej konkurentów.Rzucam na ring swójkapelusz.- Po moim trupie - warknął Gabriel i ruszył na Pierce'a.- Przestań! - złapała go za ramię.- Nie widzisz, że tylko próbuje cięsprowokować?- Ależ nic podobnego - rzekł jej kuzyn.- Mówię poważnie.Jestemdaleko bardziej stosownym dla ciebie mężem niż ten bawidamek.-Rzucił Gabrielowi lekceważące spojrzenie.- To ja odziedziczę twójdom, więc skoro chcesz wyjść za mąż dla spadku, powinnaś wyjśćraczej za mnie.- Nie wyjdę za mąż dla niczyjego spadku - rzekła rozdrażniona.- Zatem wyjdź za mąż z miłości - chłodny ton głosu Pierce'a zadawałkłam sentymentalnym słowom.- Kocham cię, kuzynko.Dlategopowinienem dostać taką samą szansę jak on.Omal nie wybuchła śmiechem.Pierce jej nie kochał.Jeśli ona nosiłagłowę w chmurach, jak często powtarzał, on swoją trzymał nisko przyziemi.Wyznanie Pierce'a zdało się wywrzeć dość dziwny wpływ naGabriela, który wyglądał na gotowego do małżeńskiej niewoli.Ciekawe.Martwił się, bo nie chciał stracić przyszłej fortuny? Czymoże dlatego, że nie chciał stracić narzeczonej? Musiała się tegodowiedzieć.Może powinna podchwycić tę farsę?- Szczerze mnie kochasz, kuzynie?Kiedy wzrok Pierce'a napotkał jej wzrok w milczącym ostrzeżeniu,poczuła zadowolenie, że zdała się na instynkt.- Oczywiście, że tak.Cenię twoją inteligencję, ducha i dobre serce.Sharpe zaś chce tylko wskoczyć ci do łóżka.- A pan nie? - odciął się Gabriel.- No i co z tego? Czyż to nie jest rzecz normalna u zakochanegomężczyzny?Gabe skrzywił się z bólu tak, że aż musiała powstrzymać chichot.Widocznie jednak poważnie przyjął oświadczenie kuzyna.- Nie rozumie pan znaczenia słowa „miłość", Devonmont.Znamdoskonale pańską reputację, jak także pańska kuzynka.Ciągnie się zapanem sznur kochanek dłuższy niż ten labirynt.Jeśli ona pana poślubi,zawsze będzie grała drugie skrzypce.- A pan zamierza pozostać żonie wierny? - Pierce obrzucił Gabrielamiażdżącym spojrzeniem.- Kiedy dorwie się pan do pieniędzy babki,każdej nocy będzie się pan zabawiał w tawernach.- Nie wie pan nic o tym, co zamierzam zrobić z pieniędzmi babki -odgryzł się Gabriel.-1 nic pan nie wie o mnie.Pierce podszedł bliżej.- Wiem, że jestem dla niej najlepszym kandydatem na męża.- Jest pan jej krewnym, na litość boską!- Dalekim.Poza tym prawo nie zabrania małżeństw międzykrewnymi.- Popatrzył na Gabriela badawczo.- Zauważyłem, że pannie złożył jej jeszcze żadnej deklaracji uczuć.Gabrielowi zadrgał nerwowo mięsień w szczęce.Była to całaodpowiedź, jakiej potrzebowali ona i Pierce.Nie oczekiwała przy tym,że Gabriel powie, iż ją kocha.Przecież zaledwie się poznali.Niechciała także, by kłamał.Stanowiłoby to dowód, że ożenić się chce dlapieniędzy, jak zdawał się myśleć Pierce.Jakaś jej cząstka doznała jednak rozczarowania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl