[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dziękuję, że przyszedłeś. Rainer nie żyje.Zginął, wspinając się na górę. Wszyscy nie żyją  odparła, uśmiechając się nadal. W moimwieku można do tego przywyknąć.Mam dziewięćdziesiąt lat.Prawda,Aruno, że dziewięćdziesiąt?  Przechyliła głowę, nasłuchującodpowiedzi służącej. Tak, dziewięćdziesiąt  Aruna westchnęła.Najwyrazniej nie po raz pierwszy słyszała to pytanie.Otworzyłabrązową buteleczkę i przeliczyła zielono-białe kapsułki.Caroline usiadła, wciąż trzymając rękę Bruna. Czy to nie wspaniałe? Musicie mi wszystko opowiedzieć.Napijciesię.Aruna, moja droga, co mamy? Dziękuję, będzie nam miło  odparł Bruno, zerkając na Arunę.Wiedział, że musi jej być ciężko. Zobaczę  odparła kobieta, wychodząc z pokoju.Mair zbliżyła się. Pani Bowen, pamięta pani, jak przyszłam rok temu i pokazałampani szal? Powiedziała pani, że to szal Zahry. Naprawdę?  uśmiech nie schodził jej z ust.Płyta zatrzymała się iodtwarzacz wydawał z siebie tylko niski pomruk. Mair zniżyła głos.Nie wiedziała, jak powiedzieć to, co chciałaprzekazać. Zostawiłam szal Zahrze.To dobrze? Widziałam ją dwa dni temu,w Delhi.Widzi pani, ona przeżyła.Rainer wysłał ją lata temu doEuropy.Wraz z Brunonem spotkaliśmy ją i jej męża.Nastąpiła chwila przerwy. Naprawdę? To miło, skarbie. odparła Caroline.Szum brzmiał jak bzyczenie komara.Bruno chciał wyłączyćodtwarzacz, ale Caroline chwyciła go za rękę. Nie odchodz. Dobrze  uspokoił ją. Rozumie pani, co mówi Mair?Starsza kobieta odwróciła się, starając się na próżno zobaczyć ichtwarze.Jej uśmiech zgasiła niepewność. Kto? Kto mówi? Czy jest tu Nerys?Mair spytała ją z ponagleniem w głosie: Czy dobrze zrobiłam, oddając Zahrze jej szal?Spojrzała w oczy mężczyzny.Caroline odparła: Chyba tak.W końcu należał do niej.Gdzie jest Aruna? Poszła zrobić coś do picia.Niedługo wróci  uspokoił ją Bruno.Uścisnął jej dłoń, a twarz Caroline znowu się pojaśniła. A, tak.Chętnie się napiję.Jak masz na imię? Bruno.Aruna wróciła z tacką, na której stały szklanki i dzbanek.Nalała imlemoniady.Kiedy podała ją Caroline, ta zaczęła pić duszkiem, jakdziecko.Aruna skorzystała z okazji i dała jej dwie tabletki, które kobietanatychmiast połknęła.Mair zastanawiała się, jak długo siedzieli w pokoju z widokiem naogród, którego Caroline nie mogła już zobaczyć.Wydawało jej się, żezbyt długo.Nitka, którą śledziła miesiącami, kończyła się właśnie tutaj.Powstałz niej zawiły wzór, ale chociaż nie mogła przyciąć końcówek i zawiązaćwęzła, jak w szalu, cieszyła się, że za nią podążała. Caroline ziewnęła.Jej głowa opadła na poduszkę, a usta sięotworzyły.Bruno puścił jej rękę i odłożył ją delikatnie na kolana.Chwilępózniej rozległo się ziewanie.Mair rozejrzała się po pokoju.Arunaotuliła staruszkę kocem.Podniosła szklanki i położyła je cicho na tacy.Mair i Bruno wstali. Chcę to dać pani Bowen  powiedziała Mair. To& jej starzyznajomi, na których wpadliśmy w Delhi.Fotel Caroline stał tuż przy kominku.Nad nim znajdowała się półkaz lustrem w złotej ramie, za którą Mair wetknęła zdjęcie.Wraz z Zahrą iFaridą patrzyły teraz z uśmiechem na pokój.Aruna natychmiast doniego podeszła, poprawiając okulary, by zobaczyć je dokładniej.Wskazała na zdjęcie. Ostatnim razem przyniosła pani szal. Tak. Wie pani, ona nie zobaczy tego zdjęcia.Czy ono może mieć dla niejjakieś znaczenie? %7ładne.Chodzi mi raczej o to, żeby to zdjęcie na nią spoglądało.Może tak być?  zignorowała sceptyczne spojrzenie Aruny. Mogęjeszcze przed wyjściem skorzystać z toalety? Zaprowadzę panią.Caroline spała.Mair schyliła się nad nią i pocałowała delikatnie wgłowę. Zpi teraz przez większość dnia  powiedziała Aruna z lekkączułością w głosie.Wskazała drzwi na końcu krótkiego korytarza i odniosła tackę dokuchni.Bruno stał, oglądając oprawione zdjęcia, wiszące przy drzwiachfrontowych.Mair obejrzała się za siebie, weszła do łazienki i głośno zamknęładrzwi.Domyśliła się, że pokój Caroline musi znajdować się tuż obok.Było tam łóżko z białą kołdrą pod baldachimem z siatką na komary.Wemknęła się do środka i rozejrzała.Pokój wyglądał raczej jak salaszpitalna niż sypialnia i pachniał podobnie.Przy łóżku stała pojedynczaszufladka. Otworzyła ją, przeglądając zawartość, którą stanowiły głównielekarstwa.Następnie wcisnęła celofanową kopertę z puklem włosówZahry na sam koniec szufladki.Zamknęła ją i zajrzała przez szparę wdrzwiach.Ktoś pukał do drzwi wejściowych.Kiedy Aruna wybiegła zkuchni, Mair udała, że wychodzi właśnie z łazienki.Bruno spojrzał na nią zdziwiony.Za drzwiami stały trzy kobiety w szalach.Jedna z nich trzymaławiklinowy koszyk przypominający pojemnik na kangri.NajwyrazniejAruna dobrze je znała.Poprosiła, by usiadły na starych krzesłach wcieniu werandy.Mair pomyślała: Ja też je znam.Tylko skąd? Były todwie młode kobiety o oliwkowej skórze i jedna starsza, zezmarszczkami na twarzy.Aruna przyjęła koszyk i otworzyła garnuszek znajdujący się wśrodku.Poczuli unoszący się z niego przepiękny zapach. Coś pysznego  powiedział Bruno.Aruna pokiwała głową. To ryż tahar, gotowany w specjalny sposób, z kurkumą.WKaszmirze to potrawa, którą traktujemy jako symbol szczęśliwegopowrotu i bezpieczeństwa. Mair już pamiętała.Oczywiście.To matka isiostry Mehraana.One też ją rozpoznały.Dziewczyny zachichotały, amatka pochyliła głowę. Miałam zamiar odwiedzić Mehraana w warsztacie  powiedziała zuśmiechem Mair. Jak on się miewa?Aruna przetłumaczyła słowa Mair. Jeśli z nami usiądziecie, podzielimy się ryżem.To bardzo dla nasważne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl