[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Byliśmy z dwóch krańców świata.Nie było to łatwe.ale ja niedawałem ci wtedy żadnego zabezpieczenia, tak?  Przytaknęła, a on zacisnąłmocniej palce na jej dłoni. Domyślam się, że diagnoza Luke'a musiała byćdla was wielkim wstrząsem, bo ten nowotwór zazwyczaj atakuje ludzimłodszych. Zazwyczaj. Pokiwała głową. Kiedy Luke mi pokazał niewielkiguzek pod kolanem, natychmiast wysłałam go do profesora Blanforda, tego,który pracował w naszym dawnym szpitalu. Słusznie.Domyślam się, że potem lawinowo posypały sięnieprzewidziane komplikacje.123RS  Tak. Jak lekarz lekarzowi opowiedziała o zastosowanej terapii, onieskończonych godzinach spędzonych przy bracie, o wysiłku włożonym wbagatelizowanie przykrych skutków ubocznych chemioterapii.O życiu wzawieszeniu, dopóki Luke nie wrócił do zdrowia. Jaka jest szansa, że nie będzie wznowy?  zapytał. Około osiemdziesięciu pięciu procent. Teraz Luke jest w okresie remisji? Tak.Jednak z rakiem nigdy nic nie wiadomo, ale Luke jest uparty. Tak jak ty.Roześmiała się. Może w niektórych sprawach. W większości  poprawił ją. Pokonałaś tysiące kilometrów, żeby byćze mną.To wymaga nie lada uporu.Gdyby on wiedział.Może jednak wie. Na długo musiałam zapomnieć o podróży do Australii.Musiałamzostać w domu.Jestem jedynym lekarzem w rodzinie, więc byłam impotrzebna. To zrozumiałe. Znał ją na tyle, że wiedział, że nie tylko wspierałabrata, ale także resztę rodziny.Mimo radości, jaką daje liczna rodzina, toprzysparza ona również kłopotów.No ale on nie jest autorytetem w tej kwestii.Praktycznie prócz matki nikt więcej się nim nie interesuje.Może teraz.jeszcze Maxi.Wpatrywał się w nią, jakby chciał wziąć na siebie jej smutek,jednocześnie zawstydzony swoim wcześniejszym rozdrażnieniem.Wyobrażałsobie, ile energii musiała z siebie wykrzesać, żeby być opoką dla całej rodziny. Pomógłbym ci, gdybyś mi pozwoliła.124RS  Teraz to wiem. Delikatnie pogładziła go po ramieniu. Dobre w tymwszystkim jest to, że Luke wrócił do pracy, do biura projektów, na razie jest wkreślarni, ale nie wyobrażam sobie, żeby go długo utrzymali z dala od placubudowy. Takiego zdolnego architekta? Na pewno im to nie wyjdzie.Uśmiechnął się. Pozostali mają się dobrze? Mniej więcej.I dlatego uznałam, że teraz mogę do ciebie przyjechać. Nie wiedząc, co zastaniesz  wykrztusił przez ściśnięte gardło.Mogłem się ożenić. Mogłeś.Dopiero w Sydney się dowiedziałam, że w dalszym ciągujesteś wolny. Dlaczego dopiero w Sydney?  zdziwił się. Kiedy zadzwoniłam do twojej matki, zaprosiła mnie na lunch.I wtedymi powiedziała. Rozumiem. Mam nadzieję. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Jacob, mojapodróż do Australii nie była kaprysem. Przyjechałam tu, bo cię kocham,dodała w myślach.I zawsze będę cię kochać.125RS ROZDZIAA JEDENASTYTrzy tygodnie pózniej siedzieli przy kuchennym stole. Aż nie mogę uwierzyć, jak szybko udało się to zorganizować powiedziała Maxi.Nawiązała do spotkania poświęconego zdrowiu mężczyzn,które miało się odbyć w nadchodzący piątek.Jake dyskretnie się uśmiechnął.Twarz Maxi promieniała zapałem, więcmodlił się w duchu, by stawiło się wystarczająco dużo zainteresowanych. Nasłuchiwałem, co w trawie piszczy.I nie słyszałem, żeby ktokolwiekpowiedział, że nie przyjdzie. To już coś. Bawiła się długopisem. Ale to jeszcze nie znaczy, żebędą waliły tłumy. Dobrze wróży wybór pubu na miejsce spotkania  zauważył, siląc się naentuzjazm. Ci, którzy normalnie przyjeżdżają do Tangaratty w piątkowywieczór na piwo i snookera, z ciekawości zajrzą na twój wykład.Wystarczy, żedwóch, trzech się załapie, a reszta pójdzie za nimi. Jak stado owiec. Ociągających się owiec. Dobre i to.Poczekamy, zobaczymy.Jestem ci bardzo wdzięczna, Jacob,za pomoc przy tym spotkaniu.Wzruszył ramionami. Każde przedsięwzięcie zasługuje na drugą szansę.Oni też? Przeszli długą drogę, Maxi nadal jednak czuła instynktownie, żenic nie jest pewne.Stali się sobie jeszcze bardziej bliscy, ale żadne się niezdeklarowało.Starała się tego nie analizować, pozwalając im kierować się tym,co na nowo odkryli.126RS Jake szczerze żałował, że nie zna jej myśli.Wpatrując się w jej wargi, niezdawał sobie sprawy, że wzrok pociemniał mu z pożądania.Kochał ją, pragnąłjej, chciał z nią budować nowe życie.Ale czy ona myśli o tym samym? Czymoże oboje w dalszym ciągu błądzą, ciesząc się tym, co mają? Po raz niewiadomo który chciał poprosić ją, by się ostatecznie zdeklarowała.Bo jaknazwać to, co ich łączy? Gorący romans? Nie, to coś więcej.Tak pod-powiadała mu intuicja.Raz już się jej oświadczył i czym się to skończyło?Dwuletnią rozłąką, która niemal zabiła ich emocjonalnie. Wczoraj przypadkiem u fryzjera spotkałem Mylesa Carpentera  rzuciłod niechcenia. Wyobraz sobie, czytał jedną z ulotek, które wczoraj tamzostawiłaś. Naprawdę?  ucieszyła się. Powiedział, że przyjdzie na spotkanie?Uśmiechnął się rozbawiony. Maxi, twardzi faceci nie rozgłaszają swoich decyzji, ale zapewniłemgo, że będzie ciekawie.Gdyby zdecydował się poszukać pomocy, możeniedługo mógłby zacząć rozwiązywać swoje problemy rodzinne.Przytaknęła.Pod warunkiem, że Myles by się zjawił na spotkaniu.Gdybychoćby tylko jemu się przydało, uznałaby, że jej wysiłek nie poszedł na marne. Ktoś już jest?  Maxi zapytała Bron.W piątkowy wieczór siedziały w pubie, w pokoju sąsiadującym z saląweselną. Paru już przyszło  odpowiedziała ostrożnie Bron. Ale jeszcze mnóstwo czasu.Maxi spojrzała na zegarek. Może gdyby zaproszenie było na wcześniejszą godzinę albopózniejszą.127RS  Wcześniej nie miałoby sensu  prychnęła Bron. Ci z odległych osiedlimuszą mieć czas, żeby po pracy się umyć, przebrać i tu dojechać.Pózniej teżbyłoby zle. Wiem, wiem.Setki razy o tym rozmawialiśmy. Westchnęła. Bron,dziękuję, że jesteś głosem rozsądku. Nie ma sprawy.Przyjaciołom nie liczę. Gdzie Jacob?  denerwowała się Maxi. Powiedział, że przyjdzie. Na dole w barze. W barze?!  Czuła, że traci kontrolę nad sytuacją. Co on tam robi? Spokojnie. Bron machnęła ręką. Jak go znam, pije sokpomarańczowy i agituje jak szalony.Serce się jej ścisnęło.To bardzo szlachetnie z jego strony.Robi to dlaniej, bo chce oszczędzić jej rozczarowania. Taki lekarz to skarb, prawda? Ze świecą takich szukać  potwierdziła Bron. Doskonale wyczuwanasze specyficzne potrzeby.Jak w takim układzie miałaby go poprosić, by wyjechał z Tangaratty,pomyślała z bijącym sercem. Co sądzisz o dzisiejszym wieczorze?  zapytał Jake kilka godzinpózniej, gdy wracali do domu. Hm.Chyba całkiem udany. Całkiem udany? Kobieto, byłaś rewelacyjna! Naprawdę? Odniosłam wrażenie, że im się podobało. I to bardzo.Sądzę, że w konsekwencji lista mężczyzn zgłaszających siędo nas zdecydowanie się wydłuży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl