[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To oczywiste, że bagatelizuje zagrożenie.Ale prokurator, który stara się postępowaćzgodnie z przyjętymi zasadami, musi oprzeć swoje argumenty i zarzuty na dostępnych mudowodach.a nie wszystkie do niego trafiają.- Co możemy zrobić?- Nie mogąc powołać na świadka żadnego z napastników, który by zeznał, że miałaś trafić wniewłaściwe miejsce o niewłaściwej porze.- Na to nie ma co liczyć.-.będziemy próbowali załatwić przeniesienie do innego więzienia, śląc kolejne podania.Iwywierać po cichu naciski na zaangażowane strony, a zwłaszcza na naczelnika.Tahiri zmarszczyła brwi.- O jakiego rodzaju naciskach mówisz?- Do uszu zainteresowanych dotrą.różnymi drogami, których nie da się prześledzić aż do ich zródła.określone sugestie.Dałem na przykład naczelnikowi do zrozumienia, że jegopoczynania są teraz pilnie obserwowane, a każda decyzja dotycząca twojej osoby jest poddawanawnikliwej analizie.W tym również każdy kredyt wydany na przedmioty zbytku.Każde obciążeniejego funduszu reprezentacyjnego.Każdy zakup lub usługa, które przeszły przez konta członkówjego rodziny.Dowiedział się też, że wzięto pod lupę jego znanych współpracowników.Napomknięto, że któryś ze skazańców, odsiadujących obecnie wyrok w jego więzieniu, jest wrzeczywistości agentem Służb Bezpieczeństwa Sojuszu Galaktycznego, badającym doniesienia oprzypadkach korupcji w Departamencie Więziennictwa.Gdyby okazało się, że to prawda.wszelkie wysiłki, by znalezć agenta, pójdą na marne, może więc uwierzyć, że ma on niezwykłewprost talenty.Jeśli jest rozsądny, będzie przynajmniej się starał unikać sytuacji, w której trafiaszna niewłaściwy spacerniak.Mam nadzieję, że to zapewni ci bezpieczeństwo.I chyba zda egzamin,przynajmniej przez jakiś czas.- Dobrze.To już coś.- I jeśli mam być szczery, to.skuteczność, z jaką się obroniłaś przed napastnikami, wieluprzekonała, że nie należy cię lekceważyć.Ale uważaj na nagłe awarie droidów strażników.Wyszłoby ci też na zdrowie, gdybyś w kolejce w stołówce od czasu do czasu zamieniła sięmiejscami z innym więzniem.Takie zwykłe środki bezpieczeństwa.A ja tymczasem będę nadalwykorzystywał inne drogi.- Dziękuję, Eramuth.Jego słowa nie niosły wielkiego pocieszenia, ale i tak czuła się lepiej, niż wchodząc do tejsali.Z zakamarków ubrania Bwua tu dobiegł brzęk dzwonka.Z jednej ze swoich licznychkieszeni wydobył chronometr i spojrzał na niego.- Czas już wmaszerować na salę sądową.Gotowa?Tahiri wstała.- Gotowa.On również się podniósł i posłał jej kolejny uśmiech.Tym razem nie dodawał otuchy.Byłgrozny.- To co, może zmiażdżymy kilku świadków oskarżenia?ROZDZIAA 20Pustkowia na północny zachód od Hweg Shul, Nam ChoriosPózną nocą, niedługo po tym, jak ukryli prom pod skalistym występem, dodatkowoprzysypując go z góry szarym piachem i kryształami, dostrzegli Statek.Lecąca wysoko nad ich głowami medytacyjna sfera Sithów zmierzała w prostej linii doośrodka obróbki skalnej kości słoniowej.Gdy Statek nad nimi przelatywał, Luke przyjrzał się przezmakrolornetkę dziwnym kształtom pradawnego, złowieszczo pulsującego czerwienią pojazdu.Statek zatoczył kilka kręgów nad odległą fabryką, po czym zaczął stopniowo poszerzać poleposzukiwań śladów Skywalkerów i Vestary.Na twarzy Luke a pojawił się uśmiech.Był pewien, że w ośrodku nie pozostał żaden śladich obecności.Ciało doktora Wei nie zostało ruszone.Luke ukrył też odciski stóp, które zresztącałkowicie już zatarł wiatr.Mistrz Jedi skrył się pod występem na długo, zanim sfera znalazła się w pobliżu promu.Pokilku minutach odważył się wyjrzeć na zewnątrz.Po Statku nie było śladu.- Czysto.Z włazu kabiny pasażerskiej promu wychynęła głowa i ramiona Bena.Spojrzał spodprzymrużonych powiek na wschód, gdzie szczyty góry oświetlał już fioletowy blask, sygnalizującnadejście świtu. - Czas odpocząć - zauważył.- To prawda.Luke wskoczył na lewe skrzydło i wdrapał się na jedną z kabin statku.Po chwili wcisnął sięw fotel pasażera za swoim synem i zatrzasnął właz.Nie blokował go; w tym osłoniętym wąwoziewiatr go nie otworzy.Podłożył nawet pod pokrywę kilka kamyków, żeby powietrze mogło krążyć.Nie zakończyli jeszcze prac nad żaglem.Wystarczyłoby kilka dodatkowych godzin, ale niemogli kontynuować prac za dnia, gdy wokół szalały burze piaskowe, więc pozostało imwykorzystać ten czas na odpoczynek.Odpoczywali na wrogim sobie świecie, pożywiając się ściśle ograniczonymi racjami, zresztąw połowie już wykorzystanymi.Mogłoby być lepiej, ale Luke był weteranem niezliczonychsytuacji, które dałoby się opisać słowami  mogłoby być lepiej.Posłuchał jeszcze, jak Ben ostatni raz sprawdza, czy siedzącej samotnie w kabinie pilotaVestarze jest wygodnie.Potem, uspokojony, zapadł w sen.Spał niespokojnie.Przesypiał naraz godzinę, czasem pół, aż budził go kołyszący promemwiatr albo wiercący się w fotelu Ben.Od czasu do czasu któreś z nich opuszczało prom, wychodzącza potrzebą, i po chwili wracało, przemarznięte i zakurzone, do względnie ciepłego wnętrzawahadłowca.Po południu byli już wyspani na tyle, na ile pozwalały na to warunki.Posilili siętrzymanymi w chłodni, kilkuletnimi już racjami, co im dało ułamek kalorii, których potrzebowali, ioddali się zabijaniu czasu pracą na datapadach.Kochany tatku!Sypiamy tutaj w dziwny sposób.W hostelu w Hweg Shul Mistrz Luke i Ben stłoczyli się wjednym pokoju, podczas gdy ja miałam drugi w całości dla siebie.Tutaj, w terenie, obaj zajęlikomorę pasażerską i dwa niewygodne fotele, a ja śpię w kabinie.Mistrz Luke oczywiście chroni w ten sposób Bena, ponieważ.Ponieważ, oczywiście, Vestara była Sithem i nie można jej było w pełni zaufać.Alechodziło o coś więcej.Luke ochraniał syna przed ewentualnymi błędami w ocenie, przedwszystkim, co mogłoby sprawić, że Ben się do niej przywiąże, zanim wyjaśni się, wobec kogo jestlojalna i do czego zmierza.A to bolało.Nie, nie przeszkadzało jej, że Mistrz Jedi nie do końca jej ufa.Chodziło o to, żebronił Bena, podczas gdy jej ojciec, Gavar Khai, nie zrobiłby tego dla niej - przez wszystkie te latanie zrobił nic.Po prostu założyłby, że jeśli Ben zrobi coś, co nie spodoba się Vestarze, to ona samago zabije.Tak załatwiali to Sithowie.Byli jak jaszczury, porzucające gniazdo na długo przedtem,zanim wyklują się młode, niespecjalnie interesując się losem swojego potomstwa.Skasowała ostatnich kilka słów.Oczywiście Mistrz Luke chroni w ten sposób Bena, tak samo, jak ty ochroniłbyś mnie.Utknęła.Przez krótką chwilę nie mogła pogodzić się z kłamstwem.W wyobrazni Vestaryprawdziwy Gavar Khai śmiał się z jej gołębiego serca i z urojeń.Zapragnęła wrócić do domu.Chciała mieć dom, do którego mogłaby wrócić.Ale on nie istniał.Po zmroku wznowili prace nad promem.Gdy włączyli repulsory, ze statku spadła większośćnagromadzonego piachu, a Ben wspiął się na kadłub, by zmieść resztę.Wypchnęli prom spodskalnego występu i wzięli się do montowania steru.To zaś oznaczało wykorzystanie jednego z narzędzi statku - spawacza łukowego zasilanegoenergią promu - do wypalenia dwóch dziur w przęśle łączącym obie kabiny, a potem dopasowaniedo nich masztu.Pózniej doczepili kable i druty do krawędzi paneli słonecznych, a w końcuotaklowali kółka od włazów, zamieniając je w bloczki. Teraz z odległości kilku metrów podziwiali swoje dzieło.Ben zrobił parę zdjęć swoim datapadem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl