[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym pytaniem Waldemar Batura chciał się poprzezCagliostra upewnić, co ja wiem o Koenigu i czy dam się wprowadzić w ślepy zaułek,jakim jest Diabla Góra.Ale ja jestem człowiekiem podejrzliwym.Coś za łatwoodnalezliśmy Diablą Górę. Sądzi pan, \e to nie tam jest drugi schowek?  zapytał chłopiec.Zrobiłem ruch ręką, jakbym coś od siebie odsuwał, dając tym do zrozumienia, \e tęsprawę umieszczam na planie dalszym. Zastanówmy się najpierw  powiedziałem  w jakim celu Koenig zrobił swój plan.To znaczy, czy plan nakreślił z myślą o kimś, kto będzie w jego imieniu szukał tychskarbów, czy te\ z myślą o sobie.Innymi słowy, czy Koenig sporządził plan ukrytychskarbów, czy po prostu coś w rodzaju notatki dla samego siebie. Myślą, \e sporządził notatkę dla siebie samego  odpowiedziała Zosia Walczyk.Ten plan jest za mało szczegółowy, aby ktoś obcy mógł przy jego pomocy, nie łamiącsobie głowy, trafić do schowków. Zgadzam się  kiwnąłem głową. To była notatka, Koenig nie liczył się zmo\liwością swojej śmierci.Zapewne te\ sądził, \e ofensywa wojsk hitlerowskichwkrótce odeprze atak radziecki, hitlerowcy znowu odbiją Frombork, a on tu wróci izabierze skarby.Kluczem jednak do całej sprawy jest rozwiązanie zagadki: Koenigznalazł się we Fromborku przypadkowo czy te\ był jego mieszkańcem.Potrzebny byłbynam jakiś stary mieszkaniec Fromborka, człowiek, który tu przebywał jeszcze przedwojną i był w czasie wojny.Koenig miał rangę pułkownika, a Frombork to niedu\emiasteczko.Jeśli pochodził stąd, to jego rodzina znana była innym mieszkańcom. Znam takiego człowieka!  radośnie zawołał Baśka, a Walczyk przytaknęła gorliwie. Przed tygodniem na naszym ognisku gościł staruszek nazwiskiem Stefan Dąbrowski.Jest jednym z dawnych mieszkańców Fromborka, Polakiem, bo Polaków mieszkało tu bardzo wielu.Opowiadał o dawnym Fromborku, o latach wojny, o straszliwej tragedii naZalewie Wiślanym po klęsce hitlerowców. Gdzie mieszka ten człowiek? Na ulicy Starej  pośpieszył z odpowiedzią Baśka. Numeru domu nie pamiętam,ale potrafię zaprowadzić pana do jego mieszkania, poniewa\ odprowadziliśmy go a\ poddom.Wyjąłem notes i zapisując, powtarzałem głośno: Stefan Dąbrowski, ulica Stara.I nagle zupełnie przypadkiem zerknąłem w stronę drzwi.Zauwa\yłem ledwodostrzegalne drgnienie klamki.Ktoś przyło\ył ucho do dziurki od klucza i potrącił głowąklamkę.Błyskawicznie zerwałem się z krzesła i otworzyłem szeroko drzwi.Na korytarzu zobaczyliśmy wyprostowującego się Cagliostra. Pan podsłuchiwał  stwierdziłem z oburzeniem.Zakłopotał się, a mo\e zawstydził. Ale tylko na bardzo krótko.Zaraz, pewnym siebie głosem, oświadczył: Słyszałem jakieś głosy z naszego pokoju i zastanawiałem się, czy wejść.Bałem się, \emogę panu przeszkodzić, bo sądziłem, \e pan rozmawia z jakimś uczonym.Ale, jakwidzę, pan tu jest w towarzystwie młodzie\y.Bezczelnie kłamał.Ale co mogłem zrobić? Udałem, \e mu wierzę.On zaś, jak gdybynigdy nic, wszedł do pokoju, ukłonił się chłopcu i Zosi Walczyk, coś tam poszperał wswoich rzeczach i wyniósł się powiedziawszy nam: To ja nie będę przeszkadzał. Ciekaw jestem  mruknąłem  ile on usłyszał? Myślę, \e nazwisko Dąbrowskidotarło do jego uszu, a tym samym zaraz dotrze do Batury.Trzeba więc działaćbłyskawicznie.Tymi słowami zakończyłem naradę.Opuściliśmy pokój i schronisko.Baśka poprowadziłnas na ulicę Starą, znajdującą się w pobli\u dawnego klasztoru Antonitów.Przed malutkim domkiem, na ławeczce, obok klombu z maciejką siedział panDąbrowski.Staruszek był przygarbiony, z pooraną bruzdami twarzą i sumiastym wąsem.Rozumiałem, \e nie wolno mi tak od razu wyłuszczyć naszej sprawy, bo być mo\e niezechce w ogóle udzielić mi \adnych informacji.Dlatego rozmowę z nim zacząłem od spraw obojętnych, potem podsunąłem mu temat minionej wojny, która tak bardzoboleśnie dotknęła mieszkańców miasta i okolic.Miałem nadzieję, \e wśród wielu pytań odni wojenne uda mi się przemycić to jedno: o pułkownika Koeniga.Mało kto, a przede wszystkim młodzie\, uświadamia sobie, \e gdy w centralnej Polscedawno umilkły odgłosy dział, a w wyzwolonym Lublinie, w Aodzi, Kielcach dziecizaczęły normalnie chodzić do szkoły, tutaj jeszcze toczyły się za\arte walki.Znanykurort na Mierzei Wiślanej  Krynicę Morską  \ołnierze Armii Czerwonej zdobylidopiero trzeciego maja, a w okolicach Sztutowa, odgrodzonego od świata ogromnąpołacią zalanych wodą śuław, faszyści poddali się dopiero po wiadomości o kapitulacjiBerlina.Dawne Prusy Wschodnie były jedną wielką fortecą, którą trzeba było zdobywaćkosztem ogromnych ofiar.Frombork udało się zdobyć jedenastego lutego, po czternastu dniach walki.Ale pobliskieBraniewo wydawało się wprost nieosiągalne, znajdowało się bowiem pod osłonąhitlerowskiej cię\kiej artylerii okrętowej.Pociski z dwustumilimetrowych działpowodowały straszliwe zniszczenie w radzieckich jednostkach piechoty i w atakującychBraniewo czołgach, bez których przecie\ nie mo\na było zdobyć miasta.Przez siedem tygodni dzień i noc toczyły się walki o Braniewo.Dość powiedzieć, \eka\dą zagrodę, ka\dy metr ziemi zdobywano nieraz przez kilka dni.Ostatni,pięciokilometrowy odcinek, dzielący \ołnierzy radzieckich od miasta, trzeba byłoprzebywać przez cały tydzień.A gdy wreszcie miasto poddało się  wyglądało jak trup.Dzielnice po obydwu stronach rzeki były zupełnie starte z ziemi, a ten, kto tu był wowych dniach, chyba nie wierzył, \e miasto to kiedyś zostanie na nowo odbudowane, \ebędzie się tu toczyć \ycie, jak wszędzie indziej.Ale dramat świętego miasta Warmii  jak nazywano Braniewo  to jeszcze niewszystko.Bezsensowny rozkaz gauleitera Prus, Ericha Kocha, zmusił do ewakuacjiludność Warmii i Mazur.Była mrozna zima, zadymki śnie\ne.Po oblodzonych drogachjak widma wlokły się kolumny chłopskich wozów, na których wieziono resztki dobytku,małe dzieci, otulone chustkami kobiety.Tysiące, dziesiątki tysięcy takich wozówciągnęło nad Zalew Wiślany, nad Bałtyk, gdzie  jak mówili hitlerowcy  czekać miałyokręty, aby ich wywiezć poza zasięg działań wojennych.Ilu\ tych wypędzonych ze swychdomostw ludzi zmarło po drodze z głodu i chłodu? A ci, co dotarli nad skuty lodemZalew Wiślany  nie zastali tam \adnych okrętów.Powiedziano im wówczas, \e okrętyczekają za mierzeją i trzeba się tam dostać po lodzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl