[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Prawda, nie byli tutaj.Będziesz pierwsza. Będę? No, przecież jesteś. No tak, ale możesz mnie nie zaprosić na górę. Po takim powitaniu?Danutę zesłał nie przypadek, a jedynie szczęśliwy traf, zamieniała słowa, nie chcąc powracać do rozważań sprzed lat, kiedy to jeszcze nie bała się słów ani ludzi.Potem przyszedłdzień, kiedy świat stał się Tadeuszem, słowa wystawiły czujki i każde mogło pogłaskać albozranić.Każde mogło uratować lub zabić, bo taką moc miały wtedy w ich życiu, szczególnie dlaniej, zakochanej, nieprzytomnej z miłości i zazdrości.Ktoś w związku musiał kochać bardziej  i to była ona, tak jej się przynajmniejwydawało, szczególnie gdy ktoś z otoczenia jej wytykał, że dla męża zrezygnowała zzawodowych marzeń, towarzyskich spotkań na wernisażach i pozwoliła się zamknąć w złotejklatce, odwiedzanej jedynie przez kolegów Tadeusza.Nie była pewna, kto bardziej kogozamykał, czy Tadeusz ją, jak chciały koleżanki, czy ona Tadeusza.Może nawet kochała za bardzo, co wcale nie przeszkadzało Tadeuszowi, natomiast mogłokrzywdzić Zuzannę, której miłość, podszyta zazdrością, nie pozwalała do końca rozwinąćskrzydeł  ze strachu przed tym, co wydarzyć się może, choć nie musi.Zuzanna wolała zagłaskaćTadeusza swoją obecnością, byle tylko nie nasączać swej wyobrazni podejrzeniami, od którychjednym włosy mogły się zjeżyć, ale jej akurat wypadały, powodując łysienie plackowate.Ratowała się wizytami u najlepszych dermatologów, z których każdy powtarzał, żepowinna żyć spokojnie, na luzie, jak większość młodych, w dodatku studiujących na artystycznejuczelni ludzi.Mniej stresu, pani Zuzanno, powtarzali, a Zuzanna spinała się jeszcze bardziej,bezskutecznie próbując odgonić obrazy Tadeusza trzymającego w ramionach którąś z jejatrakcyjnych koleżanek z bujnymi włosami.Tak było albo tak jej się wydawało, ale im szybciejwypadały jej włosy z głowy, im więcej łysych placków na głowie znajdowała, tym bujniejszewłosy zdobiły głowy koleżanek.Jej zachowanie mogło wydawać się śmieszne, ale nie jej samej,dlatego z nikim nie dzieliła się obserwacjami i wolała najzwyczajniej oddalić się od koleżanek,zródła potencjalnego zagrożenia.Była dyplomatką, o co nigdy by siebie przedtem nie podejrzewała.Potrafiła tak omotaćTadeusza, że przyjmował każdy argument i nie widział sprzeczności w tym, że Zuzanna razpragnie samotności, a raz chce być wszędzie, gdzie mąż, ale nigdy nie chce towarzystwakoleżanek.Nie zdradziła, do czego są zdolne.Znała metody, jakimi uwodziły, zastawiając sidła,poddając próbom każdego chłopaka, który bardziej niż gorliwie zaczynał krążyć wokółdziewczyn spoza ich paczki.A jeśli któryś zdradził mimochodem, że nie porzuca, nie krzywdzi ijest wierny, to bezwzględnie poddawały go próbie ognia, która miała dowieść wyższości chucinad rozsądkiem. Wolała nie ryzykować poddawania Tadeusza próbom ognia i wystawiania go nabezwzględny cynizm koleżanek, eksperymentujących z dobroci serca i siostrzanej lojalności.Wolała tym samym nie mieć dowodów na wierność męża i wierzyć bez nich.Wprawdzie muufała, ale krew nie woda, jak mawiała jej matka, która wyjątkowo w tej sytuacji była po jejstronie. Masz męża, to go pilnuj, na pokuszenie koleżanek nie wystawiaj, baby są fałszywe,tyłkiem zakręci, byle tylko siebie dowartościować, byle sobie po cichu powiedzieć, że gdybymtylko chciała, toby za mną poszedł jak w dym, i po co ci zazdrość, która człowieka wystawia napośmiewisko, noce koszmarami wypełnia, baby to takie psy ogrodnika, nawet jak same niezjedzą, to napaskudzą  monologowała, dopóki Zuzanna jej nie przerwała. Mamo, on mnie kocha  mówiła dobitnie. Czy ja mówię, że nie kocha? Ale kochanie to jedno, a widok tyłka kobiety to drugie.Cudze żony czy narzeczone zawsze są bardziej pociągające, bo cudze, zakazane, a zakazanyowoc smakuje bardziej, wiem, co mówię  dodawała.Zuzanna po cichu przyznawała matce rację, tym samym znajdując usprawiedliwienie dlaucieczki od koleżanek i zerwania znajomości, bez których jeszcze do niedawna nie wyobrażałasobie życia, toczącego się nie tylko w pracowniach malarskich, ale i w zadymionychkawiarniach, domach gęstych od słów, czasem ulotnych, a czasem mocnych jak świeżozaparzona w porcelanowym czajniczku herbata najlepszego gatunku.Teraz Zuzanna już wiedziała, jaki mur buduje milczenie i że człowiek nie pozbędzie sięnigdy tego, o czym milczy.Wbiła kod i otworzyła przed Danutą bramę na pięciokątne podwórze.Okolone wysokimi, odnowionymi niedawno ścianami kamienicy, pomysłowo obsadzonekrzewami w różnych odcieniach zieleni, było jak przytulne patio, na którym siadywali w ciepłedni na ławkach lub przy murku fontanny pracownicy kancelarii adwokackich z sąsiednich pięter,relaksując się i popijając kawę z tekturowych kubków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl