[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej spojrzenie jak zwykle powędrowało do tamtego stolika w kącie.Był wolny.Ale tym razem Maria nie odważyła się tam usiąść.Zajęłamiejsce przy stoliku obok i nie zastanawiając się wiele, zamówiłapierwszą z brzegu kawę oraz lody waniliowe z gorącymi malinami.Lubiła lody i na szczęście mogła je jeść bezkarnie.Nie wiedziała, co todiety odchudzające, nie musiała liczyć kalorii.Zawsze była szczupła.Czekając na swoje zamówienie, wyjęła z torby książkę, lecz nawetjej nie otworzyła.Chłonęła aromat kawy  bogaty, intensywny,współgrający z dzwiękami etnicznej muzyki i z kolażem wiszącym naścianie.Z tym kolażem, w centrum którego znajdował się dziecięcyrysunek przedstawiający kobietę pod parasolem z tęczy.Krople deszczuspływały z tęczowego parasola, tworząc kolorowe kałuże, a bosa kobietaw ubraniu zielonym jak nadzieja uśmiechała się do Marii.Gdyby Mariamiała nadać tytuł temu obrazkowi, nazwałaby go Preludium, bo niemogła się oprzeć wrażeniu, że ogląda moment tuż przed.%7łe za chwilę takobieta zawiruje w tańcu, bosymi stopami rozchlapując wodę,i zadzwięczą jej bransoletki& To wrażenie było tak sugestywne, żeMaria nie poczuła nawet zdziwienia, kiedy zadzwięczały, zaskoczyło jątylko to, że kobieta na rysunku nadal tkwi w bezruchu.I dopiero kiedyzobaczyła przed sobą na stoliku kawę i lody, dotarło do niej, że to cosłyszała, to dzwięk bransoletek Weroniki. Dziękuję.Ależ ta kawa odurzająco pachnie.Zapatrzyłam się.Maria ręką wskazała na kolaż. Nie pani jedna. Uśmiechnęła się Weronika. Ten obrazekdostałam od znajomej sześciolatki, kiedy byłam w dołku, i powiesiłamgo tutaj, żeby jak najczęściej na niego patrzeć.A potem zauważyłam, żegoście oglądający kolaże zatrzymują się przy nim najdłużej.Poza tym,od kiedy tu wisi, ludzie dużo częściej siadają przy stoliku naprzeciwkoniego.  Niesamowite  powiedziała Maria, ale nie czuła potrzeby, żebytę niesamowitość przeanalizować, rozłożyć na czynniki pierwsze, poprostu stwierdziła fakt i już.To było zupełnie do niej niepodobne.Zazwyczaj wszystko analizowała, szukała zależności, wyciągaławnioski, próbując uporządkować rzeczywistość, ująć życie w ramy,a życie, jak to życie, ciągle się z nich wymykało, za nic mając jejwysiłki. %7łycie jest po to, żeby żyć  Maria przypomniała sobie tofilozoficzne stwierdzenie, które rzuciła jej pięcioletnia siostrzenicamiędzy drugim daniem a deserem podczas ostatniego niedzielnegoobiadu.Teraz nad filiżanką aromatycznej kawy i pucharkiem lodówMaria gotowa była porzucić bliższe jej sercu, a może raczej głowie, Myślę, więc jestem i zgodzić się z małą Julką.Chłód lodów przyjemnie kontrastował z gorącymi malinami, kawabyła wyśmienita.Maria popijała ją małymi łykami.Dobrze jej tu było.Sięgnęła po kredkę.Lewą ręką.A przecież od tylu już lat używałaprawej.Jej babcia nie mogła znieść myśli, że wnuczka może byćmańkutem, i kiedy zobaczyła, że Marysia rysuje lewą ręką, kazała jejnosić na prawym nadgarstku gumkę recepturkę, żeby zapamiętała, którąręką ma rysować.Marysia posłusznie tę gumkę nosiła i przy babci brałakredkę prawą ręką, ale gdy nikt na nią nie patrzył, szybko przekładała jądo lewej.W szkole pani też zwracała jej uwagę i w końcu dla świętegospokoju Marysia nauczyła się pisać prawą.A teraz lewą ręką rysowała zielone, splątane esy-floresy, tak inneod uporządkowanych geometrycznych wzorów, którymi zwyklezapełniała kartkę, gdy nudziła się na radach pedagogicznych.Rodzinka z trójką dzieciaków w wieku przedszkolno-szkolnymskończyła jeść lody i na chwilę w Piwnicy zrobiło się pusto.Na chwilętylko, bo zaraz zadzwięczał dzwoneczek nad drzwiami i do kawiarniweszły cztery roześmiane dziewczyny, a tuż za nimi młody mężczyznao hiszpańskim typie urody.Dziewczyny usiadły przy stoliku niedalekodrzwi, a chłopak podszedł do Weroniki, która cała rozjaśniła się na jegowidok. Filip! Jak dobrze, że już jesteś! Udało mi się wyrwać wcześniej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl