[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niby czemu mielibyśmy podawać mu wszystkona tacy?Zobaczył błysk w oczach Ruth.Znał to spojrzenie - uważne,skupione, niczym u kota wyruszającego na łowy.- Karakow sprzedaje je w imieniu Rosjan - mówił dalej.- Tegoteż udało nam się dowiedzieć.- Jak? - zapytała.Twarz mu się wydłużyła.- Nie pytaj.Reece ma jakąś wtyczkę, wśród ludzi Karakowa.Przyjechał do Londynu i zapytał, co Hastings ma zamiar terazrobić.- I co mu Arthur odpowiedział? - Głos Ruth był pełen słody-czy.- A jak myślisz? - Odsłonił zęby w uśmiechu.- Powiedział, żejak dotąd Hastings nie zrobił żadnego użytku z tej informacji, aleAndrews już tak daleko posunął się w negocjacjach, że w rezulta-cie tamto może okazać się bez większego znaczenia.Reece przekaże to Heydermanowi.Tak, naszemu chłoptasiowiz pewnością nie wyjdzie to na dobre.Skinął na kelnera, by dolał im wina.Ruth odmówiła.- Ty jeszcze masz, a mnie taka duża ilość alkoholu nie służy.Jeśli Karakowowi uda się sprzedać te diamenty, potwierdzi tymsamym, że ma wystarczająco duży rynek zbytu, prawda? Czy tonie przyciągnie Rosjan do stołu rozmów?- Mądra dziewczynka, ty zawsze trafiasz w sedno.- Był dumnyz jej przenikliwości.- Oczywiście, że tak.Z tego co słyszeliśmywynika, że te diamenty są warte miliony.Karakow dorobił ro-mantyczną legendę o ich pochodzeniu, ale naprawdę wydobyto jeze dwa lata temu.On je tylko przeszlifował.Rosjanie nie mają wtym wprawy Zrobili to kiepsko, tak że kamienie straciły sporokaratów, ale i tak są ogromne.I unikalne.184 - Skąd ty to wiesz? Kim jest ten człowiek Reece'a? Musi to byćktoś rzeczywiście stojący bardzo blisko Karakowa.- I bardzo dobrze opłacany - dodał.- Reece twierdzi, że jegoinformacje zawsze są prawdziwe.Jeśli Andrews zawrze kontraktz Rosjanami, a Karakow nie znajdzie klienta, my przejmiemy teklejnoty.Stać nas na to, aby je kupić, jeśli to ma rozstrzygnąć ozawarciu umowy.- Tak - zgodziła się - rozumiem.Ale czy zatajenie tego przedHastingsem nie jest trochę ryzykowne? Załóżmy, że Heydermansię o tym dowie?- A kto ma mu o tym powiedzieć? Arthur nie powie, ja takżenie.Natomiast gdyby Andrewsowi się nie powiodło, to trudno,wtedy trzeba będzie poinformować Hastingsa o wszystkim.Alezałożę się, że do tego nie dojdzie.Widziałem projekt umowy zMoskwą i, uwierz mi, jest dla nich tak korzystny, że musieliby byćnaprawdę szaleni, żeby tego nie podpisać.Miliony bezprocento-wej pożyczki, pieniądze na inwestycje, nawet zobowiązanie dooczyszczenia Bajkału.Czy masz pojęcie, jak wielkie jest to jezio-ro? Ponad trzydzieści tysięcy kilometrów kwadratowych, jedno znajwiększych na świecie.Podpiszą, nie ma obawy.Ruth powiedziała wolno:- A czy Arthur rzeczywiście ma zamiar się z tego wywiązać?Czy Heyderman wyrazi zgodę?Kruger wypił do dna wino i popatrzył na nią.- Dokument przygotowują nasi prawnicy, którzy wiedzą, jaksię formułuje umowy zawierane z rządami obcych państw.Arthurnie widzi powodów do obaw.Zjedzmy lepiej jakiś deser.Boże, czyto żarcie nie było wspaniałe? - Uwielbiał słodycze.Ruth zawszemówiła mu, że powinien pilnować wagi.Potem nie wracali już do tego tematu.Obecnie żegnali się nalotnisku.Przystanął, by objąć ją po raz ostatni.- Bardzo cię kocham, Ruth.Zadzwonię do ciebie.Wyglądał takżałośnie, że powiedziała szybko:- Nie, kochany, to ja zadzwonię.185 Gdy tylko wyszedł do sali odlotów, pobiegła do samochodu iszybko pojechała do biura.***Elisabeth czekała na Jamesa.W lodówce chłodził się szampan.Zadzwoniła do Wassermanów i odwołała dzisiejszą kolację.Na-wet rozmowa z Clara Wasserman nie popsuła jej humoru; okła-mała ją i z pewnym rozbawieniem słuchała podejrzliwych wypy-tywań starej kobiety.- Ma pani mdłości? Och, to niedobrze.Ale może jednak panimąż zdecydowałby się przyjść mimo to? Domyślam się, że to ra-czej nic poważnego.- Głos Clary był pełen pogardy.Ona by nigdynie odwołała żadnego spotkania z powodu niedyspozycji żołąd-kowej.Elisabeth odłożyła słuchawkę i roześmiała się.Tak, coś jej le-żało na żołądku.Gdyby ta stara wiedzma wiedziała, że to wcalenie wynik przejedzenia.Stała przy oknie, czekając na Jamesa.Przyjechał służbowymsamochodem z kierowcą i kiedy wysiadł, była już w hallu i otwie-rała drzwi.James wszedł pośpiesznie; wyglądał na zaniepokojonego.- Kochanie.Co się stało? David był akurat u mnie, gdy jegożona zadzwoniła.Powiedziała, że masz mdłości.Czy zle się czu-jesz?Elisabeth z uśmiechem, zarzuciła mu ręce na szyję.- Jest mi niedobrze - powiedziała - zwłaszcza z samego rana.Itak będzie przez siedem najbliższych miesięcy.W jego oczach zabłysły łzy szczęścia.Nie mógł w to uwierzyć.Najchętniej słuchałby bez końca jej opowieści, trzymając ją wobjęciach i kładąc zaborczą rękę na jej płaskim jeszcze brzuchu,jakby pragnął się upewnić, że to prawda.- Och Liz, najdroższa.To wspaniałe.Po raz kolejny musiała go zapewnić, że tym razem nie ma żad-nych wątpliwości.Doktor potwierdził przypuszczenia, przepro-wadził też rutynowy test, gdyż bardzo na to nalegała.186 - Nic mi nie powiedziałaś.W głosie Jamesa brzmiał wyrzut.- Bo nie chciałam, abyś był rozczarowany.Tyle razy przedtemwydawało mi się, że teraz to już na pewno, a potem przychodziłoto idiotyczne krwawienie, spóznione o kilka dni.Kochany, jestemtaka przejęta.Kolejna dobra nowina: jestem zdrowa i silna.Dok-tor zbadał mnie dokładnie.Ci francuscy lekarze są zdumiewający.Nie tacy jak w Anglii, gdzie nikt nie robi specjalnego zamieszaniaz powodu mającego narodzić się dziecka.A tutaj test krwi, ciśnie-nie, mnóstwo innych badań.Powiedział, że przez najbliższe tygo-dnie mam się nie przepracowywać, jako że to pierwsza ciąża.I tojuż wszystko.Zadzwoniłam do tej starej wiedzmy i odwołałamdzisiejszą kolację.Pomyślałam, że najprzyjemniej będzie uczcićto we dwoje.Drinki są w lodówce, więc możemy zaczynać.Przy-niosę butelkę.Zerwał się.- O nie.Ty zostaniesz tutaj.Nie będziesz się schylała i dzwiga-ła butelek.- Oboje się roześmieli.Byli tacy szczęśliwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl