[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podniecenie z powodu nieuniknionego zwrotu w jego życiu przyspieszało bicie serca,czyniło szalonym każdy ruch, rozogniało każdą myśl.GODZINA 5.00Z torbą przewieszoną przez ramie i w czarnym kapelusiku na głowie, Ben wyszedł ze swegomieszkania, słysząc dzwięk automatycznych drzwi, zamykających się po raz ostatni za jego plecami.Na korytarzach Mnemoniki panowała upiorna cisza.Ktoś pełnił dyżur na nocnej zmianie -podobnie jak Lidia - w innych sektorach; zobaczył go z daleka i pozdrowił ręką.Kiedy dotarł do podwodnego tunelu prowadzącego do sali, w której odpoczywała Jenny,ostatni raz rzucił okiem na widok za przeszkleniem.Tysiąc razy przemierzył te sto metrów,otoczony morzem, oczarowany głębią oceanu - strażnika wieczności i długoletniegoprzyjaciela.Czy to było pożegnanie?Szybkim krokiem doszedł do klatki schodowej, zszedł na dół i kiedy znalazł się w sali,zobaczył po przeciwnej stronie Lidię siedzącą przed panelem, odwróconą do niego plecami.Naśrodku sali, pogrążonej w prawie całkowitej ciemności zakłócanej światłem ekranów,ustawione było łóżko, na którym leżała Jenny.- Lidio! - zawołał Ben z odległości trzydziestu metrów.Dziewczyna wzdrygnęła się iszybko odwróciła.- Ben.Nie spodziewałam się.jestem.która jest godzina?- Przepraszam - powiedział, podchodząc.W kapeluszu na głowie, z torbą na ramieniu, wmarynarce i butach spacerowych, zamiast tych z wyposażenia, Ben wyglądał jak ktoś, ktogdzieś odchodzi; i to zauważyłby każdy.Ale Lidia nigdy nie ośmieliłaby się o to zapytać.- Jest piąta.Potrzebuję kogoś, kto będzie kontrolował salę przyrządów mierniczych.Jesteśmyblisko odkrycia, jeśli obliczenia, które wykonałem dzisiejszej nocy na mapach są dokładne.- Rozumiem.już idę.A dziewczyna?- Będę na nią uważał.Za godzinę przyjdą inni i przyślę ci kolegów na zmianę, będzieszmogła pójść spać.Teraz w sali pomiarów nie ma nikogo, wolę mieć przynajmniej jedną osobęmonitorującą sytuację.Jeśli dziewczyna się obudzi, spróbuję rozpocząć pracę nad językiem.Dzisiaj chcę się skupić właśnie na tym.Lidia skinęła głową.Nigdy nie sprzeciwiłaby się Benowi ani nikomu innemu bardziej od niejdoświadczonemu - czyli wszystkim w tej jednostce - i nigdy nie okazałaby nieposłuszeństwa,nie wykonując polecenia.Oczywiście, jak wszyscy obywatele Gai była zobowiązana dosygnalizowania wszelkich anomalii.W jednostce badawczej była zatrudniona od niedawna;marzyła o tym od zawsze.To zadanie było jej wyzwoleniem, bronią, za pomocą której mogłaudowodnić swoją wartość ojcu, przekonanemu, że powinna siedzieć w centrali i odpowiadaćcały dzień na telefony.Nigdy nie dałaby żadnego sygnału, mimo że ubranie Bena i nakazwydany w godzinach, w których kapitan nie powinien pracować, były z całą pewnościąodchyleniami od obowiązującego porządku.Posłusznie jednak opuściła pomieszczenie.Ben podszedł do łóżka, na którym odpoczywała Jenny, oparł rękę o ramię dziewczyny iszepnął:- Czas na wyjście.24Ty jesteś taki jak ja, chłopcze.Urodzeni, aby nie mieć właściciela.Aby zawsze szukać prawdy.Aby widzieć więcej.Ty jesteś taki jak ja, i wcześniej czy pózniej także twoim przeznaczeniem będzie ucieczka. Ben ujął Jenny za rękę i pomógł jej zejść z łóżka; słowa ojca wypowiedziane dawno temudzwięczały monotonnie w jego głowie.- Wydaje mi się, że znasz mój język.Teraz musisz iść - powiedział Ben, gdy bose stopyJenny dotknęły zimnej podłogi.- Wiem - odpowiedziała półgłosem, opierając się jedną ręką o klatkę piersiową mężczyzny,aby utrzymać równowagę.Ben znieruchomiał na chwilę, wpatrując się w jej delikatne i młode usta.Usta, którewyszeptały jedną prostą sylabę, jakby dziewczyna w głębi serca dobrze wiedziała, co ją czeka ikto koło niej jest.Był pewien, że jest w stanie rozumieć i mówić ich językiem.To było bardzowzruszające.- Ufasz mi? Jeśli nie uciekniemy teraz, to ryzykujemy, że rzeczy przybiorą zły obrót.- Ufam - łamiącym się i zdławionym głosem ograniczyła się do takiej tylko odpowiedzi.Ben przyklęknął i przeszukał niższy poziom łóżka, prawie na wysokości kółek.Kiedy wstał,trzymał w ręce niebieską koszulę.- Załóż to.Przejdziemy tunelem do sektora C, następnie przez sektor B i blok A.Potemwindą wyjedziemy na parking.Jenny skinęła głową.- Teraz zwiążę ci włosy.Tak ubrana nie powinnaś się rzucać się w oczy.Szczerzemówiąc, to ja będę bardziej zwracał uwagę, bo oni wiedzą, kim jestem.Na szczęście o tejgodzinie jest niewielu ludzi.- Cokolwiek się stanie, zostaw to mnie, rozumiemy się? -Tak.Ben zatrzymał się i przez chwilę popatrzył dziewczynie w oczy.Były pełne lęku, jak uprzerażonego szczeniaka.Czuł jednak, że Jenny ma do niego całkowite zaufanie i że podąży zanim.- Chodzmy.Bez problemu przeszli przez tunel; o tej godzinie nikogo tu nie było.Pozostali ludzie zjednostki jeszcze spali, a Lidia była zupełnie gdzie indziej, w sali pomiarów.Ben i Jenny szli wolnym krokiem, a ona mogła się rozglądać.Ciemne głębie oceanu.Bezkresne przestrzenie wodne, które połknęły część świata.Jej jedynemiejsce pobytu.Głęboka otchłań.Po dojściu do końca, Ben zrobił kilka kroków do przodu i stanął przed sektorem C.Dobrą stroną ucieczki z tego typu miejsca było to, że żaden strażnik nie kontrolował statku.Jedyne osoby, jakich należało się obawiać, to pracownicy tacy jak Lidia, pełniący nocnedyżury, którzy w nocy czuwali w różnych strefach.Jeśli koleżanka przy pierwszej próbiewyjścia nie stanowiła zagrożenia, to nie znaczy, że tak samo będzie z innymi.Wysoki chłopak w fioletowej koszuli spokojnym krokiem przemierzył korytarz i zniknął zadrzwiami.Droga wolna.Ben wziął Jenny za rękę i pociągnął za sobą kilka metrów do kapsuły z lewitacjąmagnetyczną.Czuł serce w gardle, ciężko oddychał, a krople potu spływały mu po twarzy.Zwyjątkiem swojej debiutanckiej wyprawy z weteranami po raz pierwszy po wielu latach łamałprawo, a właściwie wiele praw.Po uruchomieniu kapsuły Ben zwrócił się do Jenny:- Pamiętasz coś ze swojej przeszłości?Rozejrzała się, po czym skinęła lekko głową.Unosząc brwi, odpowiedziała:- Woda.- Oczywiście.Woda chroniła cię aż do dzisiaj.Wyciągnęliśmy cię z. - Ocean.molo.- kontynuowała, spoglądając w pustkę.Ben pozwolił jej mówić.Nikt ich tu nie mógł słyszeć, w pamięci dziewczyny coś sięwynurzało na powierzchnię.- Gdzie jesteśmy.- zapytała, ale nie brzmiało to jak pytanie.Jej wzrok zatracał się pozaszybą i obserwował przesuwające się i zmieniające fragmenty statku jak krajobraz z oknapociągu.Wynurzały się obrazy usunięte przez czas, niczym porysowane przezrocza znieistniejącego już świata.Molo.Prawie zobaczyła je przed sobą na taśmie, którą umysł przesuwał między jej oczami aotaczającą rzeczywistością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl