[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Matka nalaÅ‚a mu wreszcie kawy do filiżanki.Olgert przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej przy tym ipoważnym tonem zadaÅ‚ nastÄ™pne pytanie.- Czy to byÅ‚ wyjÄ…tek, że ona wczoraj tak dÅ‚ugo zostaÅ‚a w staj¬ni, czy zdarzaÅ‚o siÄ™ to częściej?- Normalnie przychodziÅ‚a na kolacjÄ™ - powiedziaÅ‚ ojciec.-Ale potem czÄ™sto jeszcze raz wyjeżdżaÅ‚a.Trzy, cztery razyw tygodniu.A wtedy zostawaÅ‚a do dziewiÄ…tej albo dziesiÄ…tej.Teraz Olgert pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… i mruknÄ…Å‚:- Ciekawe.Co on w tym widziaÅ‚ ciekawego, byÅ‚o dla mnie zagadkÄ….W sieni zadzwiÄ™czaÅ‚ telefon.Anna chciaÅ‚a wyjść, ojciec jÄ… powstrzymaÅ‚.- Przecież powiedziaÅ‚em, że nastÄ™pnym razem ja podniosÄ™sÅ‚uchawkÄ™.JeÅ›li to Rena, ze mnÄ… bÄ™dzie mówić.A jeÅ›li to zno-84wu ten wariat, to już ja mu nagadam do sÅ‚uchu.To niesÅ‚ycha-ne, żeby naprzykrzać siÄ™ludziom w takiej sytuacji gÅ‚upimi żartami.Olgert od razu chciaÅ‚ wiedzieć, o czym mowa.Anna szyb-ko mu to wyjaÅ›niÅ‚a.A telefon dzwiÄ™czaÅ‚ i dzwiÄ™czaÅ‚.Czubek nosa matki staÅ‚ siÄ™ biaÅ‚y, a jej usta byÅ‚y jużtylko jak kreska bez koloru.ChciaÅ‚am wstać.Olgert chwyciÅ‚ mnie za przegub.- Jeszcze chwileczkÄ™.Dopiero kiedy Anna skoÅ„czyÅ‚a, pozwoliÅ‚ mi podejść.Po-szedÅ‚ za mnÄ….PodniosÅ‚amsÅ‚uchawkÄ™, on najpierw przycisnÄ…Å‚ ucho z drugiej strony.Potem odkryÅ‚ klawiszgÅ‚oÅ›nego mówie-nia i trochÄ™ siÄ™ ode mnie odsunÄ…Å‚.To byÅ‚a tylko JaÅ›min, która chciaÅ‚a przekazać informacjÄ™, że odwoÅ‚aÅ‚a pacjentki napiÄ…tek.Wszystkie z wyjÄ…tkiem jed-nej.- Pani Weslowski nie udaÅ‚o mi siÄ™ uchwycić.Ona jest pierw¬sza w kolejce, na dziewiÄ…tÄ….Może już byÅ‚a w drodze.Ale jatutaj przecież bÄ™dÄ™, kiedy przyjdzie.Sandra poszÅ‚a do domu.Dla niej nic nie byÅ‚o do roboty.Ach, i Kettlerowa dwa razyjuż telefonowaÅ‚a, chciaÅ‚a mówić z doktorem.Wczoraj jej siÄ™przecież nie udaÅ‚o.SpÅ‚awiÅ‚am jÄ… na poniedziaÅ‚ek.PyskowaÅ‚a.A jak wyglÄ…da sprawa z poniedziaÅ‚kiem?PoniedziaÅ‚ek! Jeszcze trzy dni.PiÄ…tek przecież dopiero siÄ™ zaczÄ…Å‚.ByÅ‚a za kwadransdziewiÄ…ta.W wyobrazni widziaÅ‚am, jak traktory jadÄ… po polu szeroko rozciÄ…gniÄ™tymszeregiem lanzów, deutzów i hanomagów.I żaden z traktorzystów nie dbaÅ‚ o swojeburaki cukrowe albo jÄ™czmieÅ„ ozimy.PoniedziaÅ‚ek! WidziaÅ‚am, jak Rena wsiada na rower, majÄ…c torbÄ™ szkolnÄ… w koszykuprzy kierownicy.WidziaÅ‚am, jak przed AnnÄ… zjeżdża po asfalcie na polnÄ… drogÄ™.Trzyma stopy mocno na pedaÅ‚ach, a jej nogi pracujÄ… jak tÅ‚oki.Rower prze-chyla siÄ™na bok, kiedy skrÄ™ca w prawo, aby nie zmniejszajÄ…c tempa pojechać dalej ponieutwardzonej drodze w kierunku miasta.PoniedziaÅ‚ek! Za dwie albo za trzy godziny mężczyzni muszÄ… jÄ… znalezć.Za dwiealbo za trzy godziny bÄ™dziemy wie-85dzieli, że nic zÅ‚ego jej siÄ™ nie przytrafiÅ‚o.%7Å‚e tylko zabÅ‚Ä…dziÅ‚a w ciemnoÅ›ciach i wpewnym momencie byÅ‚a tak wyczerpana, że nie mogÅ‚a iść dalej. Te myÅ›li byÅ‚y szalone.Królewna Znieżka szÅ‚a i szÅ‚a aż nogi nie chciaÅ‚y jej już dalejnieść.Wtedy poÅ‚ożyÅ‚a siÄ™ miÄ™dzy ko-rzeniami drzewa.A zwierzÄ™ta leÅ›ne strzegÅ‚y jejsnu.W pobli¬Å¼u nie byÅ‚o lasu.Aleja nie potrafiÅ‚am myÅ›leć inaczej.- W poniedziaÅ‚ek bÄ™dzie wszystko j ak zwykle - powiedzia¬Å‚am.WróciliÅ›my do kuchni i usiedliÅ›my znowu przy stole.01-gert wziÄ…Å‚ AnnÄ™ wkrzyżowy ogieÅ„ pytaÅ„.- Porozmawiajmy jeszcze spokojnie o tym pierwszym te¬lefonie.Jak to byÅ‚o dokÅ‚adnie? To  Rena" brzmiaÅ‚o jak pyta¬nie, czy tylko tak?- Tylko tak.- Dobrze! A jakie byÅ‚y te odgÅ‚osy? Jaki dzwiÄ™k wydawaÅ‚ata maszyna w tle?- JakieÅ› klekotanie, jakby kawaÅ‚ków drewna rytmicznieuderzajÄ…cych jeden o drugi.- Czy to mógÅ‚ być silnik?Anna podniosÅ‚a gÅ‚os.- A skÄ…d ja mogÄ™ wiedzieć? Niech pan nie robi z tego dra¬matu.KtoÅ› sobie tylko pozwoliÅ‚ na gÅ‚upi kawaÅ‚.Olgert zachowaÅ‚ caÅ‚kowity spokój, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Å‚agodzÄ…co i dociekaÅ‚ dalej.- A jak brzmiaÅ‚ ten gÅ‚os? ByÅ‚ mÄ™ski czy kobiecy?Anna nie potrafiÅ‚a tego powiedzieć na pewno.- To przecież byÅ‚o tylko jedno sÅ‚owo.Potem byÅ‚y innedzwiÄ™ki i pÅ‚acz, Å‚kanie.To byÅ‚o tak, jakby ktoÅ› chciaÅ‚ jeszczecoÅ› powiedzieć i nie mógÅ‚.- Wysokie dzwiÄ™ki czy niskie? Jest przecież różnica, czypÅ‚acze mężczyzna, czy dziewczyna. Anna wpatrywaÅ‚a siÄ™ w niego osÅ‚upiaÅ‚a, a po paru sekun-dach oÅ›wiadczyÅ‚a:- Jeszcze nigdy nie sÅ‚yszaÅ‚am pÅ‚aczÄ…cego mężczyzny.AleRena pÅ‚acze inaczej, nie tak.- urwaÅ‚a, wzruszyÅ‚a bezradnie86ramionami.- Nie tak urywanie.To brzmiaÅ‚o tak, jakby ktoÅ› caÅ‚kiem nie panowaÅ‚ nadsobÄ….Rena pÅ‚acze bardziej równo-miernie i gÅ‚oÅ›niej - Anna uÅ›miechnęła siÄ™zakÅ‚opotana.- Mama kiedyÅ› powiedziaÅ‚a, że Rena wyje jak syrena alarmowa.- KiedyÅ› - mruknÄ…Å‚ Olgert.TrochÄ™ gÅ‚oÅ›niej spytaÅ‚: - A kie¬dy sÅ‚yszaÅ‚a pani ostatni raz siostrÄ™ pÅ‚aczÄ…cÄ…? NaprawdÄ™ pÅ‚a¬czÄ…cÄ… z rozpaczy?- Nie wiem - powiedziaÅ‚a Anna.- Dawno temu.Nie mia¬Å‚yÅ›my powodu do pÅ‚aczu.Olgert wypiÅ‚ Å‚yk kawy, trzymajÄ…c nadal w rÄ™ku filiżankÄ™ wpa¬trywaÅ‚ siÄ™ zeskupieniem w jej wnÄ™trze.ZapytaÅ‚, czy zdarzaÅ‚o siÄ™ częściej, że ktoÅ› dzwoniÅ‚ do nas,by robić nam gÅ‚upie kawaÅ‚y.- Nie - powiedziaÅ‚ ojciec.- WÅ›ród naszych znajomych niktnie ma skÅ‚onnoÅ›ci do takich żartów.A obcy tutaj nie dzwoniÄ….Olgert kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- A wiÄ™c przypuszczam, że jedno wiąże siÄ™ z drugim.Po¬wiedziano nam, że obawia siÄ™ pan najgorszego.Co pan miaÅ‚na myÅ›li mówiÄ…c o najgorszym?Nikt nie odpowiadaÅ‚, ciÄ…gnÄ…Å‚ wiÄ™c dalej.- Możemy wykluczyć ewentualność, że dziewczyna przytakiej pogodzie wczoraj przypadkiem kogoÅ› spotkaÅ‚a.Natu¬ralnie, jest caÅ‚e mnóstwo uprzejmych kierowców.Ale w stru¬gach deszczu u wiÄ™kszoÅ›ci ta uprzejmość siÄ™ koÅ„czy, jeÅ›li jesz¬ cze trzeba zaÅ‚adować rower.OdstawiÅ‚ filiżankÄ™ i pokazaÅ‚ gestem, ogarniajÄ…cym wszyst-ko, kuchniÄ™ i caÅ‚Ä… resztÄ™.- To tutaj wyglÄ…da na bardzo kosztowne.Ojciec zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ chrapliwie.- Nie tylko tak wyglÄ…da.Po chwili owijania w baweÅ‚nÄ™ Olgert wymówiÅ‚ wreszcie to sÅ‚owo: uprowadzenie!- Każdego innego dnia - powiedziaÅ‚ ojciec  ale nie wczoraj.JeÅ›li ktoÅ› planuje coÅ› takiego, to poznaje zwyczaje ludzi.Wie¬dziaÅ‚by przecież, że po RenÄ™ przy zÅ‚ej pogodzie ktoÅ› przyjeżdża.- JeÅ›li ktoÅ› planuje coÅ› takiego - sprzeciwiÅ‚ siÄ™ Å‚agodnieOlgert - i poznaje zwyczaje ludzi, to jest w pobliżu.A wtedy,87gdy nadarza mu siÄ™ tak sprzyjajÄ…ca sposobność, korzysta z niej.A nastÄ™pnego rankatelefonuje.- I stawia żądania - powiedziaÅ‚ ojciec. Nie pÅ‚acze prze¬cież do sÅ‚uchawki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl