[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Titch spojrzał na pojazd z miną pełną urazy. Raczysz pan chyba z nas żartować!  prychnął nadąsany.  To jedyny duży wóz, jaki mamy w Belle Chante, a wasz mościów sporo  odparłuprzejmie Ashton. Kiedy zaś pan jesteś taki obrzydliwy i delikatny, idz do Natchezpieszo? Kto wie, może następnym razem pomyślisz dwa razy, czy warto przyjeżdżać tam,gdzie nie zapraszają.Kiedy spodziewam się gości, jestem przygotowany na ich przyjęcie, aledzisiaj. Ashton rozłożył ręce w komicznie bezradnym geście. Daję, co mogę, a wy,dobrze radzę, gotujcie się do drogi, panowie.Szeryf Dobbs obserwował z uśmiechem, jak jeszcze przed chwilą przepełnieni wdzięcznościąawanturnicy spuszczają nosy na kwintę. Słyszeliście, co powiedział gospodarz, chłopcy.Pora najwyższa, żebyście się stądzabierali.Na koniec i ja dorzucę swoją radę: przyjdzie wam, kiedy ochota wyręczać mnie wobowiązkach, to takie grzywny na was nałożę, że będziecie musieli mocno karki zginać napolach Belle Chante żeby mi się wypłacić. Zaśmiał się z własnego żartu. No, jazda domiasta, bierzcie nogi za pas, a wybrawszy się w przyszłości na spacer, z dala omijajcie gruntypana Wingate a.Hickory z niewinnym uśmiechem siadł na wozie, ujął lejce w dłonie i gwizdnął przezszczerby w zębach, zachęcając nieproszonych gości, by wskakiwali, który miał dość odwagi,na drewnianą platformę.Wobec perspektywy długiej wędrówki nikt nie zrezygnował zoferowanego środka transportu.Z wyjątkiem pana Titcha, który uparł się iść pieszo za wozem, a na odchodnym, kiedypodwoda ruszyła już ku bramie, jeszcze głowę ku domowi odwracał, jeszcze srogie i pełneurazy spojrzenia rzucał panu domu, co go w tak nieobyczajny sposób po traktował.Szeryf Dobbs ujął się pod boki i zaniósł serdecznym śmiechem na widok niechwalebnegoodwrotu dzielnych stróżów porządku. Przejadą kilka mil i żaden nie będzie już czuł fetoru, ale niech Bóg ma ich w opiece, kiedywjadą do miasta sobie na pohańbienie i dobrym ludziom z Natchez na obrazę. Zakarbują sobie w pamięci tę wycieczkę  dodał Ashton.Haryey ściągnął brwi. Oj zakarbują, jeno inaczej niż myślisz.Niektórzy z nich są bardzo pamiętliwi, Ashtonie.Musisz teraz dobrze baczyć na swoje bezpieczeństwo.Bywa, że ten, kto z pozoru nie potrafido pięciu zliczyć, najdłużej nosi w sercu urazę. Możesz być spokojny, na pewno będę uważał, Haryeyu  powiedział Ashton, kładąc dłońna ramieniu przyjaciela. I dzięki, że w porę przyjechałeś. Zawsze do twoich usług  oznajmił Dobbs z uśmiechem.Przez chwilę szeryf i pan domu obserwowali w milczeniu oddalający się powoli wóz.Mumford Horacy Titch, jeszcze przed kilku godzinami galant dufny w swoje talenta,przebiegły mąci- ciel, przywódca samozwańczego zastępu i zatroskany o bezpieczeństwoinnych obywatel, wlókł się teraz jak niepyszny z tyłu za podwodą.Nie uszedłszy daleko, zmęczony wsiadł na wóz, wkrótce jednak zsiadł znowu.Nie wiedział,co gorsze, trząść się na gnoju, czy wlec się na piechotę.Na takich praktycznych deliberacjachi na rozważaniu popełnionego błędu minęła mu droga do Natchez.6Ucichł w oddali stukot kopyt, szeryf i jego ludzie odjechali.W domu zapanowała błoga cisza,ale Lierin nie mogła zaznać spokoju.Gdy Ashton z szeryfem zamknęli się w gabinecie, byzamienić kilka słów na osobności, zanim oddział Dobbsa ruszy w drogę powrotną, schroniła się w salonie i przysiadła na brzegu fotela.Próbowała się opanować, ale nadal drżała nacałym ciele.Zbyt jeszcze była wstrząśnięta tym, co usłyszała wcześniej, zbyt przerażona tym,że Horacy Titch i jego banda mogli przecież mieć rację.Podejrzewając, że jest kobietą, którauciekła z za kładu dla obłąkanych.Od dnia, kiedy odzyskała świadomość, nie czuła się takokropnie, tak bezradnie, jak właśnie teraz, jakby dopiero w tej chwili dotarła do niej całagroza sytuacji człowieka, który utracił pamięć.Miała wrażenie, że wpatruje się w zamkniętedrzwi, wie, że za nimi coś jest, ale nie jest w stanie znalezć klamki, nacisnąć ją, przejść nadrugą stronę.Nic nie wiedziała o swoim życiu, a tak rozpaczliwie pragnęła przypomniećsobie, skąd pochodzi, kim są jej rodzice, krewni, przyjaciele, jakie wy darzenia sprawiły, żeowego feralnego wieczoru znalazła się sama na drodze.Logan zaprzeczył podejrzeniom, wybronił ją przed gniewem ciżby.Sprawa zdawała sięwyjaśniona, a jednak pewien ważny szczegół, który być może umknął pozostałym, nie uszedłjej uwagi: otóż Ashton, gotów bronić jej z narażeniem życia przed napastnikami, czyniłwyrazne wysiłki, by nie dopuścić do konfrontacji żony z opiekunem z zakładu, tak jakby ijego nurtowały wątpliwości, jakby i on nie był do końca pewien, z kim w rzeczywistości mado czynienia.Rozpostarła dłonie i przez długą chwilę wpatrywała się w obrączkę tkwiącą na szczupłympalcu.Wreszcie zamknęła oczy i zaczęła pocierać skronie, by uśmierzyć narastający bólgłowy.Wtedy pod powiekami pojawił się obraz: dłoń z długim, ostro zakończonympogrzebaczem.Najpierw wznosi się do ciosu, po czym opada raz, drugi, trzeci.Wykrzywiona twarz mężczyzny, rozszerzone przerażeniem oczy.Lierin załkała i skuliła się, jakby chciała uciec przed straszliwą wizją, uwolnić się odprześladujących ją koszmarów.Raptem krzyknęła, czując na ramieniu dotknięcie czyjejś dłoni i w panice rzuciła się przedsiebie, ale w tej samej chwili po wstrzymał ją silny chwyt. Lierin?  Ashton potrząsnął nią łagodnie, chcąc, żeby się ocknęła. Co się stało, Lierin?Spojrzała na niego rozszerzonymi ze strachu oczami, zasłoniła usta dłonią i potrząsnęłagłową. Nie wiem, Ashtonie  wykrztusiła przez ściśnięte gardło. Coś mi się zwiduje.czy teżprzypomina. Odwróciła zalaną łzami twarz, nie mogąc znieść zatroskanego wzroku męża. Widzę jakąś dłoń, która wznosi się do ciosu a potem uderza. Jej ramionami wstrząsnąłszloch. Może to ja kogoś biłam, może zrobiłam komuś krzywdę! Powinieneś był pozwolićim zabrać mnie.Może to mnie szukali, a Logan skłamał! Absurd! Ashton spojrzał w zalane łzami szmaragdowe oczy. Wierz mi, że to czystyabsurd  powtórzył z mocą. Straciłaś pamięć, ale poza tym jesteś zdrowa.Przeżyłaś szokpo wypadku, dlatego nic nie pamiętasz.Nie możesz brać sobie do serca oskarżeń tych nicponii wyobrażać czegoś, czego nie zrobiłaś, co nie należy do twoich wspomnień. Nie  jęknęła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl