[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zadowolony z życia.Zastanawiał się czasami, na czym polega to jego wyjątkowe szczęście.Co gonajbardziej cieszy?Dobrze znał odpowiedz.Czuł się szczęśliwy, kiedy mógł ustawić komputer naogrodowym stole i spędzić pracowity dzień na świeżym powietrzu.Dziękował losowi, że nie musi spoglądać nerwowo na zegarek, nastawiać budzika, pędzić do biura, spieszyć się dodomu, bo żona czeka i na pewno będzie miała za złe.Czy brzmi to jak lament?Nash - świadomy swoich talentów, ale także i wad - wiedział, że nie nadaje donormalnej pracy (od gwizdka do gwizdka), ani do konwencjonalnego małżeństwa (takiego jak Bozia przykazała ).W końcu nie kto inny jak jego babka powtarzała mu do znudzenia,że do niczego w życiu nie dojdzie i że żadna uczciwa kobieta, choćby z krztyną zdrowegorozsądku, nie zechce na niego spojrzeć.Nawet gdyby dzisiaj żyła, nie zmieniłaby zdania.Kiwałaby głową nad jego pożal sięBoże zawodem, a nad bezżennym stanem jeszcze bardziej.Słyszał to kto? Trzydzieści trzylata i wciąż kawaler.Jak to ujęła DeeDee Driscol w czasie ich ostatniej kłótni?  Zachowujesz się jak mały,samolubny chłopiec, niedojrzały emocjonalnie.Sądzisz, że jeśli jesteś niezły w łóżku, to pozanim wszystko ci wolno.%7ładnej odpowiedzialności, prawda? Dam ci dobrą radę: baw sięlepiej swoimi potworami, a normalne kobiety zostaw dorosłym mężczyznom!Nie miał do niej pretensji za gorzkie słowa ani za to, że cisnęła w niego popielniczką.Zawiódł ją, bo okazał się kiepskim materiałem na męża.Wszystko to prawda.DeeDee wyszła za swojego dentystę.Sympatyczna, pogodna dziewczyna o pięknymuśmiechu.Myślał o jej rodzinnym szczęściu bez cienia zazdrości.Wybrał wolność i pozostał najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem.Ale dzisiaj był dziwnie podminowany.Wciąż patrzył na telefon i już z dziesięć razypodnosił słuchawkę, żeby zadzwonić do Morgany.Wyznaczyła mu dwa spotkania w tygodniu, a do najbliższego została mu cała doba.Musiał przyznać, że mimo pierwszych starć, rozmawiało im się coraz milej.Dopóki w jegogłosie nie zabrzmiał sarkazm.Zachwycało go jej poczucie humoru oraz niewątpliwy talent aktorski.Czasami odnosiłwrażenie, że znajdują się na planie filmowym.Kiedy Morgana twierdziła z niezmiennymuporem, że jest czarownicą, drżał z emocji, nie mogąc się doczekać efektów specjalnych.Przysiągł sobie, że będzie trzymał  ręce przy sobie i.prawie dotrzymał słowa.Czasami głaskał jej rękę, wplatał palce we włosy, ale - mój Boże! - czymże były te niewinnezaczepki wobec rozbudzonej wyobrazni!Wpatrywał się w jej pięknie wykrojone, nabrzmiałe wargi, białą szyję, piersi.Do diabła! To normalne, że pragnął kobiety, ale sposób, w jaki myślał o Morganie,dzień i noc - zaniedbując nawet pracę - stawał się obsesyjny. Najwyższa pora wziąć się w garść, powtarzał sobie w myśli.Panował jeszcze nadsytuacją - doprawdy zachowywał się jak święty, ale jak długo wytrzyma? Wiedział tylko, żedla dobra scenariusza nie powinien sobie pozwolić na żadne szaleństwo.Swoją drogą, jeślidziewczyna wprawia człowieka w trans jednym pocałunkiem, to lepiej w ogóle uważać.Bezwzględu na scenariusz.Tymczasem siedział przy biurku, wpatrzony w telefon.Zadzwonić, nie zadzwonić.Chciał usłyszeć jej głos, spytać, czy mogliby się spotkać na godzinę lub dwie.Co się z nim dzieje? Przecież nie jest samotny.W każdym razie nie był - do chwili,kiedy wyłączył komputer, oderwał się od swoich czarownic i poszedł na plażę.Ci wszyscyludzie, których mijał, rodziny, pary, roześmiane grupy.Tylko on szedł zupełnie sam,wpatrzony w ginące za horyzontem słońce, marzący o czymś, czego do tej pory na pewno niechciał.Nie chciał i nie chce.Nie wszyscy ludzie nadają się do życia stadnego.Nie wszyscy mogą mieć rodziny.Doświadczył tego na własnej skórze i już dawnozdecydował, że nie powtórzy grzechu swojego ojca.A jednak.Kiedy tak stał nad brzegiem morza i przyglądał się normalnym rodzinom,poczuł w sercu zimną pustkę.Wrócił do swojego pięknego domu, który wydał mu się naglezbyt duży i zbyt pusty.Morgana.Wyobraził sobie, że spacerują po plaży, trzymając się zręce.Albo siedzą na starej, zbielałej belce, obejmują się i czekają na pierwsze gwiazdy.Złapał słuchawkę i z zapartym tchem wystukał numer.Kiedy zorientował się, żesłyszy głos Morgany nagrany na taśmie, jego twarz zastygła w nienaturalnym uśmiechu.Mógł zostawić wiadomość, ale natychmiast odłożył słuchawkę.Niby co jej miałpowiedzieć? %7łe chce z nią porozmawiać? %7łe muszą się zobaczyć? %7łe nie może pracować, bowciąż o niej myśli?Potrząsnął głową i zerwał się z krzesła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl