[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najpierw wyjęłam słoiczek masła kakaowego.- To taki subaą - zapowiedziałam i odkręciłam wieczko, ale za nim zdążyłam uprzedzić obiekobiety - powsadzały palce do środka i oblizały je.- Tfu, paskudztwo! - wybrzydzała moja matka.- To takie rzeczy jada się w Nowym Jorku?Nic dziwnego, że jesteś taka chuda.- Ależ to nie jest do jedzenia! - sprostowałam.- Tym się smaruje ręce i ciało.- To nie można na tym gotować? - upewniała się moja matka.- Nie, ale to dobrze robi na skórę.Twarz, nogi i w ogóle.- Aadnie pachnie.Dlaczego nie można tego jeść?- Bo tego się nie je.To jest tylko do skóry. - W takim razie subaą ghee jest dużo lepszy, bo można go jeść, smażyć na nim i używać doskóry.Co tam masz jeszcze? - Wzruszając ramionami, zwróciła mi słoiczek.- A to znów co?Podsunęłam jej buteleczkę oliwki dziecięcej Johnsona, mówiąc:- To jest taki olejek, którym możesz smarować sobie twarz, włosy i wszystko, co chcesz.Działa podobnie jak tamto masło kakaowe.Matka obróciła w ręku buteleczkę, ale ścisnęła ją za mocno i zamiast wydusić kropelkę -opryskała całą podłogę z ubitej ziemi.Wystraszyła się tego i odskoczyła, upuszczając butelkę.- Co to za płyn? - indagowała, rozcierając odrobinę między palcami.- Powąchaj, mamo - zaproponowałam.- Wetrzyj to w skórę sobie albo dziecku.Mama powąchała swoją rękę i widocznie spodobało jej się to, bo powąchała znowu.- Uch! - cmoknęła z aprobatą.- To mi się podoba.Pachnie naprawdę pięknie.Natarła olejkiem dłonie i podziwiała, jak w świetle lampki od razu zrobiły się błyszczące.- Muszę to dobrze schować - zadecydowała.- Ależ po co, mamo? - zdziwiłam się.- To przecież nic wielkiego.Gdyby ktoś chciał trochętego, daj mu śmiało.Mogę przywiezć ci takiego olejku, ile zechcesz.Nie wiem, kiedy cię znowu zobaczę, i wolę nie ryzykować - orzekła stanowczo.Zaczęłaszperać w swoich ubogich  skarbach , aż znalazła klucz i podniszczoną, drewnianą skrzynkę.Zamknęła w niej oliwkę i z satysfakcją poklepała skrzynkę, odstawiając ją do kąta.- To bardzocenna rzecz, przynajmniej będzie tu bezpieczna!Przywiozłam także kilka małych lusterek.Jedno, ozdobne, przeznaczyłam dla matki, żebynareszcie zobaczyła, jaka jest piękna.Niektórzy także mnie uważają za piękną, ale nie mam nawetpołowy jej urody.Owszem, jestem do niej trochę podobna i przez dłuższy czas pomagało mi to wżyciu.Dużo zawdzięczam jej urodzie, więc chciałam, aby po raz pierwszy w życiu zobaczyła swojeodbicie w lustrze ze srebrną rączką, ramką rzezbioną w liście i kwiatowym wzorem na odwrocie.- Zobacz, mamo, mam tu dla ciebie coś specjalnego.- Nie wykazała zbytniego entuzjazmu.- Och, Waris, nie potrzebuję niczego specjalnego.- Ależ chodz tu i zobacz! - zachęciłam.Podałam jej lustro, ale wzięła je nie z tej strony, cotrzeba, gdyż nie miała pojęcia, do czego to służy.Musiałam podsunąć jej lustro właściwą stroną podnos.- Popatrz tu, a zobaczysz, jaka jesteś piękna.Kiedy matka w końcu zauważyła własne odbicie, początkowo myślała, że to twarz kogośobcego i odskoczyła ze strachem.- Mamo, tam nie ma nikogo.To ty! - uspokoiłam ją.Przytrzymałam lustro na wysokości jejoczu, a wtedy mama przyjrzała się swemu odbiciu raz, potem się odwróciła, spojrzała po raz drugi,i jeszcze raz, i jeszcze.Dotykała ręką swojej twarzy i włosów, odciągała sobie policzki, przyglądała się zębom, kręciła głową na wszystkie boki.Trwało to przez pewien czas, wreszciejęknęła:- O, Allahu, to ja już jestem taka stara? Nie wiedziałam, że tak okropnie wyglądam.- Ależ, mamo, jak możesz tak mówić? - wyszeptałam przerażona.Tylko spójrz na mnie! -wybuchnęła.Powiodła wzrokiem ode mnie do Nhur, mrużąc oczy w przyćmionym świetle lampki.- Co się porobiło z moją twarzą? Byłam kiedyś taką piękną kobietą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl