[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem z owego stopu, któryrobili w garnkach glinianych techniką walcowania i wytłaczania, posługując się rylcem metalo-wym lub kościanym, wyrabiali przepiękne ozdoby: naszyjniki, pektorały, figurki i całe sceny ro- dzajowe, a nawet przedmioty użytku codziennego, na przykład butelki.Co elegantsi mieszkańcydawnej Kolumbii mieli złote, masywne ozdoby na nos, kaski, diademy, przeróżne wisiorki, prze-śliczne spinki o główkach zakończonych dzwoneczkami, przedziwne maski, pęsety do wyrywaniawłosów, grzebienie, a także instrumenty muzyczne.Architekci indiańscy używali również złotychliści do przyozdabiania świątyń.Słońce odbijało swe promienie w tysiącach takich złotych list-ków, które poruszane wiatrem, wydawały delikatne i melodyjne dzwięki.Wspomniałem, że złotem interesowali się nie dla zdobycia bogactwa czy władzy, ale ze względówreligijnych.Stąd też wydobyty z ziemi cenny kruszec, przetopiony i ukształtowany potem przezniezwykle utalentowanych artystów i rzemieślników, z czasem zwracali Matce-Ziemi.Przepięknewyroby ze złota kładli zmarłemu do grobu, aby towarzyszyły mu w pośmiertnej, tajemniczej dro-dze i być może duszę zmarłego czyniły nieśmiertelną.Tak było aż do pierwszej połowy XVI wieku, kiedy to hiszpańscy zdobywcy opanowali, w latachtysiąc pięćset trzydzieści sześć  trzydzieści osiem, niemal całą dzisiejszą Kolumbię.Powodo-wała nimi żądza zdobycia złota.Chcieli napełnić nim skarbce królów, a przy okazji sami sięwzbogacić i dzięki temu posiąść władzę nad innymi.Od czasów Kolumba raz po raz obiegałyHiszpanów legendy o ogromnych złotych skarbach, znajdujących się w dzisiejszej Ameryce Połu-dniowej.Ale najbardziej przemawiająca do wyobrazni i najbardziej kusząca awanturników stałasię legenda o istniejącej gdzieś na terenie dzisiejszej Kolumbii Krainie Złota zwanej El Dorado.Opowiadano, że w pewnym tajemniczym miejscu złoty bóg Dorado ubrany od stóp do głowy wzłotą biżuterię, raz w roku zanurzał się w świętym jeziorze, a tysiące zebranych na brzegu Indianrzucało mu na pożegnanie dziesiątki tysięcy złotych ozdób.Odnalezć to miejsce, wydobyć z niegozatopione skarby  oto co przyświecało setkom uzbrojonych Hiszpanów, gdy, nie bacząc na głód,choroby, nieprzychylny klimat i ogromne góry  wszerz i wzdłuż przemierzali Kolumbię i tortu-rowali schwytanych Indian, aby zmusić ich do wskazania Krainy Złota.Niestety, nikt nigdy nie trafił do El Dorado.Mimo to statki wracały do Hiszpanii obładowaneskarbami zrabowanymi ze świątyń indiańskich i starych grobowców.W Europie, nie bacząc naurodę i misterne wykonanie złotych wyrobów, przetapiano je na sztaby i na monety z podobi-znami królów.Los jednak potrafił niekiedy mścić się na konkwistadorach za ich okrucieństwo, zazachłanną żądzę zdobycia bogactwa.Niektóre ze zrabowanych wyrobów okazywały się stopemniewielkiej ilości złota ze srebrem i miedzią, czyli tak zwaną tembaga.Indianie znali bowiemtechnikę pociągania powierzchni metalu sokiem pewnej rośliny, której kwas rozpuszczał war-stwę miedzi i czynił ją podobną do ciemnego złota.I tak oto niejeden zdobywca, który mienił sięjuż bogaczem, ponieważ zrabował mnóstwo indiańskich przedmiotów, raptem stawał się żebra-kiem.Rozkopywanie starych, indiańskich grobów i poszukiwanie złotych skarbów trwało aż do po-czątku XX wieku.Po konkwistadorach przyszła kolej na poszukiwaczy skarbów.W ten sposóbdziesiątki tysięcy przepięknych ozdób i innych przedmiotów, wykonywanych rękami utalentowa- nych rzemieślników, przetopiono w piecach albo sprzedano do innych krajów, niszcząc bezcenneślady kultury indiańskiej.Aż wreszcie Julio Caro i dr Luis Angel Arango zorganizowali w tysiącdziewięćset trzydziestym dziewiątym roku, przy Banku Republiki Kolumbijskiej, Muzeum Złota.W tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym ósmym roku muzeum przeniesiono do specjalnego bu-dynku, wyposażonego w sale wystawowe, gdzie zgromadzono piętnaście tysięcy zabytków sztukizłotniczej dawnych mieszkańców Kolumbii.Jest to jedyna taka kolekcja na całym świecie.Możnatam zobaczyć misternie wykonaną figuralną przykrywkę do naczynia, pektorał z Restrepo z orna-mentami na brzegach i maską pośrodku, wspaniały naszyjnik, składający się aż z czterdziestuośmiu malutkich części przedstawiających stylizowane krokodyle, złotą butelkę  jeden z naj-bardziej znanych wyrobów złotnictwa kolumbijskiego, i barkę symbolizującą legendę o El Do-rado  na barce wyładowanej złotem i szmaragdami płynie wódz i naczelnicy.Tej ogromnej ilości eksponatów nie jest się w stanie pokazać od razu zwiedzającym, nawet wogromnym muzeum pełnym dużych sal wystawowych.%7ładne zresztą muzeum na świecie nieeksponuje całego swojego bogactwa, ale od czasu do czasu urządza wystawy specjalistyczne, po-święcone jakiejś ciekawej grupie zabytków.Dlatego każde muzeum posiada magazyny, którewciąż uzupełnia coraz to nowymi skarbami.Nie do sal wystawowych, a właśnie do magazynów Muzeum Złota dostali się włamywacze i zra-bowali stamtąd przedmioty, które miały być eksponowane na kolejnych wystawach.Jak terazodnalezć owych włamywaczy? W jaki sposób wpaść na ich trop? Jakimi sposobami odzyskaćprzedmioty bezcenne nie tylko dla Kolumbii, lecz dla całej światowej kultury?Te i podobne pytania zadawałem sobie aż do rana podczas ostatniej nocy spędzonej w hotelu Hil-ton.Gazety kolumbijskie, które zostawił mi dyrektor Marczak, podawały pełny spis skradzionychrzeczy i liczne ich fotografie.Starałem się utrwalić w pamięci najcenniejsze i najpiękniejsze z tychskarbów, zapamiętać ich wygląd na podstawie fotografii gazetowych.A rankiem wraz z panną Florentyną bardzo starannie przejrzałem swoje rzeczy, posegregowałemje na te, które będą mi nieodzowne, i na takie, bez których mogę się obejść.Te ostatnie ułożyłemw walizce  miała ona odlecieć samolotem do Paryża i tam na lotnisku Orly pozostać tak długo,aż się po nią sam zgłoszę.Rzeczy niezbędne (wśród nich Biblię od Connora) włożyłem do torbypodróżnej.Panna Florentyna domyślała się, że z tą torbą zamierzam umknąć z lotniska tuż przedodlotem naszego samolotu.Jeszcze nie wiedziałem, jak to uczynię, spodziewałem się jednak, żetak duże lotnisko, jak to w Bogocie, musi mieć kilka wejść i kilka wyjść.Postanowiłem, że gdymoja walizka przejdzie już odprawę celną, którą zapewne obserwować będzie tajniak SalazaraEsponozy, i zostanie umieszczona na transporterze do samolotu, przechodząc do sali odprawypaszportowej umknę spod obserwacji i bocznym wyjściem wydostanę się z gmachu dworca lotni-czego.Godzinę lub dwie pozostanę ukryty, a kiedy upewnię się, że mój obserwator powrócił domiasta, taksówką każę się zawiezć do położonego w bardzo ruchliwej dzielnicy Bogoty hoteluTundama.Tam zamelduję się jako holenderski turysta Thomas van Hagen i z pokoju hotelowego zatelefonuję do panny Leticii Lucinante.Niestety, nie przewidziałem, że na lotnisko odprowadzi nas nie jeden agent, lecz kilku.Wypeł-niali cały samochód osobowy, który spod hotelu Hilton wyruszył w ślad za naszą taksówką [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl