[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślałem, że nigdy nie przyjdziesz - poskarżył się.Spojrzała na niego pełnym miłości wzrokiem.- Jesteś księżycem, a ja przypływem.Jak mogłabym nie przyjść? Przyciągaszmnie tak, że nie mogę się oprzeć - wyznała żarliwie.Wziął od niej lejce.Trzymając się za ręce, poprowadzili kucyka do stajni,gdzie John rozsiodłał wierzchowca i odprowadził go do boksu obok Demona.Przyciągnął swą towarzyszkę do siebie i zagarnął jej usta w zachłannym pocałunku.- Pachniesz słodko różami i słońcem.- Zanurzył twarz w jej włosach.- Mmmm, a ty skórą i sianem.- Uniosła usta do następnego pocałunku.- Tego ostatniego jest pod dostatkiem na stryszku - nie masz ochoty się tamwdrapać? - zapytał figlarnie.Zerknęła na drabinę i przyciągnęła go bliżej ku sobie.- Nie sądzę, żebyśmy zdołali pokonać taki dystans - wymruczała.Okręcił ją dookoła siebie, skradł kolejny pocałunek i tuląc ją w ramionach,ruszył biegiem do domku.Zatrzymał się dopiero u drzwi, a kiedy weszli do środka,nie postawił jej, nim nie znalezli się w sypialni.Gdy już ją puścił, zanurzyła palce w jego czarne, falujące włosy.Były dłuższe,niż dyktowała moda, i Beth przypomniała sobie, że ten mężczyzna jechał do niejprosto z wojny, gdzie nie było czasu na wizyty u fryzjera.- Wyglądasz jak dzikus! - zażartowała.- Przyznaję się do zarzutów.Spojrzała na łóżko.SR - I oczekujesz ode mnie, żebym też zachowywała się jak dzikuska? - zapytałaz udawaną pretensją.- Właśnie tak! - Przycisnął ją do siebie.- Jak irlandzki żbik?- Dokładnie jak dziki irlandzki żbik! - Ułożył ją ostrożnie na łóżku i spojrzałjej głęboko w oczy.- Beth, od chwili naszego rozstania myślałem i śniłem o tobiecodziennie.- Tak bardzo za tobą tęskniłam! - wyznała gorąco.- To było jak tortura! Aleteraz jesteś przy mnie.i to nie jest sen - wyszeptała.Zaczęli rozbierać się nawzajem w pośpiechu, śmiejąc się jak dzieci.Gdy bylinadzy, rozbawienie znikło, zastąpione naglącą potrzebą bliskości, której odmówionoim na zbyt długo.Jego głodne usta błądziły w zapamiętaniu po jej ciele, kiedygłaskała chciwie jego plecy, ramiona i nagi tors.- Na Boga, Beth, nie zbliżaj się do barłogu wygłodniałej bestii, bo niewytrzymam długo! - zażartował.Przesunął się nieco i uniósł nad jej ciałem.Przez chwilę leżała pod nim nieruchomo i tylko jej pierś falowała wniespokojnym oddechu, ale oboje nie byli w stanie dłużej opózniać miłosnegozespolenia.Należeli znów tylko do siebie.Krew tętniła im w skroniach, kiedydelektowali się każdym czułym gestem, każdą namiętną pieszczotą, dotykiem iszeptem.Rwąca rzeka pożądania porwała ich ze sobą i uniosła na szerokie wodyoceanu miłości.Spełnieni, wyczerpani, szczęśliwi, leżeli ramię w ramię, napawając sięcudownym spokojem.Ich serca pulsowały czystym szczęściem.- John.Tak mi z tobą dobrze.Tym razem nie będę się o nic obwiniać -wyszeptała Elizabeth, wtulona w jego pierś.- Obwiniać? - Głos Johna przepełniało zdumienie.SR - Wtedy, ostatnim razem.po burzy śnieżnej, Hamilton posłał po mnie ispotkałam się z nim w Uppingham.Dzień po moim przyjezdzie, kiedy Charliezachorowała na ospę, wysłałam małego Jamesa razem z ojcem do Londynu;okłamałam go, że wyjadę zaraz po nich.Zamiast tego zostałam z Willem, abyopiekować się Charlotte.Kiedy umarła, uznałam to za karę za to, że jako kobietazamężna oddałam się innemu.Utulił ją w ramionach i ucałował jej skroń.- Byłaś bardzo odważna, Elizabeth - zapewnił ją.- Wina to okropne uczucie.czy poradziłaś sobie w końcu z wyrzutami sumienia?Musnęła wargami jego policzek.- W którymś momencie dotarło do mnie, że śmierć Charlie nie ma nicwspólnego z moimi przewinami.Nadal jednak nie byłam w stanie pogodzić sięsama ze sobą.Wątpliwości wróciły ze zdwojoną mocą, gdy zmarł Hamilton.Obawiałam się trzeciej śmierci.twojej śmierci - wyszeptała.- Beth, tak mi przykro z powodu Charlie.- John pogłaskał ją po głowie.- Niemiałem pojęcia, że byłaś z nią, gdy umierała.Słyszałem tylko, że Will niemalpostradał zmysły z rozpaczy.- Zawahał się.- Czemu obwiniałaś się o śmierćHamiltona?- Ponieważ go nienawidziłam - wyznała.- Cieszyłam się, kiedy umarł.Ja.-Zamilkła.To nie był odpowiedni temat w tych okolicznościach.Jeśli nie będzieostrożna, poczucie winy znów może wrócić.- Kochanie, James sam wybrał sobie taki los - zapił się na śmierć - tłumaczyłjej John [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl