[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaisteokropnieś go waćpan obraził! Patrzaj, co cię czeka, ofiaro własnej głupoty!-.powinniśmy ich jakoś rozweselić.- troszkę za pózno dokończył kościej.- Nigdynie należy niepotrzebnie drażnić przeciwnika.Perrin wspomagany przez orszak podległych mu piranii ruszył do ataku.OtoczyliMarrowa i Dolpha ciasnym kołem, wybałuszyli oczy, otworzyli pyszczki, mogące posiekaćna kawałki wszystko, czego by dopadły.Ale Dolph był świetnie uzbrojony, Marrow zaś stanowił tylko kościsty kąsek.Wodnepsy miały twarde kły i lubiły przeżuwać kości, ale piranie to nie psy.- Uuuu! - zawył Perrin, uczepiwszy się jednej z kolczastych czułek Dolpha.- Uuuu! - jęknęły inne, dobrawszy się do Marrowa.Pyszczek Księcia otoczony byłwieloma odnóżami.Pochwycił nimi Perrina.- Teraz moja kolej! - zawołał, wciągając miotającą się rybę w swoją chitynowąpaszczę.- W co mam cię najpierw uszczypnąć? W głowę czy w ogon?- No dalej! Ruszaj! Zawszony, rycerski pachołku! Odgryz mi głowę! Nic ci z tego nieprzyjdzie! Mam cię gdzieś.Pluje na takich jak ty! - wrzasnął Perrin i splunął rzeczywiście,choć w wodzie i tak na nic się to nie zdało.Dolph miał nadzieję, że go nastraszył, więc gdy usłyszał taką odpowiedz, poczuł sięnieco rozczarowany.Był jeszcze młody i niedoświadczony, lecz dzięki temu, że godzinamiwpatrywał się w Gobelin, widział na nim wiele znaczących zdarzeń.Dlatego potrafiłrozpoznać męstwo, gdy je zobaczył.- Ta mała rybka jest może złośliwa, ale trzeba przyznać, że ma charakter - mruknąłdo siebie pod nosem.- Może lepiej.- zaczął Marrow.- Masz rację - od razu zgodził się Dolph.W tym względzie Gobelin także go dobrzewyszkolił.- Perrinie - rzekł, zwróciwszy się do piranii - choć jesteś moim wrogiem,zasługujesz na pewien szacunek.Dlatego postanowiłem cię uwolnić.Być może jeszczekiedyś będziemy mieli okazję się zmierzyć, stawić sobie czoło z honorem.To powiedziawszy, puścił go i pozwolił mu odejść.Ryba na chwilę nieruchomozawisła w wodzie.Zorientowała się, że ma do czynienienia z kimś szlachetnie urodzonym.- No więc jak się zwiesz? - zapytała.- Książę Xanth, Dolph. - Książę! A to ci figura! Kłaniam się nisko, mości Książę i znikam, do zobaczenia wprzyszłości! - odpowiedziała ryba i odpłynęła.Za nią podążyła cała jej żołnierskakompania.- Dobrze to rozegrałeś - pochwalił go Marrow, czym sprawił mu szaloną przyjemność.Szkielety rzadko kogoś chwalą.Lecz nie tylko z tego powodu Dolph się ucieszył.Ucieszyłsię, gdyż był przekonany, że zasłużył sobie na taką pochwałę.Przynajmniej raz zrobił to,co trzeba.Po chwili korytarz rozszerzył się i ujrzeli następną, przestronną grotę.Dolph wypłynąłna powierzchnię wody i czekał.Marrow wyszedł na brzeg, schylił się, wyciągnął rękę ipodniósł chłopca, który natychmiast z powrotem przeobraził się w świetlika.Kościejwsadził go sobie do oczodołu.Mieli światło i byli cali i zdrowi.Należało znów zabrać się dopracy!Lecz nagle, gdzieś z góry, spadła na nich chmara ciemnych, dziwnych stworzeń.Było ich prawie tyle co ryb.Okazało się, że to nietoperze.- Stój, nicponiu! - zaskrzeczał ich przywódca.- Stój, póki nie zobaczę, ktoś ty taki!- Nie! Tylko nie to! - jęknął chłopiec.Gacek naturalnie mówił językiem nietoperzy.Dolph z trudem zrozumiał, o co muchodzi, ponieważ jednak języki zwierząt w pewnym stopniu są do siebie podobne,robaczek świętojański sprostał zadaniu.Wysunął się z oczodołu i sam zamienił się w wielkiego nietoperza.- Jestem Dolph, Książę Xanth.Przybywam z nieoficjalną wizytą.Mam tu coś dozałatwienia.Proszę cię, przepuść mnie! - zawołał w języku nietoperzy, gdyż jako nietoperzświetnie się nim posługiwał.- Książę? Nie rozśmieszaj mnie! - zachichotał główny gacek.Wszystkie pozostałewybuchnęły gromkim śmiechem.- Przedstawiłem się - powiedział z naciskiem Dolph, przekonany, iż postąpił zgodniez protokołem.- A kimże TY jesteś? - zapytał.- Jestem nietoperz Brick* [* Brick (ang.) - między innymi ktoś, na kim możnapolegać].A to moje zastępy! - odrzekł zapytany.- Wcale nie mamy zamiaru przepuścićcię, ty oszuście.Jesteśmy panami tej groty!- Podejrzewam.- zaczął Marrow.- Zamknij się, ty worze kości - przerwał mu Brick.- Słuchaj, naprawdę staram się być uprzejmy - mruknął wyprowadzony z równowagiDolph, żałując, że nie może pozwolić sobie na drobną nawet arogancję. - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl