[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mar był najpotężniejszym zaklinaczem z Ludzi Lodu, potężniejszym nawet od Ulvhedina.Potwór, pierwszy Jolin, stanął twarzą w twarz z trojgiem wysłanników z Ludzi Lodu.Widać było, jak bardzo się boi.Wył i wrzeszczał, przekleństwa sypały mu się z ust, starał sięzagłuszyć Mara, kryjąc okaleczone ramię za plecami, parskał i pluł.Heike nie mógł zrozumieć, skąd brał się u niego taki strach.Wydawało się, żenajgrozniejszym wrogiem stwora jest Wędrowiec w Mroku.Może dlatego, że był opiekunemHeikego? Ale i widok Didy zdawał się przywodzić go do szaleństwa.Heike przez chwilę stał zdumiony reakcją potwora, zaraz jednak uznał, że musi rozdrażnićJolina jeszcze bardziej.Wyciągnął dłoń ku kamiennej płycie, by przesunąć ją w bok.Zły Jolin wydał z siebie przeciągły krzyk.Zapomniał o ostrożności, już nie zwracał uwagi natrzy duchy, nie cofnął się do chroniącego go kręgu ułożonego z kamieni i symbolimagicznych.Mar natychmiast dał znak swym towarzyszom, jego głos dorównywał teraz silegrzmotu.Dida i Wędrowiec w Mroku unieśli prawe dłonie, obracając je wewnętrzną stronąku potworowi i jakby go powstrzymując.Stwór zesztywniał, ślepia mu się zaszkliły.Zaklęcia Mara stawały się coraz szybsze i corazgłośniejsze, gdzieś z tyłu dobiegał krzyk nieszczęśliwych dusz, wyrażający teraznieprawdopodobne zdumienie, rosnącą nadzieję na zbawienie.Przed oczami Heikego rozgrywały się niewiarygodne sceny.Jolin był stracony.Zaklęcia Mara powtarzały się z nieubłaganą monotonią.Heike z zapartymtchem obserwował stopniowe unicestwianie potwora, który po prostu zamieniał się w pył.Skóra okrywająca jego ciało pękała, ohydne, skołtunione włosy kępkami sypały się naziemię.Kawałek po kawałku Jolin niknął, rozpadał się na części, aż wreszcie przyszedł jegokoniec.Pozostał po nim stosik czegoś nieokreślonego.Wreszcie i to zniknęło.Ucichł donośny głos Mara.Przodkowie z Ludzi Lodu odwrócili się do Heikego.Na ichtwarzach jaśniał uśmiech.- Teraz możesz wydobyć skarb na światło dzienne - rzekł Wędrowiec.Dida podeszła do Heikego i pogłaskała go po policzku.- Resztę dzieła pozostawimy tobie, jednemu z największych z Ludzi Lodu! Przyprowadzimyteraz twoją piękną małżonkę, niesfornego syna i innych.145 - Jeszcze się kiedyś zobaczymy - obiecał Wędrowiec w Mroku.Oniemiały Heike skłonił się przed nimi.Dida gestem dała znać pastorowi, że może sięzbliżyć.Duchy rozpłynęły się w powietrzu.Pastor odetchnął z ulgą.W półmroku, do którego ich oczy zdołały już się przyzwyczaić, jegotwarz wydawała się równie biała jak zmoczony kołnierz sutanny.- Co tu się zdarzyło? - zapytał.- Nie czas teraz na opowiadanie.Pózniej - mruknął Heike.Podeszli do płyty, za którą ukryty był skarb pana Jolina.- Panie Heike - cicho rzekł pastor i wskazał na stos za usypiskiem kamieni na środku.Heike zbliżył się do wskazanego miejsca.Bezładnie rzucone w kącie leżały skarby panaJolina.Kościelne srebra, monety, drogocenności.Wszystko to opasywał ramionamiszkielet.- To pewnie jeden z tych, którzy zorientowali się, że skarb pana Jolina został ukryty wtwierdzy pierwszego Jolina - mruknął Heike.- Nie powiodło mu się, Ale wobec tego nierozumiem.Jego wzrok prześlizgiwał się po ciałach zmarłych, po najświeższych zwłokach: TerjegoJolinsonna i kobiety, której mąż chciał wynająć Jolinsborg, i szczątkach tych wszystkich,przez wieki uznawanych za zaginionych.Spojrzenie jego zatrzymało się na kamiennejpłycie.- Ale wobec tego nie pojmuję, co kryje się za tym - dokończył.- W miejscu, które Jolinnaprawdę starał się osłonić.Wydaje mi się, że skarb pana Jolina w ogóle go nie obchodził.Podeszli do kamiennej płyty, bezpieczni, ze świadomością, że w żadnym kącie nie czai sięjuż zło.Heike odsunął płytę.Ze środka posypały się przedmioty.Wpatrywali się w nie zdumieni.- Cóż to, na miłość boską, może być? - szepnął pastor.Wzrok Heikego zatrzymał się na największy m z przedmiotów, szerokim co najmniej narozłożenie jego ramion.146 - Nie - szepnął.- Nie! To niemożliwe!147 ROZDZIAA XIINadal stali jak sparaliżowani w upiornej grocie, gdy rozległy się głosy nadchodzących.- Och, ale tu ciemno! - Słowa Solveig głuchym echem odbiły się od kamiennych ścian.Vinga odparła niefrasobliwie:- Tak, ale tu przynajmniej nie pada.Hop! Hop! Jesteście tam?- Tutaj! - zawołał Heike.- Możecie schodzić, niebezpieczeństwo minęło.Tylko ostrożnie,uważajcie na kamienie!- O tym nie musisz nam przypominać.Następne ostrzeżenie padło z ust Eskila:- Uważaj, Solveig, żebyś się nie poślizgnęła.Lepiej trzymaj mnie za rękę!- Ach, tu jest cała wielka grota! - wykrzyknął Elis.- Chyba nawet coś więcej - poprawiła go Vinga.- Jesteśmy w czyimś dawnym mieszkaniu!Ależ tu cuchnie! Czy to ten śmierdzący stwór?- Nie, mamo - przerwał jej Eskil.- Nie widzisz? Przecież tu leżą.martwi ludzie! Ach!- Nie patrzcie na to, podejdzcie bliżej - nakazał Heike [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl