[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A co do matki, poszła na góręuspokajać siostry Freemont.- Rozumiem.- Gray nie wydawał się zaskoczony i kiwał głową.- Mamnadzieję, że jakoś da sobie z nimi radę, inaczej będą zawracać jej głowę przezcałe trzy dni.- Jestem pewna, że jej się to uda.- To jest cała Brie.Chcesz może coś wypić, zanim wyjdziemy, czywolisz poczekać na drinka w pubie?- Dziękuję, poczekam.Idziesz z nami? Myślałam, że właśnie kogośmordujesz.- Nie dzisiejszej nocy.Zresztą ci, co mieli nie żyć, już nie żyją.Gray zastanawiał się, czy nie napić się whisky, ale zrezygnował.Wolałjednak piwo u O'Malleyów.- Brie mówiła, że masz zamiar malować.- Tak mi się wydaje.Przywiozłam ze sobą trochę przyborów, wystarczy,żeby zacząć.- Instynktownie naśladowała ruchy Brianny, kołysząc dziecko.-Brianna mówiła, że mogę skorzystać z samochodu i pojechać do Ennis poresztę potrzebnych mi rzeczy.- Chyba lepiej pojechać do Galway, ale w Ennis również powinnaśznalezć wszystko, co trzeba.- Nie chciałabym brać jej samochodu - wygadała się Shannon.- Boisz się prowadzić lewą stroną! Zrodzona ze wstydu 71- To też, ale po prostu nie czułabym się w porządku, pożyczając go.Gray zastanowił się i usiadł na oparciu kanapy.- Chcesz dobrej rady odjankesa?- Może.- Ludzie żyjący tutaj mają swój własny świat.Chcą ci coś dać,pożyczyć, wszystkim się podzielić - to tkwi w ich naturze.Jeśli Briannawręcza ci kluczyki do samochodu, z pewnością nie myśli o tym, czy jesteśubezpieczona, czy dobrze prowadzisz, tylko o tym, że go potrzebujesz.Towszystko.- Nie jest to takie proste z mojego punktu widzenia.Nie przyjechałamtu, by stać się częścią dużej, wspaniałomyślnej rodziny.- Po co więc przyjechałaś?- Bo nie wiem, kim jestem.- Zdjęła ją wściekłość.Znowu wyszło najaw, że ciągle o tym myśli.Oddała dziecko Grayowi.- Nie znoszę kłopotów zeswoją tożsamością.- Nie możesz się za to obwiniać - powiedział spokojnie Gray.- Tak misię wydaje.Daj sobie z tym spokój na razie.Ciesz się tymi pięknymiwidokami, przytyj kilka funtów dzięki kuchni Brianny.Z doświadczenia wiem,że odpowiedzi na niektóre pytania przychodzą w najmniej oczekiwanymmomencie.- Mówisz to jako pisarz, czy znasz to z doświadczenia?Wstał, pogłaskał ją przyjaznie po policzku.- I jedno, i drugie.- Słyszącgłos żony, cierpliwy i kojący, krzyknął: - Brie, idziemy, czy nie?- Zaraz, tylko wezmę torebkę.- Weszła pospiesznie, poprawiając włosy.- Och, Gray, więc idziesz z nami!- Czy sądziłaś, że mógłbym stracić jeden wieczór z tobą? - Wolnymramieniem objął ją w pasie i porwał do szybkiego walca.Twarz Briannypromieniała ze szczęścia.- Myślałam, że masz zamiar pracować.- Zawsze mogę pracować.- Nachylił się i czule ją całował.Shannon odczekała chwilę, potem jeszcze jedną, i chrząknęła głośno.-To ja może poczekam na zewnątrz w samochodzie.I zamknę oczy.- Przestań, Graysonie.Zawstydzasz Shannon.- Wcale nie.Jest po prostu zazdrosna.- Mrugnął do kobiety, którą jużdawno uznał za swoją szwagierkę.- Chodz, dziewczyno, znajdziemy dla ciebiefaceta.- Nie, nie, dziękuję.Dopiero co uciekłam od jednego.- Naprawdę? - Gray, nie potrafiąc ukryć ciekawości, wręczył dzieckożonie, aby objąć Shannon.- Opowiedz nam o tym.Wszyscy tutaj uwielbiamyplotki. Nora Roberts 72- Zostaw ją w spokoju - zirytowała się Brianna.- Nic mu nie mów, jeślinie chcesz znalezć tego w jego następnej książce.- A któż wziąłby ją do ręki - powiedziała z przekonaniem Shannon iruszyła do wyjścia.Na zewnątrz, w powietrzu, czuło się wilgoć.Było mokro i wciąż jeszczepadało, tak jak zapowiadano.- Umiem zrobić tak, aby wszystko stało się interesujące.- Grayotworzył szarmancko drzwi samochodu obu paniom.- Mów, dlaczego gorzuciłaś - dopytywał się z uśmiechem na ustach.- Nie rzuciłam go.- Cała sytuacja przedstawiała się wystarczającoabsurdalnie, by poprawić Shannon humor.Wślizgnęła się na tylne siedzenie iodrzuciła włosy do tyłu.- Rozstaliśmy się w całkiem przyjaznych stosunkach.- Tak, tak, rzuciła go! - Gray zabębnił palcami o siedzenie, spokojnieprowadząc samochód pustą ulicą.- Kobiety zawsze używają przyzwoitychsłów, gdy łamią serce mężczyzny.- Dobrze, postaram się poprawić.- Shannon posłała Grayowi uśmiechpoprzez lusterko.- Padł przede mną na kolana, błagał o litość, wydaje mi się,że nawet szlochał.Pozostałam jednak niewzruszona i rozgniotłam jegokrwawiące serce obcasami.Ogolił głowę, porzucił dobra doczesne i jest terazgorliwym wyznawcą jakiejś sekty w Mozambiku.- Całkiem niebanalne.- Więcej w tym fantazji niż prawdy.Tak szczerze, nie łączyło nas nicwięcej oprócz wspólnej konsumpcji potraw tajlandzkich i przestrzeni w biurze.Ale możesz wykorzystać tę pierwszą wersję w swojej książce.- Bez niego, widać, czujesz się lepiej - rzekła Brianna.- I to jest chybanajważniejsze.Zaskoczona tym, z jaką łatwością mówiła o swoim nieudanym związku,Shannon przytaknęła: - To prawda.- Nie przypuszczała, że będzie mogłasiedzieć sobie najzwyczajniej tu, z tyłu, i cieszyć się wieczorem.Pub u O'Malleyów przywiódł Shannon na myśl stary, czarno - biały filmz Patem O'Brienem w roli głównej.W powietrzu unosiły się wolno smugidymu z papierosów.Mroczne kolory zdominowały wnętrze, mężczyznisiedzieli przy barze nad kuflami ciemnego piwa, słychać było śmiech kobiet iszmer głosów, gdzieś w głębi rozbrzmiewała jakaś melodia.Za barem stałtelewizor.Właśnie leciały migawki z jakichś zawodów.Opasany białym fartuchem mężczyzna uśmiechnął się szeroko na widoknowo przybyłych gości, nie przestając nalewać piwa.- Widzę, że w końcuprzynieśliście maleństwo.- Odstawił kufel, czekając, aż opadnie piana.- Zrodzona ze wstydu 73Przynieś ją tu, Brie, daj nam na nią popatrzeć.Brianna grzecznie położyła Kaylę w nosidełku na barze.- Ubrałam ją wczapeczkę od twojej żony, Tim.- Słodka.- Połaskotał dziecko w szyję grubym palcem.- Jest taka dociebie podobna.- Ja też mam w tym swój udział - odezwał się Gray.Ludzie zaczęli tłoczyć się dookoła dziecka.- Jasne, że masz - zgodził się Tim.- Na szczęście Bóg w swej mądrościotoczył ją opieką i dał jej anielską twarz matki.Chcesz coś do picia, Gray?- Oczywiście.A ty co chcesz, Shannon?Popatrzyła na kufel, który Tim O'Malley kończył nalewać.- Cośmniejszego niż to.- Jedno duże piwo, jedno małe - zamówił Gray - i łagodnego drinka dlamłodej matki.- Shannon, to jest Tim O'Malley - przedstawiła Brie.- Tim, to jestmoja.przyjaciółka, Shannon Bodine z Nowego Jorku.- Nowy Jork [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl