[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla mnie jednakważne było, żebyś poznał mnie od tej niedostępnej dla innych strony.Tej, która wyleguje sięw słońcu i robi poziomkowe naszyjniki.Jeżeli jednak wolisz tę powszechnie znaną, mroczniejsząstronę mojej osobowości, służę uprzejmie.Wstała, otrzepała się z trawy i spojrzała chłopu prosto w oczy.Ainnir niemal fizyczniepoczuł chłód bijący od całej jej postaci.Od razu przypomniał sobie, że to przecież ona nie takdawno bez mrugnięcia okiem chciała mu poderżnąć gardło. Może już lepiej opowiadaj o tych poziomkach  zdecydował niepewnym głosem. Poziomki zostały zjedzone.Nie wszystko w życiu da się odkręcić. Chłód uleciał z jejoczu.Pozostał tylko smutek. Pewnie masz do mnie żal, że zostawiłam cię u starego poety,a sama odeszłam.Zrobiłam to, by cię chronić.Teraz tego nie zrozumiesz, ale kiedyś, gdybędziesz miał dzieci, przypomnisz sobie moje słowa.I wtedy zrozumiesz, o czym mówię.  yle,zle, zle.Mówię jak stara wiedzma.Inaczej. Cieszę się, że dobrze ci się żyje u Nantosvelty.Wyrosłeś na wspaniałego młodego mężczyznę i wiele bym dała, by móc zobaczyć, jak dorastasz. To jednak byłoby bardzo egoistyczne z mojej strony, dlatego wolałam dać ci szansę, żebyśw ogóle mógł dorosnąć.Odeszłam, by nikt nie dowiedział się, że w ogóle istniejesz. Wstydziłaś się mnie? Na bogów!  oburzyła się Magran. Nigdy w życiu nie byłam z niczego tak dumna, jakz tego, że cię urodziłam.Czy Nantosvelta mówiła ci, jakiemu bogu służyłam? Tak, coś wspominała. Gdyby Cromm dowiedział się o twoim istnieniu, odebrałby mi ciebie i zamienił twojeżycie w taki sam koszmar jak moje.Za wszelką cenę chciałam ci tego oszczędzić. Oddałabyś mu mnie? Nie znasz Go.On nawet by nie pytał.Po prostu by wziął, a nikt nie jest w stanie stanąćMu na drodze, gdy czegoś chce. Matka jest.Ainnir wierzył niezachwianie w to, co właśnie powiedział.Ciężko było pozbawiać gozłudzeń, ale Magran wiedziała, że nie ma wyboru. Synku, nawet Nantosvelta cię nie ochroni, gdy Cromm Cruagh po ciebie przybędzie.Chłopiec chciał zaoponować, ale uciszyła go gestem dłoni. Nie ochroni  powtórzyła. Po pierwsze, jesteś pierworodnym, a każdy pierworodnynależy do Niego według prawa bogów, a po drugie w twoich żyłach płynie też, chociażniezwykle rozrzedzona, Jego krew. Co?! Nantosvelta ci nie mówiła?Ainnir potrząsnął głową. Kiedyś odprawiliśmy z Crommem pewien rytuał, który spowodował, że wymieszaliśmysię krwią.Tym samym i ty ją masz.Sam widzisz, że Cromm ma pełne podstawy, żeby żądaćtwojego wydania.I Nantosvelta nie może wystąpić przeciwko prawom, gdyż sama była wśródtych, którzy je ustalali.Pod Ainnirem ugięły się kolana.Przez jego twarz przemknęło przerażenie. Po twojej reakcji wnioskuję, że Nantosvelta wspomniała na temat Pana Złej Zmiercinieco więcej, niż sugerowałeś.Magran, patrząc na syna, zastanawiała się, co bardziej go uderzyło  możliwość dostaniasię w ręce Cromm Cruagha czy niemoc Nantosvelty.Chłopiec szybko się otrząsnął z pierwszego wrażenia. Jaka jest możliwość, że On się o mnie dowie?  spytał. Podejrzewam, że spora.Dlatego jak najszybciej musisz wyruszyć w bezpiecznemiejsce.Może nawet jutro rano. Bezpieczne miejsce?  uśmiechnął się szyderczo. Czy takie w ogóle istnieje?Oczy Magran zwilgotniały.W tym pogardliwym skrzywieniu ust, w tym kpiącymspojrzeniu nagle poznała samą siebie.To był jej syn.Część niej.Siłą woli powstrzymała się, żebygo nie uściskać.Wzięła głęboki oddech, żeby ukryć wzruszenie. Wbrew pozorom, takie miejsce istnieje.Mężczyzna, z którym zjawiłam się tutaj, to twójstryj.Brat przyrodni twojego ojca.Przybył tutaj, żeby zabrać cię do swojego klanu.Tam czekająna ciebie.Będziesz tam bezpieczny, bo to za daleko nawet dla Cromma.Tam straci do ciebieprawa. Gdzie to jest? Dokładnie nie wiem  przyznała. Wiem tylko tyle, że to na drugim krańcu świata.Jednak zostając tutaj, naraziłbyś się na los gorszy od śmierci.Zostałbyś niewolnikiem, takim jakja. Smutek i cierpienie, jakie Ainnir zobaczył we wzroku matki, przekonały go. Dobrze.Skoro tak trzeba, to pojadę  zdecydował.Magran wielki głaz spadł z serca.Nie spodziewała się po młodym chłopcu tak zdrowegorozsądku i przenikliwości.Przygotowana była na dłuższą batalię.Szczęśliwie Ainnir oszczędziłjej tego.Uściskała go mocno, chociaż wydawał się nie być tym faktem zachwycony.Magran,czując to zakłopotanie, wypuściła go z objęć, chociaż mogłaby go tulić całe wieki, jej małegosynka o dwukolorowych oczach. Urosłeś  stwierdziła, czochrając mu czarne, krótkie włosy i ukradkiem ocierającz policzka zdradziecką łzę. A kiedyś byłeś taki malutki& Wiesz, mamo, czas leci.Spojrzeli sobie w oczy i poczuli, jak pomiędzy nimi rodzi się więz tak silna, że nawetczas nie zdoła jej zniszczyć. To moja matka  myślał z dumą Ainnir. To mój syn  myślała z czułością Magran.Nie potrzebowali słów.Nagle cały świat znalazł się na właściwym miejscu.Tam, gdziepowinien być już dawno.Długo siedzieli, jedli poziomki i rozmawiali.Ainnir opowiadał matce o swoim życiu,którego była bardzo ciekawa.Mówił o swojej rozpaczy z powodu braku jakiegokolwiek talentu,co Magran bezlitośnie wyśmiała i oznajmiła, że jak przyjdzie czas, to talent się znajdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl