[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ciągle słyszę jakieśkomentarze, o tobie i sobie.Głupie komentarze.Odwrócił wzrok, zapatrzył się na swoje dłonie.Kostki prawej niemal się zagoiły.W ustach mi zaschło, ale musiałam to z nim wyjaśnić.- Pająk, wiesz, że nie ma żadnego  ty i ja , prawda?Podniósł wzrok.17 - Co?- Nie jesteśmy, no& razem.Tylko kumple.Odpowiedział:  Tak, jasne.Tylko kumple.Kumple.Luz , jednak coś w jego obrażonejminie kazało mi myśleć, że czuł dokładnie odwrotnie.Wgłębi duszy klęłam się za tamtendzień pod mostem.Ludzie są tak cholernie trudni.Po co ja się w to w ogóle wplątałam& ?Wstał i wyciągnął ramię w moim kierunku.Pomyślałam:  Cholera, obejmie mnie! Czy onw ogóle mnie słuchał& ?.Ale on zacisnął tylko dłoń w pięść i lekko trącił mnie żółwikiem.- Słuchaj, wiem, jaka jesteś.Mówiłem ci, że nigdy ci nie powiem nic miłego.A od terazominę też robienie czegoś miłego.Okay? Jeśli ktoś cię nie będzie szanował, to mu pozwolę.Jeśli cię napadną na ulicy, pójdę dalej.Jeśli zaczniesz się palić żywym ogniem, nawet naciebie nie nasikam.Okay?Uśmiechnęłam się i odprężyłam.Tak jest lepiej, trochę humoru, trochę dystansu.I miałrację, zaczynał mnie poznawać.Nikt inny nigdy nie umiał tak się ze mną drażnić, sprawić, żesię uśmiecham.Po tym wszystkim, jak go od siebie odepchnęłam, niemal miałam ochotę goobjąć.Niemal.Ale oczywiście tego nie zrobiłam.Zamiast tego nasze pięści spotkały się wżółwiku.- Szafa gra, człowieku?- Tak, Pająk  odparłam. Szafa gra.- To przyjdziesz w sobotę? %7ładna randka, głupolu, tylko wyjście.Kumple.- Nie wiem.Zobaczę.* * *Długo o tym myślałam.W zasadzie każdą minutę między zaproszeniem a wejściem naschody parę dni pózniej.Setki razy postanawiałam nie iść.To był zły pomysł z wielupowodów: po pierwsze nie lubiłam ludzi, a oni mnie.Po drugie Baz był powszechnie znanymświrem, niebezpieczną znajomością.I w końcu Karen nie pozwoliłaby mi być poza domemtak pózno.Z drugiej strony nikt dotąd nie zaprosił mnie na imprezę, jakaś część mnie chciałapójść, zachować się normalnie.Powiedziałam sobie, że mogę iść na trochę, zobaczyć, jak tamjest.Jeśli mi się nie będzie podobało, nie muszę zostawać.Co do Karen, jeśli się nie dowie, tojej nie zaboli.Kiedy oglądała telewizję, wyślizgnęłam się przez kuchnię, z butami w ręku, żeby nie byłomnie słychać na schodach.Szłam szybko, bezpiecznie schowana pod kapturem.Dłońzaciskałam na gładkiej plastikowej rękojeści noża, który upchnęłam do kieszeni.Wzięłam gopo drodze z kuchni, żeby dodać sobie odwagi  nigdy nie użyłabym broni, wiecie, że niejestem agresywna, ale gdyby pojawiły się kłopoty, może widok noża powstrzymałby oprawcęna tyle długo, żebym zdążyła dać nogę.Zresztą sama świadomość, że go mam, wystarczała,bym mogła wyjść za próg i dalej w ciemność.Kolejny mały sekret pomagający przetrwać.Znalezienie mieszkania Baza wcale nie było trudne.Gdy przebijałam się przez schody ikorytarz, muzyka stawa się coraz głośniejsza i zwiększało się zagęszczenie półprzytomnychdzieciaków.Miałam nadzieję, że znajdę Pająka na korytarzu, ale niestety, musiałam wcisnąćsię do środka.Był taki tłum, że nie dałam rady tak po prostu wejść do mieszkanie, wpychałamsię na całego.Nikogo tu nie znałam i nie znosiłam fizycznego kontaktu, więc to nie byłołatwe zadanie. Dam radę  pomyślałam.Zresztą, jak na swój wiek byłam mała, więc dosyćsprawnie prześlizgiwałam się między ludzmi  nikomu to chyba nie przeszkadzało.W środku było znacznie gorzej, niż się spodziewałam: przerazliwie gorąco, ryczącamuzyka, tak że nie dało się myśleć, stłoczone dzieciaki, cuchnące pachy wycelowane prostow mój nos, oblepiający wszystko smród fajek, trawki i potu.I przez cały czas numery ludzituż przed moimi oczami, z bliska, żadnej ucieczki.18 Mówią, że statystyczna długość życia społeczeństwa rośnie czy jakoś tak, ale dzieciakówz naszej dzielnicy to chyba nie dotyczy.Większość miała dożyć zaledwie do czterdziestkialbo pięćdziesiątki, sporo z nich nawet tyle nie dociągnie.Ofiary popularnego stylu życia samochody, wóda, prochy, desperacja.Wolałabym nie widzieć ich numerów, ale to nie jestcoś, co mogę włączać i wyłączać jak mi się zechce.Pokonałam jakieś trzy metry, zanim zaczęłam wpadać w panikę, wtłoczona między gościaw kompletnie przepoconej koszulce a jego dziewczynę, zlaną lakierem o włosów iperfumami.Nie bardzo widziałam możliwość dalszego przeciskania się, a korytarz za mną jużsię zamknął.Utknęłam.Brakowało mi powietrza, było tak głośno, jakby hałas tkwił wewnątrzmojej głowy, usiłując wydostać się przez uszy i nos.Kręciło mi się w głowie, zaczęłam tracićsiłę w nogach.W zasadzie nie były mi potrzebne  nieludzki tłok i tak utrzymywał mnie wpionie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl